Wobec tego i ja odniosę się trochę tego.
W głowie mam kalendarz. Taki układ. Nie wiem, czy widziałam go na jakimś ściennym kalendarzu w dzieciństwie, czy też wymyśliłam sobie sama. Czas w nim podzielony jest na etapy. Zamknięty w dwunastu miesiącach, ale trochę inaczej.
Gdyby rozrysować go na kartce wyglądałby tak:
Dokładnie taki układ. Raczej wątpię, żeby był to jakiś zapamiętany ścienny kalendarz pszczelarza, ogrodnika czy innego kominiarza, ze ściany u mojej babci.
Tak mi biegnie czas. Tak się zamyka w roku. I taki mam przeskok z grudnia do stycznia. Psycholog pewnie coś na ten temat miałby do powiedzenia. Ja powiem tylko tyle, że na każdym etapie roku mogę podsumować, wytyczyć nowe cele, zakończyć jakiś etap. To tylko i wyłącznie daty, nic więcej. Dni, które upływają mi znowu tak:
Również układ, który tkwi w mojej głowie. Trochę wzięty z planu lekcji, kiedy to jeszcze w sobotę chodziło się do szkoły. I to też zamyka mi się jako całość.
Oczywiście, że zmiana daty, a właściwie roku w tej dacie ma w sobie coś z magii. Daje jakieś zaczepienie w czasoprzestrzeni. Poczucie, że coś się kończy, coś zaczyna. To dla mnie ważny moment. Mogę wtedy pomyśleć o tym co wstecz, ale i o tym co teraz i zaraz.
Z roku na rok zmieniam się ja i moje życie. Z roku na rok uczę się więcej o sobie i o świecie. Spotykam ludzi, z którymi mi po drodze, ale też odchodzą ci, którzy nie chcą ze mną iść. Wierzę, że każde spotkanie ma jakiś cel. Po to, żeby uspokoić, bądź poruszyć coś w nas.
I powiem Wam, że to wszystko bardzo mnie buduje i daje mi ogromną satysfakcję. Nie umiem przekazać dokładnie co czuję. Ja po prostu więcej wiem. Więcej czuję. Więcej rozumiem. A wraz z tym wszystkim przychodzi spokój, którego tak bardzo potrzeba.
Nauczyłam się zostawiać z tyłu to co już było. Nie da się zmienić tego co już się stało. Nie da się naprawić, ani zepsuć. Więc po co mam sobie zaśmiecać tym głowę? Żałować? Czego? Ważne, żeby wziąć z tego co było najwięcej na przyszłość, dla siebie. Ktoś powie: nie ma co brać. Ależ nie zgadzam się, zawsze jest coś, choćby maleńkie, co każe się uśmiechnąć, pomyśleć, przypomina o czymś ważnym, a mianowicie o tym, że bez tego - czy to radość, czy cierpienie - nie byłoby nas takich jakimi jesteśmy teraz.
Idę do przodu, każdego dnia kreuję swoją rzeczywistość, od pobudki, po wieczorne zamknięcie oczu. To co mi się śni to zupełnie inna bajka, na inną okazję.
Idę więc dalej. Otwieram dla siebie kolejne drzwi i sprawdzam co za nimi.
Ale wiecie co? Przestałam się tego bać. Strach, żal, niepogodzenie się z tym co się wydarzyło odbierają siłę do działania. Ściągają w dół zanim cokolwiek zdąży nam się zadziać na nowo. I znów jest frustracja.
Dlatego nie myślę już: a co będzie jak się nie uda? A może to nie jest to czego oczekuję? Krzyczę SPRAWDZAM!
Mijający rok nauczył mnie wiele. Przewartościowałam wszystko. Zrobiłam krok do przodu po to, by dalej iść. Szukać w życiu tego, co da mi poczucie szczęścia.
Czy był zły? Kiepski? Pewnie mógłby być lepszy. Ale nie był zły. Był lepszy od poprzedniego. A poprzedni od jeszcze wcześniejszego. Nadchodzący będzie jeszcze lepszy.
Dlaczego? Bo będzie inny. Bo ja jestem inna. Bo mój świat zaczyna być taki jak ja chcę.
Dużo pracy przede mną. Ale od kiedy wzięłam odpowiedzialność za siebie nic tak nie sprawia satysfakcji jak podniesione czoło i radość z tworzenia własnej rzeczywistości.
Czego wszystkim życzę z całego serca.
Na dziś:
Robbie Williams - Angels
Uwielbiam jego głos, a tekst tego utworu powalił mnie dawno temu i wiele dla mnie znaczy....
Ach, jaki fajny post! Musze go przeczytać jeszcze sześć razy i zostawić parę komentarzy, które mi się z marszu nasuwają.
OdpowiedzUsuńAch, dziękuję :))) Czytaj do wypęku :))) I komentuj :))
UsuńCiekawe, że mnie się dni ani miesiące nie układają w nic. Pewnie wiąże się to z faktem, że z kolei dla mnie nie ma żadnego znaczenia data, zmiana kartki w kalendarzu, Sylwester, przełom lat. Ale za to mam coś innego. Dni tygodnia i nazwy miesięcy kojarzą mi się z kolorami!
OdpowiedzUsuńP. S. Ciekawe, czy na tej podstawie psycholog też miałby coś do powiedzenia.
UsuńPewnie miałby, ale skoro Tobie z tym dobrze, nie robi to nikomu krzywdy to kij z psychologiem :))))
UsuńA napiszesz jakie to kolory? Bo kolory też mi się kojarzą z miesiącami. Styczeń biały, luty aż błyszczący od lodu, marzec taki biało zielony, kwiecień za to bardzo słoneczny, maj zielony, czerwiec czerwony, lipiec żółty sierpień zielony przymglony, wrzesień ciemna zieleń, październik brąz, listopad wietrzny i grudzień biało-zielono-czerwony :)
UsuńNo to tak:
Usuńponiedziałek - czerwony
wtorek - żółty
środa - pomarańczowa
czwartek - niebieski
piątek - stalowoszary
sobota - granatowa
niedziela - jaskrawozielona
oraz miesiące:
styczeń - perłowobiały
luty - jasnożółty
marzec - pomarańczowy
kwiecień - szaroniebieski
maj - jasnoróżówy
czerwiec - czerwony
lipiec - srebrny
sierpień - słomkowożółty
wrzesień - czekoladowobrązowy
październik - rudobrązowy
listopad - szaro-czarny
grudzień - czarno-złoty
Nic nam się nie pokrywa :)
jak nic! czerwiec! październik tez można podciągnąć:) I listopad.
UsuńLi i jedynie czerwiec. Czyli prawie tyle, co nic :)
UsuńZależy od punktu widzenia :)
UsuńPunkt widzenia tu nie ma nic do rzeczy - to zwyczajne proporcje, czysta matematyka! :)
UsuńMówisz? Wyliczyć, zważyć, podzielić, wymierzyć?
UsuńLubię tak. Lubię wiedzieć miarowo. Co jak i dlaczego.
Niech będzie, że błąd statystyczny to jest :)
A w ogóle to strasznie bazgrzesz, poćwicz kaligrafię :))
OdpowiedzUsuńTo było na kolanie, na szybko:))))
Usuńjeśli to dla Ciebie jest bazgranie, to dobrze, ze nie widzisz mojego pisma :)))
UsuńNatti, nie przejmuj się, piszesz przepięknie :)))
O, to ja chcę zobaczyć! :)
UsuńNie zgodzę się ze zdaniem, że z przeszłości nie ma czego brać. Jest i to na tony! Każda chwila składa się na doświadczenie, każde doświadczenie czegoś uczy. Wszystko, co dobre, składa się na nasz skarb - taką skrzynkę pełną klejnotów, którą warto często otwierać po to, aby dorzucać kolejne precjoza, ale też aby stroić się w te, które już mamy. Jako pokolenia czerpiemy także pełną parą z historii, z dorobku przodków - nie wolno negować żadnej, żadnej przeszłości - można tylko rozprawić się z tym, co nas niszczyło i starać się jak najszybciej wymazać to z pamięci.
OdpowiedzUsuńAleż dokładnie tak napisałam, że zawsze jest coś co warto zatrzymać. Reszta zostaje, bez emocji.
UsuńA teraz bierz kij i mnie pogoń, bo Ci zapstrzyłam sobą blog :)
OdpowiedzUsuńA tam. Kawki? Herbatki? Mam ogromny wybór :)))
UsuńPiwka proszę!
UsuńMam króla puszczy, chcesz? Został po parapetówie :)
UsuńNie jest to to, co tygrysy lubią najbardziej, ale w gościnie nie będę wybrzydzać :)
UsuńTo nie moje, ja w piwie nie gustuję :)
UsuńZ takim nastawieniem wszystko Ci się uda;) A muza super -lubię go;))
OdpowiedzUsuńMisiu, mam taką nadzieję :))))
UsuńJa też go lubię, wbrew pozorom, nie tylko łomot i hałasy lubię :D
And as the feeling grows
OdpowiedzUsuńShe breathes flesh to my bones...
I tego Ci życzę najbardziej ;*
Dziękuję :*
UsuńTak optymistycznie, z nadzieją... :) Czytałam kilka razy... Podnosisz na duchu :) :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję :*
UsuńBardzo mądre słowa :))
OdpowiedzUsuńMyślę podobnie, wygląda na to, że jesteśmy na tym samym etapie życia :)) No może ja trochę dalej, bo jestem starsza :)))
Trzymaj tak dalej, powodzenia i wciąż tego optymizmu w oczach Ci życzę :))
Dziękuję :*
UsuńNo jakbyś mi w głowie grzebała:)Te same przemyślenia.. Każde zdarzenie nas wzbogaca. To złe co nas w życiu spotyka też uczy, może jeszcze bardziej niż dobre bo głębszy ślad pozostawia:)
OdpowiedzUsuńJa w kółko powtarzam zdanie co często jest zupełnie sensu pozbawione dla innych i do wyrzygania hurra optymistyczne:COKOLWIEK LOS PRZYNIESIE BĘDZIE DOBRE.
Ty na pewno wiesz o co mi chodzi kiedy tak mówię i dlaczego w to wierzę:)
Wiem dokładnie o co chodzi, mam to samo. Czasem jak to mówię, czuję się jak..idiotka. Ale to działa!
UsuńZasadniczo to wszystko prawda, tylko trudno jest zapomnieć...
OdpowiedzUsuńWiem..:*
UsuńMoże nie zapomnieć, raczej nie pamiętać. Dobrze Be powiedziała, że przeszłość, ta sprzed minuty i sprzed roku to taki kuferek, gdzie wszystko jest przydatne, raz mniej, raz bardziej, ale wszystko. Warto tam zaglądać. Jak to mówią, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i co cię nie zabiło, to cię wzmocni...
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego... :)
Oczywiście, że przeszłość zostaje i trzeba pamiętać. Ale, choć wiem, że to czasem trudne - sama to robiłam przez lata, nie rozdrapywać ran. To co się zdarzyło, jest dokonane, nie zmienimy tego.
UsuńA bierzemy na dalszą drogę to co szczególnie ważne.
Wszystkiego, szczególnie Tobie :*
żyj w teraźniejszości, tego Ci życzę, nie przeszłością, która rodzi rozgoryczenie, ani przyszłością, która rodzi frustracje tylko tu i teraz
OdpowiedzUsuńi spełniaj się )))
Tak właśnie robię, teraz i tutaj. To co będzie to będzie, to co było to było.
UsuńWielki buziak:*
Super mądre słowa, Natt! I tak trzymać!
OdpowiedzUsuńWszystkiego pozytywnego w nadchodzącym nowym roku! :)
Dziękuję, aż się zaczerwieniłam :)
UsuńTobie również najlepszego. I zdrowia!!!!
Natt, uduszam Cię sylwestrowo i życzę najszczęśliwszego nowego roku!
OdpowiedzUsuńOdduszam! Tobie również najszczęśliwszego całego roku, od stycznia do grudnia i w przerwach też :))))
UsuńŻyczę nam wspólnej wycieczki :) Do tego wszystkiego.
Podoba mi się to życzenie :)
UsuńNo popacz, mnie też się ono podoba!
Usuńdawno nie spotkałam osoby, która miałaby ze mną taką zgodność muzyczną;-) to coś musi znaczyć;-) sądzę, że w 2013 może się dowiemy-) zatem do 2013;-) czyli do jutra, buziol:*
OdpowiedzUsuńDowiemy się, a jak :) W końcu będziemy śpiewać razem:)
Usuń;-)
UsuńPodtrzymuję deklarację śpiewania. Może mało zdolna szansonistka ze mnie, ale co mi tam :D
UsuńPowtórzę już to, co padło u góry - piękne słowa. Sporo z nich płynie spokoju i dystansu do tego, co minęło. Masz rację, nie ma co zaśmiecać sobie głowy przeszłością, na którą już nie ma się żadnego wpływu. Pozostaje tylko wyciągnąć wnioski i nie powtarzać błędów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Właśnie :) Wyciągnąć wnioski i nie powtarzać błędów. Bo błąd jest tylko za pierwszym razem, za drugim to już premedytacja :)))
UsuńPozdrawiam.