sobota, 18 października 2014

[306] W aktach

Na północy bez zmian.
Czyli u mnie.
Czyli nic się nie zmieniło, dalej mężatką jestem i ...[tych słów już nie używam].
Co ma być to będzie.
Wierzę, że będzie tak, jak ma być.

Akt 1.
Dzwonię sobie do sądu. Dowiedzieć się co i jak. Dowiaduję się.
Dzwonię więc do kancelarii, dowiedzieć się co i jak. W końcu zapłaciłam ciężkie pieniądze za obsługę. DOWIADUJĘ SIĘ ZUPEŁNIE CZEGOŚ INNEGO. Wolałabym wersję optymistyczną, czyli kancelaryjną (a że nieprawdziwą to trudno), że jestem już po, że czekam tylko na podpis sędziego. Trudno, zniosę to jakoś. Ale żeby nie było, w poniedziałek idę po pomoc w tej sprawie, bo sobie nie pozwolę.
Z powodu powyższego nastąpił
Akt 2.
Telefon wyładował mi się trzy razy. Dzwoniłam do wielu osób, które czekały na wieści, ale w sumie po to, żeby po prostu postawić się do pionu. Tak jak powiedziałam jednej z tych dobrych dusz, musiałam usłyszeć kogoś pozytywnego. Usłyszałam. I w sumie zeszło ze mnie całe napięcie. Zresztą po potężnym, nazwę to dzisiaj delikatnie, zdenerwowaniu, przyszedł czas na śmiech i żarty. Bo tak naprawdę nie umiem długo tkwić w złych emocjach. Szkoda mi na to czasu. I szkoda mojego zdrowia.
Akt 3.
Na świecie są ważniejsze rzeczy niż moje problemy. Na przykład takie.
Jadę autobusem ratować świat.
No dobra, jadę zawieźć aspirynę pewnej chorej babie. I jadą laski z gimnazjum.....
I rejestruję taką rozmowę:
- jeny, słyszałyście? Ona powiedziała, że będą dwa sprawdziany w miesiącu! Jeny...ile ja będę miała jedynek....
- no ja się nastawiam na dwójki, jakoś to będzie.
Miałam ochotę odwrócić się i wycedzić przez zęby:
- to się k...wa uczcie, debilki.
Oczywiście nie zrobiłam tego, ale miałam naprawdę ogromną ochotę albo zabić, albo zapłakać nad przyszłością tego narodu.
Ale ulga przyszła w innym autobusie. Kiedy to młodzieniaszek, też jakieś ryczące gimnazjum, włączył sobie muzyczkę w telefonie. Muzyczka to jakiś polski rap, czy inny hip-hop. Nie lubię polskiego, więc mnie wstrząsło. Dogłębnie. Autobus pełen ludzi. Nikt nie zareagował. Zareagowała na to moja znajoma, której powiedziałam:
- zaraz dla kontrastu włączę Testament, albo inne żelastwo.
Powiedziała coś tam do niego, ale ją olał. No to uśmiechnęłam się uroczo, a wiedzcie, że potrafię, odwróciłam do gówniarza i głosem na poziomie ściszonego radia powiedziałam, patrząc mu w oczy:
- wyłączysz to, czy nie?
Wiecie, chyba miałam coś jednak w twarzy takiego, że spuścił wzrok, zmielił coś pod nosem i wyłączył.

A tak naprawdę powiem Wam jedno:


Na dziś:
Elektryczne Gitary - Wszystko chuj



10 komentarzy:

  1. uuuaaaaaaa
    boję się cokolwiek powiedzieć! :))))
    a właściwie to się nie boję, ale nie będę bo byłyby to słowa mocno niecenzuralne pod adresem wiadomo kogo.... a więc całujjjjjeeeeee :*********

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e tam! szkoda nerw, kochana :)
      Co niezmienialne to niezmienialne. żadne słowa nie pomogą, a po co mam się denerwować.
      I śpiewamy refrenik....
      :****

      Usuń
  2. Taaa.., swego czasu, utwór, który do posłuchania zapodałaś był moim hymnem i brzmiał mi w uszach non stop. I nie rozumiem...jak to tak. Ja myślałam, że to już dawno po, a Ty jeszcze czekasz ?? No to wcale się nie dziwię, że Cię wścik opanował.:( Wyrazy współczucia Natthi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Może to powinno potrwać, ale będzie raz a dobrze. Mam taką nadzieję i tego Ci życzę. Co do przekazu dnia... hmmmmm... jestem jednak inne pokolenie i jakoś to słówko mi nie pasi:( Wolę tradycyjny- luzik:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to trzymam kciuki za pomyślność w wiadomych sprawach i gratuluję odwagi, dzisiaj to nie wiadomo jak gówniarz może zareagować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, odwaga wtedy była na drugim planie. Adrenalina była w takiej ilości, że uchhh... :)

      Usuń
  5. ojj widzę , że nie jestem sama w tym co we mnie, jak dobrze , że się tu znalazłam :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.