Semestr trzeci. Taki pod górkę trochę. Dużo roboty, intensywny, naszpikowany zadaniami i pracami. A taki wydawał się fajny, nieskomplikowany. Trudno. Przeżyję, bo nie mam wyjścia.
Tak na szybko to mogę powiedzieć, że zmieniłam auto i trochę mi się budżet rypnął. Ale tak znośnie.
Za to samochód! Miód malina!
Trzy opcje były. wybrałam bramkę numer 1. Przejażdżka próbna w stylu: to co, wsiadajcie i na autostradę, zobaczysz jak się prowadzi. No ale jak ma się prowadzić, jak ma napęd na cztery. Skóra. Duży. Krążownik. Pożeracz mil, paliwa i czasu. Bo chciałoby się wsiąść i zwiedzić każdą drogę, ścieżkę i najdalszy zakątek. Wydawca mega dźwięków. I jeszcze nie dojechałam do końca skali.
Ot, mazda cx-7 sport tech.
Tak sobie pomyslałam, że wielka bryka u faceta to...przedłużenie jego..ego.
A u kobiety? Mam nadzieję, że nie dobór na obraz i podobieństwo doopy.
A odnośnie powyższego to właśnie zaczęłam treningi. Na razie domowe. Napisałam też do trenerki i dobierzemy odpowiedni rodzaj treningów. Poza tym siedzę i studiuję przepisy, żeby ułożyć plan. Uwzględniając PCOS, insulinooporność, hashimoto, niedoczynność..
Kto jak nie ja?
Mam niewiele czasu, żeby wygrać zakład ze sobą, że dam radę, ale też z Kudłatą, że przed 50 zmieszczę się w rozmiar 40.
To jak obstawiacie?