Jakoś to motyw przewodni tego czasu, więc chyba nie ostatni to był raz.
Ale teraz ciut inaczej.
Pisałam o gościu, w którego obronie stanęłam.
Żulernia z samego dna. Brudny, zniszczony, śmierdzący. Nie będę ukrywać i owijać w piękne słowa.
Taki gość ze spuszczonym wzrokiem. Niewyraźnie mówiący. Mówią na niego zombie, bo ciężko mu się chodzi. Osoba, którą na ulicy mijasz odwracając głowę. Być może nawet nie podejdzie po kasę. Nigdy nie widziałam, żeby nagabywał ludzi.
To jedyny klient, przy którym nie mam ochoty warczeć.
Po tamtej akcji zawsze mówi dzień dobry, proszę i dziękuję, mimo że każde słowo sprawia mu trudność. Stara się mówić wyraźnie.
Zastanawiam się czasem, czy tak mógłby wyglądać teraz mój ojciec, gdyby żył.
To przerażające, bo szedł na samo dno.
A jednak bardzo mi go brakuje.
Nie myśl o tym w ten sposób. Lepiej zostawić te jasne wspomnienia, radosne.
OdpowiedzUsuńWiesz, to jest dziwne, bo nie jest mi smutno. To raczej taka refleksja. Nie dane mu było stoczyć się bardziej, zmarł w wieku 43 lat. Na zawał, który był efektem picia i odstawienia. Nie lituję się też nad tym gościem. I nie jest mi go żal. Ma to na własne życzenie. Ale jednak widzę tam człowieka. Mimo wszystko.
UsuńNa takie sprawy nie mam nic... Bezradność może tylko.
OdpowiedzUsuńNathi... nie dołuj się rozpamiętując. Dreamu rację ma. Wracaj pamięcią tylko do tego co Ci dawało szczęście i przynosiło radość:) Ściskam mocno:)
OdpowiedzUsuńDobro zawsze zatacza krąg. Kto wie, może właśnie uratowałaś człowiekowi życie , a teraz widzi szansę odbicia się od dna.
OdpowiedzUsuńmam tak samo...to znaczy już o tym nie myślę.
OdpowiedzUsuń