I tak, aby ukoić jeszcze kołaczące się gdzieniegdzie nerwowe myśli, najpierw wstawiła do gotowania jabłka na mus, niemające nic wspólnego z owym słodkim, o którym za chwilę.
Że miłością Natt do Skandynawii, a w szczególności do Szwecji, pała, wiadomo wszem i wobec.
Wobec tego wzięła i se poszukała przepisu na słynne szwedzkie bułeczki cynamonowe, znane pod rodzimą nazwą kanelbullar.
Oraz zapragnęła, z pewną dozą nieśmiałości i obaw, zmierzyć się z drożdżowym ciastem, które jakoś zawsze, jak był mus, wychodziło, ale przerażał Natt czas przygotowywania, szczególnie ten z oczekiwaniem na podwajanie objętości. Bo co jak drożdże będą nie teges? Albo co znaczy w ciepłym miejscu? No nie w piekarniku przecież.
I tak Natt robiła zawsze jak musiała, bardzo chciała robić bez musu, ale zawsze coś blokowało tę chęć.
W końcu zebrała się na odwagę, ze słynnym: "jak nie dam rady, jak dam".
Etapów produkcji uwiecznionych nie ma, ale Natt opracowała sobie sposób na miejsce ciepłe. Otóż wspomniane wcześniej jabłka koiły nerwy Natt dzień wcześniej. A ponieważ wszelkie dżemy i powidła, a także mus jabłkowy zwykle musi swoje w garze odpracować, tak też i teraz stało się. Więc Natt podgrzała ten gar z musem, nie za mocno, byle był ciepły, postawiła na kuchence od najbliższej blatowi strony. Zagotowała w tym czasie wodę i wlała do dzbanka, w którym woda pitna urzęduje, ponieważ Natt się zbuntowała i od jakiegoś czasu pije kranówę oraz gotowaną, zaniechała natomiast prawie zupełnie kupowania mineralnej. Trochę z przekory, bo tutejsze wodociągi latem rozdają tę wodę darmo w mieście, twierdząc, że jest pyszna, i jest, oraz dlatego, że żółty worek do segregacji ma jakąś tam objętość, a także dlatego, że do sklepu daleko i nie bardzo chce się targać 5-litrowe butle z wodą. Wracając do tematu. Wodę w dzbanku postawiła z drugiej strony misy z ciastem, zaznaczyła z Młodym poziom ciasta przed i poszła oddać się grze w rummy. Ustawiła se oczywiście timer. A kto zabroni. Czary mary z ciastem spodobało się i Natt, bo wyrosło pięknie, i Młodemu, bo to w końcu czary mary.
Nadmienić trzeba, że Młody, jako osoba naukowo skażona, musiał spróbować surowizny. Natt zapomniała jakim delikatnym żołądkiem dziecię dysponuje i nie oponowała. Wobec tego drożdże i później masa z cynamonem zostały spróbowane i, niestety, okupione bladością i bólem brzucha. O innych aspektach powyższego wspominać nie ma co.
No dobrze. Bułeczki zostały upieczone.
Oraz bardzo szybko zjedzone.
Istnieją pewne obawy, że ciasto drożdżowe zawita do kuchni Natt na stałe, w wariacjach różnych.
I potrzeba słodkiego zostanie zaspokojona za każdym razem.
no to ja się bardzo polecam bo drożdżówki wszelakie uwielbiam.... oczywiście o swoim przyjeździe poinformuję kilka dni wcześniej ;))) :*******
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie! Z bułeczkami :)
UsuńHa! Ja sobie wydrukowałam i trzymam na piśmie, że obiecałaś takie zrobić, jak już wreszcie dotrę w Twoje jakże dalekie strony! Pamiętam! I nie zapomnę! Ha!
OdpowiedzUsuńBez Twego drukowania będą! Ha! Gdyż azaliż bardzo mi posmakowały i są banalnie proste!
UsuńPrzybywaj zatem! Na tę barbarzyńską północ!
Z makiem zamawiam - ma byś słodki i nie suchy :D zapisz sobie ;) inaczej nie przyjadę :P
UsuńPrzyjedziesz. Choćby po to, żeby sprawdzić :P
UsuńWyglądają przepysznie! Szkoda, że do ciast mam dwie lewe ręce, ale jeść lubię ;-)
OdpowiedzUsuńNo to kiedy wpadasz? Kawa też się znajdzie :D
UsuńNo, no moja droga nie rób smaka, wszak wiesz jaki jest mój stosunek do słodkiego :))
OdpowiedzUsuńNo wiem wiem, możesz wpaść na cynamonowe. Albo na takie z makiem, dzisiaj upiekłam :)
UsuńO matko ile mamy wspólnego. .. i szwecja i bułeczki ))))) wygląda ja smakowicie
OdpowiedzUsuńSą przepyszne. A raczy były. I tak, wiele nas łączy :)
Usuńbułeczki super - ja je nazywam ślimaczki.
OdpowiedzUsuńBól brzucha niekoniecznie super .
Ja wstawiam w cieple miejsce - do piekarnika.nagrzewam sobie do 50 stopni i myk.Ciasto rośnie jak na drożdżach;)
muszę spróbować z piekarnikiem, chociaż tak też cudownie rośnie.
Usuń:)
A przepisem się nie podzielisz???please :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
a oczywiście. Korzystałam z poniższego:
Usuńhttp://mirabelkowy.blogspot.com/2013/11/kanelbullar-szwedzkie-bueczki-cynamonowe.html
Są rewelacyjne!
Dzięki,zrobię,pozdrawiam jesiennie PP
Usuńfajowe kręciołki :) ja też zawsze pożerałam surowiznę, z różnym skutkiem ;DDDD
OdpowiedzUsuńja się zafiksowałam na punkcie szarlotki, bo moja pierwsza w życiu, upieczona własnoręcznie, wyszła rewelacyjnie huraaa :)
No to super! Szarlotki też lubię.
Usuń:D
Nigdy nie lubiłam ciasta drożdżowego, dopóki nie upiekłam własnego :)))
OdpowiedzUsuńSłodkości uwielbiam, aż za bardzo, co mnie czasem wkurza.
Oraz... zdjęcia tych bułeczek to tortura straszna (ślinka kapie na klawiaturę)... echhh by się zjadło :) :***
no to już :) Podałam przepis wyżej :)
UsuńMówię Ci, warte grzechu!
:***