Bardziej zajmują mnie sprawy codzienne. Na przykład gimnastyka finansowa - jestem bardzo fit w tej dyscyplinie. Coś z niczego i inne sztuki survivalowe. Moja specjalność.
Albo powodzie. Dzisiaj nawiedziła mnie taka. Nie ona pierwsza, ale mam nadzieję, że ostatnia. A przynajmniej jestem zaopatrzona w oręż, czyli komplet uszczelek. Bo poprzednia miała alergię na środki przeczyszczające i puściła.
Ale jak!
Spektakularnie!
Powodzie kuchenne mają to do siebie, że najpierw wyczuwam je stopami. Nic nie słychać, nie spodziewasz się nawet. Bo kosz na śmieci w miejscu, w którym trzymają go miliony rodaków brał do siebie całą treść.
Powodzie kuchenne spowodowały, że polubiłam nierówne podłogi. Bo całość zlewa mi się na środku kuchni i mam nadzieję, że ta przypadłość powierzchni, która powinna być płaska, spowoduje, że pod szafkami nie zatrzymuje się woda.
Wściekła zbierałam szmatami co mi kran dał. Klęłam pod nosem i na głos. A potem..chciałam wypłukać ścierkę i..domyślcie się. Apiać od nowa.
Trudno. To była trzecia, więc do trzech razy sztuka. Naprawiłam, ale będę obserwować gada.
Poza tym:
- Młoda stłukła szklankę - słoik, jej ulubioną. A raczej rozpękła jej się od wrzątku.
- Pojechałam do sklepu po zakupy, z listą. Zgadnijcie, której pozycji z listy zapomniałam?
- Jutro Młody idzie do szkoły. Zgadnijcie o której dowiedział się, że ma na jutro mieć kwiatka i czekoladę? Podpowiem, po tej, od której w telewizorni lecą programy dla dorosłych.
To by było na tyle. Muszę stworzyć kwiatka..Na czekoladę nie ma co liczyć. Trudno.
Na dzisiaj:
Despacito
Moja ulubiona wersja. Ja tego gościa uwielbiam.
Powodzie kuchenne ze zbiornikiem retencyjnym pod zlewem sa mi znane:)Gdyby Młody był bliżej -prezentowe czekolady nudzą się nieużyte, bo się wysmuklam!
OdpowiedzUsuńU mnie, wstyd się przyznać, czekolady często zapomniane gdzieś na książkach na regale, przeterminowują się. Ale ostatnio, gdyż ja się również wysmuklam, znaczy staram się, być mniej widoczna, nie posiadam słodkości w domu.
Usuń