sobota, 13 października 2018

[388]. Z drogi!

No dobrze.
Telegraficzny skrót*:
w dalszym ciągu jestem zachwycona kursem. Tym bardziej, że mieliśmy programowanie. I albo ja jestem taki geniusz, albo trafiłam na słabeuszy. Wszystko pierwsza! Najszybciej! Najlepiej!
Nie tak do końca, ale fakt, byłam pierwsza. Zamotałam się w ostatnim zadaniu, ale pogoniłam wykładowcę, który jest z tych, że podchodzi, poprawia i nie tłumaczy. Powiedziałam: nie chcę, ja sama. Pan powiedział ok i sobie poszedł. Na moją soczystą zmemłaną w ustach urwę, kolega, który nie ogarniał, a siedział obok, niestety, powiedział: spokojnie, wyluzuj, po co się denerwować.
Zerknęłam na jego monitor i...fakt, po co się wkurzać, jak ja pisałam już drugi program, a on miał dwie linijki pierwszego.
W każdym razie podoba mi się ogromnie. Nie mogę się doczekać następnych zajęć.
To tyle o szkole, bo nie będę zanudzać.
W międzyczasie zmieniłam pracę.
Bo chyba nie mówiłam, że zatrudniłam się przez agencję na linii montażowej elektroniki. Taki reksio ze mnie był. Po parę tysięcy tych samych elementów trzeba było obrobić.
Fajnie. Ludzie w porządku, ciepło, sucho, sympatycznie. Tylko praca na akord, daleko i nocki.
Mój organizm powiedział stanowcze NO WAY!
Dzisiaj rano zeszłam z ostatniej nocki i powiedziałam nigdy więcej. Zmęczenie fizyczne, psychiczne i nie wiem co jeszcze. Powieki z ołowiu, uczulenie (zapewne na latający w powietrzu nikiel), bo początek sezonu grzewczego tak na mnie działa, a tam grzali. Suche powietrze do tego.
Tak serio to traktowałam to przechodnio. Na jakiś czas, aż znajdę to, czego szukam.
I znalazłam.
Zadzwonił do mnie miły pan, zapytać, czy jestem zainteresowana. Nie bardzo kumałam skąd się urwał, bo moje cv dostał ponad miesiąc temu. Ale ochoczo się zgodziłam. Umówił mnie na spotkanie, na które jechałam tuż po nocce wczoraj. Później przeszperałam wysłane maile, żeby skojarzyć gdzie to ja się pcham. Aż mnie zatchło, kiedy zobaczyłam, że to właśnie to.
Postanowiłam, że będę tam pracować.
Pojechałam więc na spotkanie, po drodze zobaczyłam, że jest biblioteka i pomyślałam, że świetnie, będzie blisko, siadłam przed trzema osobami i zaczęłam odpowiadać na pytania. Cud, że nie usnęłam w połowie zdania.
Najlepsze jest to, że pani wałkowała mnie od strony księgowej. Zapytałam czy mam odpowiedzieć gdzie muszę klikać w programie, czy opisać proces tworzenia dokumentów, bo nie bardzo wiem. Potem przyznałam się, że angielski kuleje, ale jest i dam radę.
Najlepsze było jak panowie mnie odpytywali. Najpierw o pracę, co robiłam itd. Ale ostatnie pytania były o ... moje hobby. A że przez całą rozmowę byłam sobą, tak i tu odpowiadałam co o tym myślę.
Więc pływałam po morzach, narty tylko we Włoszech, a najlepsza rzeka do spływów to Drawa.
I tak mi się wydaje, i myślę, że mam rację, że te trzy ostatnie odpowiedzi zaważyły.
Miałam dostać odpowiedź o tym czy przyjęto mnie, czy nie, za kilka dni. Telefon miałam kilka godzin później.
Także wypowiedzenie złożyłam, i za tydzień idę do pracy. Nowej. Tej, którą chciałam.
I to jest najlepsze podsumowanie ostatniego tygodnia.
Bo nie powiedziałam jeszcze, że mało brakowało, a zostałabym listonoszem. Tylko po rozmowie z naczelnikiem, który uznał, że skoro ze mną rozmawia to już pozamiatane i nie ma nad czym się zastanawiać, intensywnie chciałam tej pracy, do której ostatecznie idę. Myśli mają wielką siłę, a ja myślałam o tym, że nie chcę w mrozie, deszczu, zimnie, gorącu zapierdzielać na rowerze z listami, chociaż bardzo lubię poniższą piosenkę. I pracę na poczcie.
 I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś.

(* żartowałam)



14 komentarzy:

  1. normalnie jak Cie czytam, to przypomina mi się kobieta pracującą, co to żadnej pracy się nie boi, w brawurowej kreacji Ireny Kwiatkowskiej ))))oraz bardzo ci gratuluję tej wymarzonej pracy i zazdroszczę determinacji w dążeniu do celu ))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daleko mi do Ireny Kwiatkowskiej, ale jak czasem opowiadam gdzie pracowałam, co robiłam, co umiem itd, to mam wrażenie, że Kwiatkowska jestem.

      Usuń
  2. Ale ta wymarzona praca to w końcu co? Bo przestaję za Tobą nadążać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie tam, sprzedaż hurtowa. Prawie po fachu, co to go zdobywam :)

      Usuń
    2. Czyli jesteś zadowolona i właśnie o to chodzi! Trzymam kciuki, Natt, żeby szło coraz lepiej.

      Usuń
  3. Podobnie jak Frau, już się 3 razy zgubiłam😀 Ale gratuluję z całego serducha ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale że co? No pracowałam w fabryce (jeszcze 3 dni tam będę), byłam na rozmowie na listonosza, ale nie chciałam po wizualizacji przyszłej pogody, a teraz już nowa praca, w hurcie, techniczna. To co Natt lubi najbardziej.

      Usuń
    2. Jeżeli to, co lubisz najbardziej, to baw się dobrze i trzaskaj kasę na potęgę 😘

      Usuń
    3. Z tą kasą to jest wiadomo jak.

      Usuń
  4. biegnij zatem i nie zważaj na wredne kłody pod nogami .macham z Wajkowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odmachowywuję! Na wredne kłody mam piłę mechaniczną :D W sensie olewam ;)

      Usuń
  5. no BRAWO TY :) a listonosz byłby z Ciebie kiepski ;DDD

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.