W końcu! Znalazłam myszkę do kompa!
Nie nie, to jeszcze nie koniec. Rozpakowywania. Kartony straszą mnie całymi dniami i nocą. Dlatego w dzień uciekam z domu, a w nocy zamykam szybko oczy.
Ale może trochę historii.
Przeprowadzka.
Pakowałam się długo i namiętnie. Oczywiście najlepiej poszło dzień przed. Ponieważ w trakcie mieszkania doszło kilka większego gabarytu mebli, lodówka i pralka, nie mogłam poprosić nikogo ze znajomych o pomoc. Poprzednio przenosiłam się przyczepką ze Statoila i dwa obroty dały radę.
Teraz było trochę gorzej. Musiałam więc zamówić transport. Transport okazał się mało kompetentny i do chrzanu, rozwalili mi mebel, ale generalnie wyszło mi na plus, bo .... stoi do góry nogami w trzech częściach. Sprawa zakończyła się oddaniem kasy za naprawę. Co prawda trochę musiałam nabluzgać w słuchawkę i zagrozić sądem. W każdym razie, wielki gabaryt przewieźli panowie, rozstawiając mi meble jak im pasowało, a cała reszta....
Całą resztę przewiozłam ze znajomymi. W pierwszy dzień jedna koleżanka. Kilka kursów. Drugi dzień, symultanicznie, wielki gabaryt, znajomi z mini vanem i ...seicento. Trzeci dzień seicento i kombi renault. Da się? Da się.
I wszystko byłoby super, gdyby nie to, że w poprzednim mieszkaniu miałam szafę a la komandor. Mieściło się w niej wszystko, łącznie z całym kramem sezonowo nieczynnym. Tu natomiast mam więcej przestrzeni, ale nie mam gdzie schować, już nawet nie mówię o sezonówkach, zwykłych gaci nie mam gdzie schować. Koczuję więc w kartonach, zrobiłam przegląd, poprzekładałam tematycznie i w kartonie po bananach mam bieliznę. Muszę jeszcze tych kartonów skombinować, bo to fajna sprawa jest. No i będzie miejsce na inne części garderoby.
Ale tak naprawdę mam fajnych ludzi wokół. Dzięki temu mam już szafkę na buty. I stół do kuchni. Przerobię je na bóstwa i pochwalę się oczywiście. Jutro będę szaleć z papierem ściernym. Cztery krzesła mam. Jedno z epoki, miała takie moja babcia, będę szukać takich samych do kompletu. Moje jest jeszcze białe, ale też zmieni kolor.
Marzę o fotelu, takim, w którym siądę z książką, przykryję się kocem i zniknę wieczorem. Nawet taki wypatrzyłam na tablicy. Pomyślę o tym.
I tak, jak widzicie, wszystko układa się znakomicie. I choć wkurzają mnie kartony, to jeszcze trochę z nimi pomieszkam. Staramy się sobie nie wchodzić w drogę.
Odkryłam, że przeszkadza mi kurz. Wczoraj rzęziłam jak astmatyk. Ale jeszcze potrwa zanim opadnie cały pył, ponieważ panowie ocieplają mi dom, więc w pakiecie z kurzem i pyłem mam kuleczki styropianu. A może mam uczulenie na styropian?
W międzyczasie przeżyłam inwazję muszek owocówek. Latały setkami. Przypuszczam, że to z powodu winogrona na balkonie, teraz wytłukłam prawie wszystkie. Jeszcze jakieś niedobitki latają po łazience. Winogrona nie będzie, niestety. To ostatni sezon. Zostaną usunięte podczas remontu dołu. Ale wiem, że na wiosnę dostanę kawałek ziemi do uprawiania własnego ogródeczka. Już mi się dusza uśmiecha.
I to by było na tyle.
A nie. Jeszcze jedna wiadomość. Królik odszedł po przeprowadzce. Może miał za duży stres. A może chorował. W każdym razie pochowaliśmy go w lesie. Chyba nie chcę więcej zwierząt.
Idę przestawić jakiś karton.
PS: Boję się zalewu spamu po tytule. Wifirifi wyciągnęło z czeluści nawet spam po włosku. A już zupełnie nie rozumiem, co miało znaczyć zapytanie "Alice Cooper co o nim sądzicie". No bo co można sądzić? Ja tam go lubię :)
Jakże ja Cię rozumiem. Cały ubiegły tydzień próbowałam stworzyć jedno mieszkanie gdzieś w połowie drogi z dwóch na Piątkowie i Grunwaldzie. Kurz, temperatura i latanie po piętrach (jedno znich jest na 4 piętrze bez windy) zabiło mnie prawie na amen. I te cholerne kartony... nie wszystkie rozpakowaliśmy, ale reszta już należy do dzieciaków.
OdpowiedzUsuńNikomu nie życzę. Chociaż nie. Jeden by się znalazł. Taka mściwa będę.
UsuńNo to ciekawa jestem gdzie wypadła ta połowa drogi. Winogrady? A może Jeżyce?
No nie powiem, bo mnie zabije taka jedna ;))) Ale miejscówka zacna jest ;)
UsuńNo naprawdę. Jeżyce albo Winogrady. Żadna zdrada miejsca, jedynie dzielnica :) Nawet jakbym chciała, to nie znajdę :) Się chciałam tylko zorientować, gdyż azaliż ciągle mnie gdzieś tam jeszcze trzyma to miasto. Za serce mnie trzyma :) Mimo wszystko.
Usuńoj tam, oj tam.... jak czekałam na moją meblościankę , to prawie dwa miesiące w kartonach mieszkałam, da się... tylko ciągle trzeba uważać, żeby nie skończyć jak Hanka Mostowiak... :)))))
OdpowiedzUsuńps. daj namiar na fotel...
A tam, cicho być.
UsuńNie dam żadnego namiaru, bo muszę się zastanowić. :P
Ale jak to pochowaliście?? Przecież można go było pożreć, byłby dłużej pozostał z Wami :)
OdpowiedzUsuńAle Młody stwierdził, że: "on [królik znaczy] posłuży teraz za odżywkę dla roślin".
UsuńTo chyba się nie zmarnuje, nie?
Nooo proszę jaki Młody świadomy jest łańcuchów pokarmowych :) O ile nie zapakowany został no królik w jakieś foliowe paskudztwa to jasne że tak :)
UsuńMłody nie pozwolił nawet w kartonie go pochować. Żadnych dodatków. Więc myślę, że już nie wątpisz w Młodego świadomość :)
UsuńPrzeprowadzka niczym wielka przygoda. '
OdpowiedzUsuńPrzeżyłam ich już ze sto
i wiesz, nie zazdroszczę Ci;)
Powodzenia
Do tej pory było lajtowo. Ale ta przeprowadzka mnie dobiła dokumentnie. Więcej się przenosić nie mam zamiaru!
Usuń:)
Przeprowadzałam się kilkakrotnie, więc życie na kartonach nie jest mi obce :) Właściwie, to dopiero teraz uporałam się z ostatnim kartonem. I wiem, co znaczy nie mieć szafki na buty, czy na bieliznę... :) Ale bez takich atrakcji życie byłoby nudne, a po namyśle stwierdzam, że dzięki temu jest się o co starać, o czym marzyć i... można wykazywać się wielokrotnie kreatywnością :))) :***
OdpowiedzUsuńTak, wiem :) Właśnie się rozkręcam :D W kombinowaniu :)
UsuńPrzeprowadzka to zawsze dużo roboty, ale to przyjemnie urządzać się na nowo
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie. Szczególnie, że miejsce jest super.
Usuń