No bo...
Kupiłam odblaski. Nie takie jak były kiedyś, ale takie, jak to teraz są. No bo nasza droga do szkoły prowadzi przez las. Praktycznie bez pobocza.
Kupiłam więc odblaski, trochę nie takie jak chciałam, bo do naklejenia.
Leżały sobie dwa dni. I dzisiaj otwieram, ale że ciekawa jestem zawsze co napisano o tym, co mam w opakowaniu, dowiedziałam się, że...są tylko do użytku wewnętrznego i...na baterie AA.
Parsknęłam śmiechem i tak się zaczęło. Na moje pytanie o pomysł gdzie te baterie, posypały się różne odpowiedzi, a ja siedziałam i kwiczałam ze śmiechu.
Potem przyszła pora na zadawanie trudnych pytań.
Zapytałam taką jedną...
Ale nie! Najpierw zrobiłam gofry. Pyszne były. Nie obyło się jednak bez maleńkich przeszkód.
Rozbiłam jajko. Miałam oddzielić żółtko od białka, ale coś poszło nie tak i żółtko uciekło. Nie chciało się rozstawać ze swoim białym bratem i chlup. Już miałam wziąć łyżkę i wyłowić niesfornego uciekiniera, ale przypomniał mi się jeden filmik. I to, że miałam spróbować, czy naprawdę ten patent działa. --->klik
Przeleciałam po domu w poszukiwaniu butelki. Bo od kiedy nie kupuję mineralki, butelek deficyt. Znalazłam małą butelkę u młodego i.....przeprowadziłam eksperyment. No bo mała dziurka, a takie duże miało tam wejść. Niby widziałam, niby ok, ale wiadomo, trzeba sprawdzić, czy wejdzie.
WESZŁO!!! Do tego stopnia mi się spodobało, że se tą butelką wsysałam i wysysałam. Żółtko oczywiście.
I tak, w dużym skrócie, powstały gofry.
Potem zaś nadeszła chwila zadania pytania. A brzmiało ono tak:
Czy nie zmarzną mi za bardzo jajka przez kilka godzin na dworze?
Osoba zdębiała. Chciałabym to widzieć, bo zwykle ma gadane, że hej! Szczególnie wyraz twarzy próbowałam sobie wyobrazić, ale jedyne co mogłam to rżeć ze śmiechu jeszcze bardziej.
Reszta niech będzie milczeniem, gdyż otarło się o procesy fizjologiczne.
Dostałam natomiast totalnej głupawki.
Która trwa.
I obawiam się o swoją noc.
Z jajkami w tle...
A to dzisiejszy motyw przewodni. Podesłany przez jedną znajoma, odnośnie baterii i stosowania wewnętrznego. Dla ludzi o mocnych nerwach...
jak Ci zrobię coś takiego, to na pewno nie zmarzną....:)
OdpowiedzUsuńhttp://kasiulkoweprace.blogspot.com/2011/02/opis-meskiego-ocieplacza.html
ale i tak jestem jeszcze w szoku, bo myślałam, że wiem o Tobie sporo, a Ty mnie zaskoczyłaś... ale spoko, ja tolerancyjna jestem i mnie te Twoje jajka nie przeszkadzają... :)
No nie chciałaś ze mną spać, to nie wiesz :P
UsuńA jeśli o takie ocieplacze chodzi, to pierwszy raz widziałam takie będąc młodą niedoświadczoną harcerką, na zlocie w Warszawie. Pani babcia jakaś handlowała takimi z chodnika, na Placu Zamkowym. Aleśmy się z tego chichrały całą drużyną :)
wsysane jajo widziałam za szkłem monitora i Pchnęłaś mnie ku realizacji na żywo owego wyczyny
OdpowiedzUsuńNo ja tez już dawno widziałam, ale wiadomo jak to jest, jakiś fotomontaż i człowiek ogłupiony. Trza było sprawdzić własnoręcznie. :)
UsuńPatent z jajkiem pokazała mi Młoda, oszszszywiście natentychmiast przetestowałam, oraz drugi z obieraniem ugotowanego, też sprawdziłam, gdyż jestem empirykiem :D
OdpowiedzUsuńO, a o obieraniu to nie znam. Se poszukam, to se sprawdzę :)
UsuńNoooo, to się w życiu nie nudzisz :)))
OdpowiedzUsuńStaram się jak mogę :)
Usuńa zaczęło się banalnie od gofrów....no cóż głodnemu..... :))))))
OdpowiedzUsuńNo nie? :)))))))
UsuńNo i wypada już tylko powiedzieć:Ale jaja!
OdpowiedzUsuńNo jaja jak berety. Cały dzień rżałam :) Chociaż powinnam raczej gdakać... ;)
Usuńfajny blogasek , zostawiam komcia i zapraszam na swój blogasek - Gryzmolińcia vel Dosieńka
OdpowiedzUsuńA dzięki, wpadnę, znaczy przyjdę jako przychodzę :)
Usuń