czwartek, 5 kwietnia 2018

[363]. Walczę

Nie nie, zbroja wisi na kołku, miecz leży w schowku i rdzewieje.
Wróciła ta zaraza, która już sobie poszła i dała mi spokój. Nie wiem kto mi tak źle życzył, ale po tygodniu swobodnego oddychania, spania i życia musiałam odwiedzić mojego ulubionego lekarza w celu uzyskania recepty, osłuchania i określenia co to za menda nie daje mi spokoju.
Więc. Jak leżę na lewym (!) boku, to mi bulgocze. W oskrzelach. Myślałam, że to dziura po sercu, bo przecież nie mam serca, albo może dziura w płucach, ale nie. Kaszel od poniedziałku jest taki, że umarlaka by obudził, dlatego nie udzielam się na cmentarzach, bo byłby Świt Zombie. Jak nic.
Umarlaka, jak umarlaka. Ja zasnąć nie mogłam! Dopiero wczoraj, jak wytargałam wszystkie poduszki wolnego stanu i ułożyłam w stos, wypróbowałam różne pozycje. Z poduszkami łatwiej, tu podłożysz, tam niżej. No i wyszło: jedynie na wznak. Na boku lewym bulgocze i nie można złapać tchu, na prawym lepiej, ale po minucie jest już tyle do odkaszlnięcia, że najpierw lecą ...rwy, a potem kaszlę. I tak przespałam prawie całą noc. Ja myslę sobie, że poduszki to jedno, ale mleko z czosnkiem i miodem to drugie. A trzecie to sinupret, o którym za chwilę.
Poszłam się poskarżyć panu doktorowi. Bo tak naprawdę to tym razem to co innego. Leciało mi z zatok takie żrące coś. Podrażniało gardło. I kaszel. No i tak się baktery zagnieździły w oskrzelach, gdzie słychać coś na wydechu. nie wiem jak on to słyszał, ten mój doktor, bo wdech - kaszel, wydech - kaszel.  Żeby nie było: głowa nie boała mnie nawet przez chwilę, nie wspominając o uciskach, zatkanym nosie i innych objawach. Jak wyczułam to lecące wczoraj, to wygrzebałam z czeluści reklamówki przeznaczonej do zwrotu w aptece ten sinupret. Sprawdziłam datę i powiem szczerze, że albo jeszcze rok jest ważny, albo od 3 miesięcy już nie. Pomógł, bo mi się nic nie klei do gardła, a zażyłam na własną odpowiedzialność. Nie krzyczeć.
Diagnoza: atypowe zapalenie oskrzeli.
Antybiotyk. 
No to dogorywam w domu, ale już mnie nosić zaczyna.
Na to wszystko Kudłata:
- Ty nie możesz normalnie jak każdy?? Nawet zapalenie oskrzeli musisz mieć nienormalne??
Także ten.

A wędlinka wyszła taka pyszna, że mamy dzisiaj czwartek, w poniedziałek zdjęłam ją z haka i...jest mały ogarek. Zeżarli. A miałam taką nadzieję, że nie lubią.
Poprawka: nie ma. To własnie prawie wydarłam dziecku z gardła, żeby strzelić fotkę..




11 komentarzy:

  1. no i leż kobieto plackiem i wychoruj do końca, bo jak nie wychorujesz, to się zaraza wróci egen. Zdrówka i odpoczynku.
    ściskam wiosennie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wróciła. Minimum aktywności uprawiam, tyle, żeby nie umrzeć z głodu. Dziękuję i wzajemnie!

      Usuń
  2. No coś wisi w powietrzu paskudnego...ewidentnie. Gdzie nie spojrzę tam chory ludek. Trzymaj się Natthi, choruj cierpliwie...
    tfuuu...ZDROWIEJ cierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choruję niecierpliwie, bo jesli się ktoś odezwie i wezwie mnie na rozmowę (taka naiwna jestem) to jak pójdę, charcząc i kaszląc z obłędem w oczach..

      Usuń
  3. Kurcze! Następna! Nasza Młoda też nie miała czasu chorować, teraz wylądowała u pulmunologa. Leż plackiem i się nie ruszaj!!! A mięcho- magiczne😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja się z pierwszego wyleczyłam! była kontrola i było ok. Tydzień później mam następne...inne. Teraz już lepiej, ale tak, lezę, śpię i marzę o zdrowiu. Mięsko - następne nastawione.

      Usuń
  4. Uwielbiam takie "dojrzewajace" wedliny, juz nie raz robilam i nawet mam super sposob na taki schab dojrzewajacy w lodowce bez zadnych cudow:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam. Następne się robią. A przepisem się podzielisz? :D

      Usuń
    2. To w sumie zaden przepis bo przyprawiasz schab jak lubisz sol, pieprz, ziola itp. Caly mik polega na tym, zeby ten schab polozyc tak zeby nie dotykal naczynia czyli zeby byl dostep powietrza ze wszystkich stron.
      Ja to robie ukladajac drewniane patyki do szaszlykow na brzegach naczynia i na tym ukladam schab, lezy sobie tak ok 3 tygodni, czasem dluzej (w zaleznosci od wagi) i gotowe. Potem tylko cieniutenko pokroic i jest pyszny.

      Usuń
    3. Oczywiscie schab lezakuje w lodowce, bo nie napisalam.

      Usuń
    4. Hm. To bardzo podobnie tu, z tym, że dotyka, a na koniec jak już jest w przyprawach, po pięciu dniach lodówkowej obróbki wiesza się go na 4 dni w pończosze w przewiewnym miejscu.

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.