wtorek, 2 grudnia 2014

[321] Ech, życie...

Na początek emocjonujące rozwiązanie zagadki. Nie, Dreamu, nie trafiłaś, ale byłaś blisko. Pomyliłaś się tylko o 1!


Reszta emocji, zupełnie jak w kinie akcji. Żartowałam.
Wybrałam się na pocztę. Przypisaną temu adresu. Pierwszy raz, dodam na swe usprawiedliwienie.
Oczywiście co pierwsze robi Natt, jak ma gdzieś dojść / dojechać?
Sprawdza wszystko na mapie, jak na geografa przystało. A że leniwy geograf ze mnie i nie posiadam papierzastej mapy, nad czym ubolewam, ale szkoda mi kasy szczerze mówiąc, skoro wszystko w internetach jest, to korzystam z map google. Bo lubię. 
No to zobaczyłam.
Potem skorzystałam z jak dojadę, bo też lubię. No i tu zaczęły się schody. Bo jakoś krzywo spojrzałam i ...jak wysiadłam z autobusu to poszłam sobie w ... siną dal. Jakieś 3 km musiałam sobie przejść, bez pobocza, terenem fabrycznym, więc tiry i inne pojazdy na mnie dziwnie patrzały. Ale szłam, w cichości klnąc, bo o ile w głowę nie marzłam, w nogi nie marzłam, w cyc...w plecy i przód też nie marzłam, to zmarzłam niemożebnie w ręce. W rękawiczkach były! Chyba mi się zużył windstoper w moich ukochanych czarnych narciarskich. Bardzo cierpię z tego powodu.
No i doszłam do tej poczty, zrobiwszy ogromne kółko po bezchodnikach. W połowie drogi przyznałam sama sobie nagrodę w kategorii survival. Jednak prawdziwa natura wychodzi. Znaczy ten wczesnodziecięcy blond. Przeżył.
I tak, pokonana, nie tylko przez drogę na pocztę, ale także przez randkę, która nie doszła do skutku, bo facet to świnia, pojechałam do szpitala, pograć w genialną grę, którą zakupię, jak tylko znajdę na nią fundusze. 
Oraz poszukam puzzli, tak około 10 tys. elementów. Podobno to uspokaja.
A propos puzzli.
W szpitalu są panie, które przychodzą i smęcą. Takie KO. Przynoszą gry, układanki, a także znęcają się nad dziećmi, każąc im robić ozdoby. No to te dzieci na początku niechętnie, ale potem z wielką radością robią: aniołki, choinki, gwiazdki, grają w rewelacyjne gry planszowe, dają się wciągać w rywalizację. Tablety idą na bok. A taka pani to skarb. Musi być upierdliwa i marudząca. nie odpuszcza, zupełnie jak Tommy Lee Jones w Ściganym. Jak bulterier, jak złapie, to nie puści. I bardzo jestem pani KO wdzięczna. 
Ale. Pani, zobaczywszy Młodego, przyniosła mu puzzle. Taka żenada, że Młody mało pani wzrokiem nie zabił. To tłumaczę pani, że motylka to on układał nie będzie, bo ten etap rozwoju ma za sobą już od jakichś 5-6 lat. To pani przyniosła, tadam!, 100 elementów. Już nic nie powiedziałam, ale pani widząc jak na nią patrzę mruknęła pod nosem: to też za łatwe..Więcej nie próbowała, ale przyniosła kilka świetnych gier i jutro zamierzam je przetestować, a potem się zobaczy. 
Taka zaleta szpitala.


8 komentarzy:

  1. Dawaj nazwy planszówek, szczególnie tych do grania we dwoje, oraz co wygrałam? :) Eeee, no chyba nic, bo jednak nie trafiłam ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wsiąść do pociagu, wersja europa i USA. I nie tylko planszówki. Ale np. Blokus, Anty-wirus. Nie pamiętam teraz co tam jeszcze było.
      Czy wygrałaś? To się okaże :)

      Usuń
  2. blokus jest mega! :)
    zdrowiejcie :) :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile tych połączeń???? Matko, kochana!!! Ja po 10 pewnie poszłabym tam osobiście :)))
    Gry planszowe - uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już dawno odeszłam od laptopa i tv bawiąc się z siostrzeńcem. Gramy w "Chińczyka", "Listonosza" albo czytamy o przygodach bociana Kajtka. I o wiele ciekawiej spędzamy czas bez różnorakich technicznych nowinek :-)
    Ps. Nie znoszę chrumkających mężczyzn...brrr....

    OdpowiedzUsuń
  5. to i Ty przy okazji trochę się pobawisz :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.