Osłupia mnie krótkowzroczność. I bezmiar egocentryzmu. I nieumiejętność używania empatii. Bo nikt nie każe rozdzierać szat i biczować się z powodu czyjejś sytuacji. Ale czasem, żeby zrozumieć, trzeba pomyśleć. Cóż, społeczeństwo przestaje używać głowy. I nie jest to wina nieczytania książek.
Nad tym wszystkim przechodzę do porządku dziennego, bo mam nadzieję, że przynajmniej jakaś garstka ludzi rozumie co piszę. I umie wyciągnąć wnioski.
A więc odkładam problem na półkę. Do pudełka: zdziwienie permanentne.
A co u mnie?
Żyję. Dość intensywnie. Odkrywam kolejne pomysły.
Borykam się z codziennością. Która to codzienność nie jest szara. Nie jest trudna. Nie jest beznadziejna.
Jest kolorowa, szalona, czasem leniwa, czasem przygnębiona, ale najczęściej pełna emocji pozytywnych.
Śmieję się do rozpuku z Kudłatą, mimo, że wcale do śmiechu być nie powinno.
Kudłata jest bohaterką.
Rok dla niej zaczął się inaczej niż wszystkim. Mi też się tak zaczął. Ale nie o mnie to jest. O Niej.
Uratowała życie. Osobie, która zadzwoniła, że nałykała się prochów.
Około 4 nad ranem zadzwoniła do mnie, że jedzie na ratunek. W międzyczasie zadzwoniła po karetkę.
Zdążyli wszyscy. Ona. Karetka. Na końcu dojechałam ja.
A ja chciałabym, żeby wymiksowała się z tego związku.
Chcę, żeby miała dobre życie. I wierzę w to, że znajdzie kogoś, w kim będzie miała oparcie, a nie będzie tylko tyczką dla człowieka - bluszcza, dużo starszego od niej. Uzależniającego swoją chorobą. Chwiejnego emocjonalnie. Samosia, który nie przyjmuje pomocy, bo sam da radę. Po czym odwala kolejny numer, miesiąc po.
I tu wkraczam ja. Supermenka. Jak będzie trzeba zamknę w łazience, przywiążę do kaloryfera.
A tak serio, wierzę, że Kudłata ma rozum. I mózg, który umie używać. I poradzimy sobie z tym wszystkim.
Na dziś:
Nickelback - Photograph
Kudłata jest mądra po mamusi, więc wierzę, że ma również w sobie na tyle instynktu samozachowawczego aby się wymiksować z tego co może zniszczyć jej przyszłość. Kudłata... wierzę w Ciebie! :) To co zrobiłaś jest niesamowite - ale to ekstremalne przeżycia - nie pozwól na to, żeby stały się Twoją codziennością.
OdpowiedzUsuńNatti ... a dla Ciebie wielkie buziaki :******
:*****
Usuńkażda z Nas chce jak najlepiej dla swoich Młodych, ale te pierwsze miłości, ten zapał, to "ja pomogę, dam radę" przesłania im wszystko inne, nie myślą racjonalnie (ale czy My myślałyśmy w tamtych słusznie minionych czasach?...)... da radę, zrozumie, ważne że ma w Tobie przyjaciółkę ... :)
OdpowiedzUsuńbuziaki dla Was obu ...
Nie myślałyśmy. Tylko, że ja nie miałam z czyjego doświadczenia korzystać, a ona ma. Ja mówię jej co i jak, mnie nikt nie mówił. Stąd lata stracone, nie chcę,żeby i ona kiedyś czegoś żałowała. Zresztą, sama wiesz jak jest:)
Usuń:****
jeżeli odziedziczyła mózg po Tobie, to da radę. a tego onego zaknebluj i przywiąż do kaloryfera i to czym prędzej. to nie jest uczucie, tylko egoizm.
OdpowiedzUsuńbuziaki. fajnie czytać, że dni nie są szare, tylko intensywne i przez to barwne :)
Zobaczymy :)
Usuń:****
To trudne dla Was, ale są takie momenty w życiu, które, mimo napięć, emocji negatywnych, są potrzebne. one "rozjaśniają" horyzonty. Uczą widzieć więcej, może inaczej.
OdpowiedzUsuńWierzę, że Młoda, dzięki tym doświadczeniom, czegoś się nauczy i podejmie właściwą dla niej decyzję.
Tobie życzę spokoju ducha i cierpliwości. To musi się "wypełnić' do końca- będzie dobrze:):)
Dzięki za dobre słowo :*****
UsuńTrudna sytuacja. Bo jak tu nacisk wywierać, gdy osoba chce "sama". Na pewno dziewczyna się z tego wymiksuje. Taki związek jest nieseksowny. Relacja pochyła nie sprzyja temu.
OdpowiedzUsuńWłasnie, relacja pochyła. Ktoś kogoś ciągnie w dół. Pełna toksyczność.
UsuńJesoo, moja też jest statywem dla bluszczy...
OdpowiedzUsuńNiefajnie....Bluszcze zabijają...
UsuńNatii - jak dobrze, że ma wsparcie w Tobie!!:)
OdpowiedzUsuńMloda musi byc zakochana, milosc przeslania, nie patrzy sie tak wyraznie w przyszlosc i mysli sie ze wszystko mozna pokonac, ze w koncu bedzie dobrze. Najwazniejsze ze jestes zawsze dla niej, ze moze otwarcie o wszystkim z Toba porozmawiac i wazne jest ze sluchasz jej, ale mysle ze ma silna indywidualnosc i decyzje podejmuje sama. Teresa
OdpowiedzUsuńOjojoj... Kudłata z gatunku miłosiernych samarytanek i ratujących z opresji nie będzie miała w życiu lekko.Ale kto z dobrym sercem ma lekko i silnie rozwiniętym instynktem pomagania ma ? przynajmniej masz powód do dumy, że złotosercą Córcię masz. Ale i powód do zmartwień. Bo gdzie miętkie serce tam trzeba twardą rzyć mieć.
OdpowiedzUsuńściskam Was obydwie:)
takie bluszcze nie dość, że niszczą własne życie, to są zagrożeniem dla innych. Nie wolno poddawać się ich presji, poniewaz wtedy mogą utonąć wszyscy. Trzeba pamiętać o podstawowej zasadzie ratownika - najpierw bezpieczenstwo ratownika, wtedy ratowany ma jakąś szansę.
OdpowiedzUsuńPoza tym uważam, że uzaleznionymi powinni zajmować się fachowcy - cała reszta robi większą kszywdę.
Dobrze, że nadal Jesteś :))
Jak coś, to można w drzwiach łazienki zamontować taką klapeczkę na wsuwane jedzenie i nie przykuwać do kaloryfera, tylko zamknąć na tych kilku metrach kwadratowych. Gdyby się - odpukać - okazało, że bluszcz trzyma za mocno, a uczucie przyćmiewa rozsądek.
OdpowiedzUsuń