sobota, 17 listopada 2018

[390]. Życie

Jak w Madrycie. Chciałoby się rzec.
Ale tak nie powiem. Z wielu względów. Chociaż nie powiem, jest totalne wariactwo, szaleństwo i metoda. Jest odwaga i strach. Za i przeciw. Jest tak jak lubię. Nie to, że nie lubię spokoju, siedzenia pod kocykiem z książką i herbata i nicniemuszenia. Lubię, a wręcz uwielbiam pasjami. Ale ten rok jest szalony. I już mogę powiedzieć, że go lubię. bo kto nie idzie do przodu to nie stoi w miejscu tylko się cofa. A ja вперед!
Po pierwsze:
Nadszedł dla mnie czas podejmowania decyzji, wprowadzania w życie planów, zmian, ogólna metamorfoza strefy komfortu. A raczej, nawet bardziej, opuszczenie jej. Albo lepiej, powolne wychodzenie.
Powolne, bo w tym przypadku nie mogę zrobić hop i już.
Będę o tym pisać, więc dowiecie się co i jak. Na razie grzecznie czekam na przyszły czwartek.
Po drugie:
Nowa praca.
Co mogę o niej powiedzieć? To, że takich właścicieli firm już nie ma. I nie, że to starsi panowie dwaj. Nie nie. Takich ze świecą szukać.
Że jestem wyganiana z pracy punkt 15. Nikt się nie krzywi, że muszę wziąć dzień wolnego, mimo, że pracuję dopiero dwa dni, tydzień, miesiąc. Szefowie z troską pytają, czy wszystko w porządku. Nikt do nikogo nie dzwoni, żeby zapytać, na której półce leży coś. Albo czy to czy tamto jest załatwione. I tu wchodzi całe sedno sprawy.
Na pierwszy rzut oka praca prosta jak konstrukcja cepa. Ale drugi rzut, czwarty i dziesiąty pokazuje, że żeby wszystko sprawnie działało, a działa!, trzeba wbić się w mechanizm działania. Bo wszystkie trybiki muszą...zatrybić. Jeden drobiazg, który może wydawać się mało istotny, jest widoczny dla wprawnego oka i zaburza system. dzięki temu, że tak to działa nie trzeba kombinować, wystarczy wiedzieć gdzie można znaleźć.
Piękne to, ale muszę zapamiętać mnóstwo schematów i nie mylić się. Irytuje mnie to, że czasem czegoś zapomnę. Że jestem wolniejsza niż moja mentorka, bo ja muszę "zbadać element", czyli zrozumieć celowość oraz powiązania.
Podoba mi się ta praca, ale nie wiążę z nią przyszłości. Z dwóch względów: jeden jest taki, że dziewczyna, którą zastąpię wraca za kilka miesięcy, a drugi niedługo poznacie.
Po trzecie: włączyła mi się opcja minimalizm.
Bo po pierwsze. A poza tym zaczął mnie irytować natłok rzeczy, które jeszcze niedawno wydawały mi się niezbędne. Teraz zbieram się do wywalania i przeglądania, mimo, że niedawno to robiłam. Robiłam, ale nie zrobiłam. Czas to naprawić.
Do tego wszystkiego dodam jeszcze tylko to, że dzisiaj i jutro szkoła, w niedzielę wagary, nie pójdę na tokarki, nad czym ubolewam okrutnie, ale będę w tym czasie w stolicy, na koncercie, więc się nie rozdwoję. Jutro za to po szkole idziemy na lodowisko.
A teraz idę spać. Jeszcze się tylko pochwalę, że zadania z pasowania na zaliczenie oddałam pierwsza. Jestem mega szczęśliwa. Nawet nie wiecie jak bardzo.



 

2 komentarze:

  1. W życiu chodzi właśnie o to, żeby być szczęśliwym.
    Szkoda, że praca idealna jest tylko tymczasowa.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.