Nie nie, nic sobie nie zrobiłam. Chyba.
Smażyłam wczoraj naleśniki, nie do końca przytomna. Musiałam zeskrobać gluta, który wyszedł. Albo, zależnie od punktu widzenia, naleśnika, który się nie udał. Bo chciałam szybko, nie pomyślałam, znaczy myślałam, ale chyba mi nie wyszło...
Dzisiaj natomiast szłam takimi długimi schodami, zawsze się na nich zasapię, więc, żeby nie pędzić pisałam sobie smsa do przyjaciółki, odnośnie ciasta, które raz już robiłam, ale nijak się miało do oryginału, jaki zaserwowała nam Emka (:* takie pyszne było, że dzisiaj zrobię je znów, z nadzieją na zbliżenie się do ideału :). Szłam nimi, tymi schodami, z zakupów, z zakupami, i tak byłam zaaferowana masą kajmakową, że przydzwoniłam głową w skrzynkę od gazu, wiszącą na bloku, do którego poręcz jest przykręcona. Dobrze (sic!), że ta skrzynka była lekko zdemolowana i po moim baranku lekko się poddała. Dzięki temu krew mi nie zalała oczu, szyć nie trzeba było, dla odmiany (czyżby?) zaniosłam się takim śmiechem, że facet, który szedł za mną wstrzymał oddech. Nie wiem czy to od odgłosu przydzwonienia, czy też ze strachu o skrzynkę (gazową w końcu), a może raczej ze strachu o swoje bezpieczeństwo. Nigdy nie wiadomo co za wariatka się śmieje w połowie schodów, tuż po zamachu na swoje życie. W każdym razie nawet nie zapytał czy nic mi się nie stało. Zapewne pan nie jeździ na nartach, więc nie wie, że tak trzeba.
W każdym razie żyję.
Na poważniejsze posty musicie poczekać. Mam nadzieję, że nie wybiłam ich sobie z głowy.
Na dziś:
Reamonn - Supergirl
Dzwon w skrzynkę tak mnie rozśmieszył, że miałam problem z uspokojeniem się. Sorry ;)
OdpowiedzUsuńA co ja mam powiedzieć? Stałam na schodach i rżałam.. ;)
UsuńFajnie, że się pośmiałaś :)
Najpierw się śmiałam, a wracając z pracy bym cmoknęła słupek ;)
UsuńNo ale nie śmiałaś się ze mnie chyba. Tylko ze zdarzenia. Więc to nie przeze mnie :)
UsuńJa swego czasu grzmotnęłam w przezroczystą ściankę budki telefonicznej. Ale do śmiechu mi nie było. Raczej do siarczystego qrwnięcia :-).
OdpowiedzUsuńJa już nie klnę z takich powodów. To po prostu mam wpisane w kodzie genetycznym. Jak jest przeszkoda, to na mur pierdyknę w to coś, choćby obok było mnóstwo miejsca, żeby przeszedł słoń.
UsuńJaaaki buc! Nie zatrzymał się, nie zapytał? Burak! Nattu, mam nadzieję, że taraz też wszystko OK, żeby nie było, że przedtem nic, a teraz jednak coś...
OdpowiedzUsuńNie nie, wszystko ok :) A że burak to fakt.
Usuń:***** dziękuję za troskę :***
Kiedyś wychodząc z banku przywaliłam w szklane drzwi, ostatnio idąc z mężem prawie w znak drogowy. uratował mnie ukochany, mocnym pociągnięciem za rękę. Nakrzyczałam zanim zdążył wyjaśnić, że mnie ratował :)
OdpowiedzUsuńJa nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich przypadków mojej genetycznie uwarunkowanej (ja po matce, a po mnie Kudłata) przypadłości. Ale dzieje się tego tyle, że tematów byłoby na kilka lat.
UsuńZnak drogowy też zaliczyłam. i szybę też w jakimś banku. Banki są złe :))))
Chichi... Nie wiem, dlaczego, ale po tym zeskrobywanym glucie przypomniało mi się mądre powiedzenie: "Pierwszy naleśnik jest jak pierwszy mąż. Zawsze nieudany".
OdpowiedzUsuń:))
A widzisz. Mi taki glut wychodzi raz na 50 smażeń. Więc się nie sprawdza :)
UsuńZazwyczaj dzieje się tak, gdy patelnia nie jest jeszcze dobrze rozgrzana, stąd mowa o "pierwszym".
UsuńI raczej tego męża miałam na myśli niż naleśniki :)))
Usuńściskam Cię kochany ty osiołku! Uważaj na głowę....jedną masz! I mam nadzieję, że teraz już ciasto wyjdzie idealne :) Ja ostatnio specjalizuję się w zwykłej Karpatce i okazało się że i na poprzednim i na dzisiejszym spotkaniu znikała z talerza w tempie ekspresowym :))) Fajnie! Lubię piec i gotować dla ludzi, którym to smakuje :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki wielkie!
Osiołku to chyba najtrafniejsze określenie :))))
Usuń:****
taaaaaa i to dardanelski na dodatek ;)))
UsuńHa! Wcale nie:))))
UsuńJesu!!!! Nie wybijaj sobie tak gwałtownie z głowy postów, ani innych rzeczy:( Pan to bażant i lemoniada:( No, dżentelmen z przeceny- kobieta szkodę sobie robi a osioł ani drgnie. Eh,,,,,,
OdpowiedzUsuńTo było niezamierzone, wierz mi :)
UsuńA facet cóż. Przemilczę:)
może Twój śmiech brzmiał złowieszczo i pan się przestraszył?
OdpowiedzUsuńale mimo to powinien zapytać, czy dobrze się czujesz. Chhyba, ze bał się też Twojej odpowiedzi ))
Może to wypowiedziane słowa: matko! jaka siara!!! spowodowały, że pan odpuścił. Może gdybym krzyknęła: moja głowa, to by zareagował :)
UsuńJa tak przydzwoniłam w szybę hotelu Victoria, kiedy się namiętnie przyglądałam, jak wygląda luksus. Trzeba Ci było nie patrzeć pod nogi tylko przed siebie... :)
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę... :)
taaa, z szybą to moja ciotka miała dzwon. Kiedyś narzekała: takie brudne szyby na tych wystawach! mogliby myć! i dźwięknęla w szybę, po czym powiedziała: kurcze! za czysta! nie widać że jest szyba! można sobie krzywdę zrobić! Była autentycznie zła. I nie dogodzisz takiej :)))
UsuńTaki obciach wykonał mój tato w Niemczech. Zdziwił się na widok - jak mu się wydawało - otwartego na przestrzał sklepu jubilerskiego z biżuterią na wyciągnięcie ręki. Zbliżył się i... przydzwonił w szybę. Wstyd mu było jak diabli, bo to było lato i się spocił, więc na tej niewidocznej szybie zostawił tłusty ślad po czole :))
UsuńJa od tamtej pory zawsze najpierw w takiej sytuacji wysyłam zwiadowcę czyli wyciągam palec i sprawdzam manualnie {:D} czy to szyba, czy nie...
UsuńA i tak szczytem wszystkiego w moim wykonaniu było stanie pod Mariottem w Warszawie i szukanie, gdzie on jest... :D
Ale nie przydzwoniłaś w hotel. To się nie liczy :))
Usuńte naleśniki to były po czy przed skrzynką :))
OdpowiedzUsuńDzień wcześniej :)))
UsuńKiedys pochyliłam się nad czymś w sklepie nie zauważając szyby - i ups -rysa na okularach;/
OdpowiedzUsuńDobrze, że krzywdy sobei nie zrobiłaś!!!