środa, 25 kwietnia 2018

[368]. Perypetie w monopolu #1

Pierwsza nocka, ba! pierwsza samodzielna zmiana za mną. Nocka spokojna, bez ekscesów.
Obraz społeczeństwa z dzielni:
- 1 rozstanie
- nie mogę spać i tak spaceruję - 1
- ja tu pracuję naprzeciwko co noc - 1
- kilkanaście zakupów standard
- kilka zakupów niestandardowych.

Obserwacje poczynione już wcześniej nie napawają optymistycznie. Wycinek ludzkości odwiedzający mój sklep przejawia tendencje do upadku, staczania się po równi pochyłej w tempie przyspieszonym.
Przerażają kobiety, naprute od rana, ledwo stojące na nogach, udające, że to dla koleżanki.
Przerażają starsze panie, które każdą znalezioną butelkę zwrotną myją i przynoszą, bo emerytury nie starcza.
Przerażają robotnicy, którzy na śniadanie kupują flaszkę i popitkę. 
Przerażają wstydliwi panowie, jeszcze eleganccy, ale chowający pośpiesznie w aktówkę mini flaszkę, lub dwie.
Nie żebym tego nie wiedziała wcześniej. Wiedziałam. Ale dopiero styczność z tym osobista daje emocjonalnego kopa.
Na przykład taki pan, który kupuje piwo, żeby zagłuszyć niemiłe uczucie po gastroskopii. "Bo ja mam rozwaloną wątrobę, to się przyczepili i mnie z każdej strony teraz badają". Wyniki gastro mi pokazał. Nie wygląda dobrze, ale ja się nie znam. Pan trafił na SOR i od tego czasu jest badany na wszystkie możliwe sposoby. Prawie na cito. Nie czeka pół roku, czy dwa na rezonans. Bo ten typ nie pamiętałby za tydzień, że ma gdzieś iść na badania. Sprawiedliwość? Hm. Powiedział, że nie powinien pić i zaśmiał się diabelsko.

Rozstanie zaznaczyło się piwem, które dziewczę nosiło w kieszeniach. Przyszło dwa razy, "bo wie pani, koleżanka się rozstała, a ja tylko donoszę". Na pytanie, które chyba było już za trudne, czy na smutno czy na wesoło się rozstała, dostałam odpowiedź, że na pijano. W sumie logiczne. 

Zakupy niestandardowe to kubuś malinowy i czekolada, gdzieś tak o drugiej w nocy.

Ale też żeby nie było tak niefajnie: mam adoratora!
Zrobił zakupy i mówi, że w sumie to chciałby jeszcze coś. Ja, zupełnie nieświadoma, wiecie, już północ minęła, pytam co jeszcze podać. A ten: numer telefonu. Zatkało mnie, zaczęłam się śmiać i mówię, że się zastanowię (sic!). Powiedział, że cierpliwie poczeka, bo on tu przychodzi co noc i pracuje po drugiej stronie. Tak jakby strzał w kolano.
Niestety, zakupy pana nie napawały optymistycznie co do jego przyszłości i zarazem mojej, więc raczej nie stanie w konkury. Poczekam na innego księcia z bajki.

To tyle z pola boju. 
Dzisiaj powtórka z rozrywki.
Trzymajta kciuki.


7 komentarzy:

  1. Ten kubuś i czekolada to na bank dla ciężarnej żonki:)) Albo istoty na słodyczowym głodzie:)
    A w temacie adoratorów to raczej lepszych nie uświadczysz po północy.Jaka pora taki adorator. Ważne, że jest.:)

    mła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Lepszego tam nie będzie. To ja już wolę być sama :D

      Usuń
  2. Doktorat z socjologii przewiduję 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest myśl! Przekrój społeczeństwa w oparciu o zakupy w monopolu, na podstawie badań zachowań nocnych obywateli.

      Usuń
    2. a może by tak opowiadania wydać? Spisuj Natthi historie ludzkie, będzie zbiorek:)

      Usuń
  3. To cholernie ciężka praca.
    Mój kolega pracował w sklepie nocnym, własnie na stoisku monopolowym. Strach człowieka ogarnia...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieżka praca. Czytałam i się zastanawiałam, ile dałabym rade. Podziwiam. Trzymam kciuki z całych sił. Pozdrawiam bardzo serdecznie. :))

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.