poniedziałek, 1 grudnia 2014

[320] Matka wyrodna

Leżymy w szpitalu dalej. To znaczy właściwie nie leżymy, bo leżeniem to tego nazwać nie można.
Młody dzisiaj miał focha, ale mu minęło i skończyło się na całusach i wyznawaniu miłości.
Ja też nie siedzę tam ciągle. Na noc nie zostaję, w dzień też wychodzę. Młody jest na tyle samodzielny, że nie ma obaw. To dziecko jest inne.
Obok leży chłopak starszy o 4 lata i to jest tragedia. Jestem zniesmaczona i niesamowicie szczęśliwa, że udało mi się, przynajmniej do teraz, wychować moje dzieciaki na takie, jakimi są.
Nie będę opisywać, ale Młody zawstydził gościa wielokrotnie. Co odniosło skutek pozytywny, więc może przynajmniej przyłoży się ów gość do rehabilitacji. Bo dolega mu to samo co Młodemu.
Co u mnie? Latawica jestem. Znaczy z racji uziemienia, jednak, szpitalnego, ograniczony łańcuch mam, ale załatwiam milion spraw. A kto mi zabroni. Przestałam już składać rano łóżko, i bardzo mi się nie podoba bałagan na stole, ale trudno. Jutro muszę odebrać trzy polecone, od piątku czekają na mnie. A potem mam randkę. Tak dla rozrywki. A potem oczywiście wracam do szpitala.
Niestety, jutro ominie mnie obiad. Obiady są całkiem niezłe. Młody je różnie, nie wszystko mu pasuje, ale zawsze czymś się podzieli. Najczęściej zupą. I ziemniakami. Tak więc nie chodzę głodna. Co mnie zadziwiło, nie ma przydziałowych kanapek na śniadanie i kolację, tylko tyle, ile ktoś chce. I zawsze jest wybór z czym te kanapki mają być. To był dla mnie szok. Ale dzięki temu wychodzę stamtąd najedzona. Bo panie same proponują wszystkim. Zupełnie jak nie w Polsce.
Kolejny plus szpitala: Młody ma wszelakie badania. Jutro okulista. Boreliozę wykluczono. Słuch ma dobry. Kręgosłup w porządku. Co mnie dziwi, bo kto go widział to wie, jaka to chuda szkapa jest. Nie zmógł go tornister.
A jeszcze o oczach. Młodemu pogorszył się wzrok. Wiem, że to rodzinne, więc postanowiłam go zapisać. Zapisy na przyszły rok były od piątku. Siedziałam więc w sali i klikałam.
Zgadnijcie, ile razy próbowałam się połączyć, zanim udało mi się zapisać nas wszystkich do okulisty? Ciekawa jestem kto trafi. A jutro pokażę Wam zrzut z ekranu.







5 komentarzy:

  1. Szpitale, lekarze i mnóstwo innych codziennych sprawunków...oj skąd ja to znam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Szpitale, lekarze i mnóstwo innych codziennych sprawunków...oj skąd ja to znam...

    OdpowiedzUsuń
  3. na oddziałach dziecięcych często tak jest, z jedzeniem, ale Ty matko wyrodna, Naszej "chudej szkapie" nie wyjadaj!!!! .... :)))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. ja mam zupełnie inne doświadczenia z oddziałem dziecięcym, ale fakt, że ten o którym piszę jest znany z podłego traktowania, tak pacjentów jak i ich rodziców. Ale tak jak wredny jest tam personel pomocniczy tak dobrzy są lekarze - fachowcy... no więc cóż robić....
    A dzieci masz fajne bo Ty jesteś fajna... no i co tu dużo więcej gadać ;))) :*******

    OdpowiedzUsuń
  5. Obstawiam 37 razy... klikanie znaczy, szpitala nie zazdraszczam. Trzymajcież się ;* Mam gotową przesyłkę, wyślę, jak się szpitalnie ogarniecie, żebyś mogła odebrać, zamiast popędzać na pocztę.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.