piątek, 27 lipca 2018

[381]. Piszę.

Kiedyś, w 2011 roku, poznałam Kogoś.
Wtedy byłam na pograniczu, bo wyprowadziłam się z domu, zostawiłam, co zostawiłam, rozpoczął się nowy etap.
Skasował mi się blog onetowy, który prowadziłam od 2007 roku. Potem miałam inny na blogerze i to było miejsce wylewania żalu i smutku, bardzo mi potrzebny. Nie mogę się tam już dostać, nie pamiętam hasła, a gmail mnie nie chce wpuścić. Niestety.
Kilka miesięcy po rozpoczęciu naszej znajomości namówiła mnie, żebym pisała.
I wtedy mniej więcej zaczęłam Was poznawać, czytać, a z niektórymi rozmawiać.
A właściwie z jedną osobą. Do której dzisiaj piszę.
Piszę do Ciebie.
Jesteś taką latarnią, która wskazywała drogę, choć nie zawsze się z Tobą zgadzałam.
Ale ta niezgoda zmuszała do weryfikacji, sprawdzenia innych ścieżek, przemyśleń i, co tu dużo mówić, kształtowała, wyjaśniała i pomagała radzić sobie. Ze wszystkim. Emocjami, życiem, przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. 
Ogrom pracy nad sobą wykonałam wcześniej, ale szlifowanie załatwiłaś Ty.
To Ty nazwałaś rzeczy po imieniu. To od Ciebie wiem, że jestem DDA. To rozmowy z Tobą pomogły pozbyć się żalu o przeszłość, dzieciństwo i późniejsze życie.
Nie zabieraj mi tych chwil, kiedy mogę przycupnąć na Twojej sofie i popatrzeć. I posłuchać. I kiedy czuję się częścią tego świata, mimo, że daleko.
Nie mów, że to koniec.
Może, tak samo jak mi, wydaje się Tobie, że to nie ma sensu, ale zobacz. Jestem ja, na pewno nie tylko, ale jestem. Czy potrzebuję tego, co piszesz? Tak. Nie po to, żeby wiedzieć, śledzić, grzebać w Twoim życiu. Po to, żeby wyczytywać między wierszami to, co istotne. Przesłanie. Znak. Sygnał.

Całym sercem:




1 komentarz:

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.