Już kiedyś pisałam, że mam awersję do polecanych książek, bestsellerów i innych. Ja muszę sama dojrzeć do sięgnięcia po daną pozycję. Albo zwyczajnie musi nastać odpowiednia pora do przyjęcia tego, co książka zawiera.
Z wielu stron słyszałam zachwyty nad książkami Jodi Picoult. Ale jak to ze mną jest, obchodziłam je jak pies jeża. Zresztą kojarzyła mi się (nie pytajcie dlaczego, bo sama nie wiem!!!) z Daniele Steel. Jednak moje ogromne zamiłowanie do biblioteki, w której czuję się jak moja Sis pierwszy raz nad morzem (zobaczyła wodę, zatchnęło ją, po czym rzuciła się na piach i zgarniała go do siebie krzycząc: moje! moje!), jest przeogromne i latałam po regałach szukając takich mrugających do mnie, czy czekających na mnie tytułów.
Znalazłam P i trafiłam na Picoult. Szczerze mówiąc najpierw oczarowała mnie grubość tomów. Od razu sięgnęłam po pierwszy z brzegu.
Przeczytałam jednym tchem. No dobrze, z przerwami na jedzenie i obowiązki.
Odniosłam jedne, wzięłam następne. Można 5, ja mam 8 - dobre wrażenie musiałam zrobić.
W każdym razie trafiła mi się Deszczowa noc. O miłości i poświęceniu siebie drugiej osobie. O zdradzie i zbrodni, która jednakowoż zbrodnią nie jest. O przebudzeniu w jałowym związku, w którym żona, niczym kobieta z reklamy, uchyla mężowi nieba, a on bez skrupułów ją zdradza. Opamiętanie przychodzi później. Generalnie o tym, jak bardzo pogmatwany jest świat miłości, codzienności, jak trudne jest życie we dwoje.
Czy coś mi się kojarzy? Tak, motyw zapomnienia o sobie na rzecz drugiego człowieka. Poświęcenie swoich marzeń i zdradzenie siebie samego.
Jeden z bohaterów mówi, że "(...) miłość nigdy nie rozkłada się równo w związku. Nigdy nie jest pół na pół. To zawsze siedemdziesiąt do trzydziestu. Lub sześćdziesiąt do czterdziestu. Ktoś zakochuje się pierwszy. Ktoś stawia drugą osobę na piedestale. Ktoś staje na głowie, żeby życie toczyło się gładko i przyjemnie, a partner po prostu załapuje się na ten wózek "
To dużo wyjaśnia.
Płakałam jak głupia.
Ale co tam, czytam teraz kryminał Camilli Lackberg i też ryczę.
Czytam bardzo duzo, musze zabijac czas zeby nie myslec ciagle o moim nieszczesciu. Jodi Picoult ksiazki pasuja mi, bo duzo w nich sie dzieje, trzymaja w napieciu. Najbardziej utkwila mi w glowie "My Sister's Keeper", przez pare dni nie bylam w stanie czytac cos nowego, a moja znajoma wlasnie po przeczytaniu tej ksiazki, powiedziala ze juz nigdy nie wezmie do reki ksiazki Jodi Picoult, chodzilo najbardziej o zakonczenie. Teresa
OdpowiedzUsuńLubię, kiedy książka tak mnie wciąga, że nie przeskakuję ze strony na stronę, wzbudza emocje, każe myśleć i roztrząsać. I kiedy zostaje na długo w pamięci.
UsuńJestem na etapie wciągania wszystkiego tej autorki, chociaż takie "Bez mojej zgody" zostawię na sam koniec, bo zbyt świeży rozgłos :)
nie miałam jeszcze przyjemności obcowania z panią Picoult, ale Twoje słowa brzmią zachęcająco:) miłego weekendu z książką:)
OdpowiedzUsuńWeekendu, tygodnia, roku:) Każda wolna chwila. Muszę sobie kupić fotel:))))
Usuńmnie się marzy taki na biegunach:)))
UsuńAleś zrobiła reklamę :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pozytywną:)))
UsuńTeż tak mam - do czegoś, o czym jest głośno, podchodzę jak pies do jeża.
OdpowiedzUsuńMusi swoje odczekać :)
Usuńteż nie maiłam przyjemności))ale zachęcona sięgnę))
OdpowiedzUsuńprzyjemnego
Przyjemnego :)
UsuńLackberg to moja najulubieńsza z ulubionych autorek. Za wolno jednak pisze w stosunku do moich potrzeb. A teraz jeszcze czas marnotrawi na książki kucharskie :(:(:(
OdpowiedzUsuńAle nie płakałam przy żadnej z książek Lackberg. Co Cię tak wzruszyło?
To Ty za szybko czytasz. A tak serio, też tak mam.
UsuńJa, kochana, płaczę nawet na reklamach, więc wystarczy jakiś opis przykrej, bądź radosnej sytuacji i jestem gotowa. Płaczę z radości, smutku, żalu... Ale generalnie jestem twardzielka :D
Nie no, na reklamach to ja czasem też wymiękam...takie czekoladki Merci to mnie przyduszają nawet po kilka razy;-))))) Ale w Lackberg nadal nie mogę znaleźć czegoś, co by ze mnie łzy dusiło. Pewnie więc mamy "ten punkt" różnie umieszczony;-)))
UsuńNp. przy opisie ciała Jenny, po wyniesieniu z bunkra..
UsuńPunkt to ja mam strasznie wrażliwy i naprawdę ciężko mam..
Uwięzienie się w świecie książki to jedna z najpiękniejszych wolności jaka ona nam daje:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to. :)
UsuńDorwałam się właśnie do trylogii Leifa GW Perssona i jestem wyłączona. Poza tym, współczuję ludziom, którzy nie czytają; nie ma tu wytłumaczenia, że nie ma czasu. Na to zawsze jest czas.
OdpowiedzUsuńMam jedną jego książkę. Czeka na swoją kolej :)
UsuńTeż nie mogę sobie wyobrazić jak można nie czytać. Nie mieć czasu. Chwilki nawet. Tak samo jak można nie słuchać muzyki.
Prawdą jest. Perssona mam również w formie audiobooka, co jest wyjściem przy moich wyszywajkach, bo szyć i czytać jednocześnie raczej się nie da... :)
UsuńNie lubię audiobooków. Rozpraszam się.
UsuńZgadzam się z poprzedniczką, też żal mi ludzi, któryz nie poznali bądź nie doceniają magii książek.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam ten stan, kiedy fabuła jawi mi się jako ta ciekawsza i bardziej pasjonująca część naszej rzeczywistości.
Polecam "Bracia" Da Chena lub "Co widziały wrony" Ann-Marie Mac Donald!
Uwielbiam zanurzać się w innych światach.
UsuńA książki dołączą do listy :))
Kolejny post o książkach...a ja nie mam nic do czytania :(
OdpowiedzUsuńWpisuje Picoult na liste życzeń.
Ja z biblioteki ciągnę książki:)
Usuńno i ja lubię takie rekomendejszyn, bez napięcia, bez ehh i ohhh, i że wypada.. to jak tak mówisz, to se poszukam tej Pi..;-)
OdpowiedzUsuńTeż wolę takie :) Oczekuję w zamian jakichś poleceń :D
Usuń