Jakie mrozy ja się pytam, skoro na plusie jest 6.
Listopadzik niczego sobie. Tylko rok rocznie w listopadzie wszystko się jebie. Trzeba ogarnąć i przetrwać. Ale moje nielubienie w problemy i zapętlenia powoduje, że stresik trochę mam.
Nic to. Nie taaaaaaki listopad za nami. Przeżyjem.
A że my tu jesteśmy gwardią narodową, OSP i osiedlowym monitoringiem, oraz sześdziesioną, to i teraz nam się weekend trafił społeczny.
Ale po kolei. Wydarzenia rozwleczone w czasie na przestrzeni 3 lat.
Pierwszy raz dzwoniliśmy do straży, bo wróciliśmy z Północy i wył alarm na klatce. Sąsiedzi mieli to w pompce, nawet nie wiem jak długo to trwało. W każdym razie strażacy zjawili się w 3 minuty. Zajrzeli pod dach, w każdą dziurę i okazało się, że to błąd systemu, a może jakiś dzban palił w pobliżu czujnika.
Drugi raz dzwoniłam na alarmowy, bo. W kuchni przy zlewie mam okno. I jak coś działam, gotuję, myję naczynia to gapię się czasem przez te szyby, konstatując, że może by tak umyć, wezwać myjącego, co z zewnątrz ogarnie, o! pajączek je biedronkę, a czasem zwyczajnie rozmyślając o milionie rzeczy, kołaczących się po zwojach.
I tak sobie coś wtedy robiłam, a tu widzę, że podjechał van, wysiadło kilku siłaczy, weszli do budynku i zaczął wyć alarm. Wynosili jakieś rzeczy, alarm wył, więc..zadzwoniłam. Przyjechała policja popatrzyli, i pojechali.
Wracałam razu pewnego do domu i jechałam takim zakrętasem. Było lato, sucho jak na Saharze, słońce lampa masakryczna. Przy drodze panowie kosili trawę, ogarniali krzaje i akurat mieli przerwę. Na papieroska. Związek przyczynowo-skutkowy: ze dwa metry od nich, od strony mojego ślimaka słup dymu i ogień. Panowie nie widzieli. Oczami wyobraźni zobaczyłam jak ta sucha, wysoka trawa szybko się zajmuje. A miałam tamtędy wracać! Więc zadzwoniłam do straży. Nigdzie nie było wiadomości o pożarze, więc się udało.
Znów okno kuchenne, gotowałam sobie coś. Mój dom stoi na końcu ulicy, przejazdu nie ma. Więc każde auto, które przyjeżdża, i nie jest autem sąsiadów, wzbudza ciekawość. I tak kątem oka dostrzegłam człowieka, który podchodzi do każdych drzwi garażowych i próbuje je otworzyć. Po czym wchodzi do klatki, do garażu i wynosi jakieś coś. Zrobiłam zdjęcia. Zrobiłam zdjęcie auta, rejestracji i zadzwoniliśmy na policję. Złapali. Cyganie. Tacy z taboru. Bardzo często tu bywają.
No i dochodzimy do weekendu. Młody z piesełem zapuszcza się w gąszcze naszej przydomowej Amazonii. I trafił raz na miejsce, gdzie kanał przepustem idzie pod drogą. Zapchany ten odpływ był listowiem, gałęziami. No trudno.
Ale. Nadszedł november rain. Amazonia znów płynie.
Młody poszedł na wędrówkę nocną i dzwoni. Że zaraz zaleje domy naprzeciwko nas, bo one niżej stoją. A kanał już jest przy samym brzegu. Od razu skojarzyłam, że odpływu nie ma.
Zrobił kilka zdjęć i wrócił do domu.
Tu po prawej są domy. niżej niż mostek. Więc ogródki im zalało jak nic.
Dodzwonił się w końcu gdzieś, wyjaśnił, że prognozy są na deszcz, że woda już sięga mostku, i że zaleje domy. Floodline wysyłało do councilu. Council nie odbierał. Straż powiedziała, że nie jest od tego i jak zaleje to mamy dzwonić, wtedy to ich zadanie. W końcu odebrał dyżurny telefon w urzędzie. I pani dyskutowała, że ona ma prognozy z met office i nie będzie padać. No ja mam z Norwegii. I oczywiście padało.
Ale chyba ktoś się przejął. Bo jak wyszłam rano z futrzastą krewetką (jak leży to się zwija jak kreweta) to kanały wyglądały już normalnie.
W nocy woda sięgała poza kadr.
Tak więc jesteśmy strażnikami z teksasu. Tylko nie jeździmy pickupem, a od dzisiaj cytryną. C4 wita na pokładzie.








:-) no prawdziwi strażnicy teksasu i ludzie społeczni i to bardzo. podziwiam.
OdpowiedzUsuńDonosiciele, pani kochana. A tak serio, to jak mogę, to interweniuję. Bo czemu nie. Z nadzieją, że ktoś kiedyś mi też pomoże.
UsuńJak ja lubię oglądać filmy, jak odtykają kanały wszelkie, czyszczą i przepychają. Serio, mogłabym po godzinach pracować jako taka odtykarka, bo mnie to dziwnie satysfakcjonuje, wiem, wiem, mam coś z głową. I taka sąsiadka jak Ty, to skarb, bo ma się wtedy z kim tę straż obywatelską trzymać, dołączyłabym się do zespołu. U mnie bywa odwrotnie: jak dzieciaki skakały po samochodzie sąsiadów i zwróciłam uwagę, to prawie mnie zlinczowali, że 'dzieci stresuję'. Później stały pod moim domem (te dzieci) i pokazywały wulgarne gesty, łącznie z wytryskiem, polskie dzieci z tzw. dobrych domów. Irlandzkie stały z boku, ale te irlandzkie mówią mi dzień dobry. Świat jakiś na opak, cóż. No i auto, ekstra. Jeździłam taką po Poznaniu niedawno, będziesz zadowolona.
OdpowiedzUsuń