wtorek, 7 października 2014

[305] Idź spać

Po nieziemskim ...jakby tu dyplomatycznie to nazwać...a co sobie będę żałować, po zajebistym wqrwie, przyszedł spokój.
Myli się ten, kto myśli, że mogę już sobie swobodnie zmienić nazwisko. Albo że wszelkie sprawy zostały przyklapnięte papierem. Dział sprawiedliwości, szlag by go trafił, ma dużo czasu (np. daje sobie 3 tygodnie na sprawdzenie, czy przelew, który idzie góra 3 dni, doszedł na konto...), a druga strona, mimo, że niczego nie osiągnie, wykorzystuje każdą możliwą kropkę w procedurach. "Dla dobra dzieci".
Tu zamilknę jednak. Bo osiągnięta wewnętrznie nirwana odgalopuje w siną dal.
A spokój osiągnęłam niejako siłą woli. W eter poszło to, co mi leżało na wątrobie, bardzo było soczyste i niecenzuralne, ale w końcu, po 3 latach, miało prawo się ulać. Nawet tak niespotykanie spokojniej osobie, jak ja.
Ale teraz, dzisiaj, doszłam do punktu, w którym mam w końcu prawie porządek, piękny nowy balkon, nie ma już rusztowań - przynajmniej do wiosny, jest przepiękna pogoda, dzieciaki urodziły się ponownie oba, Młodemu moja koleżanka nawet upiekła tort. Mam nadzieje, że choróbska poszły sobie w cholerę.
Mam nadzieję.
Mam mnóstwo pomysłów.
Zrobię sobie mapę i zrealizuję je krok po kroku.

Cieszę się, że na mojej drodze pojawiają się takie osoby jak na przykład ta, z którą dzisiaj poszłam na kawę. Hoduje pozytywne myśli i jest niesamowita. Za każdym razem mało mi tych spotkań, stanowczo za krótko trwają. Bo tak fajnie spotkać bratnią duszę.

Czasu mi brak. Nie ma ktoś nadmiaru? Tak tyci, może ze dwie godzinki, z dziennym światłem, wypoczęte. Mogą być nawet zachmurzone, deszczowe, z wichurą. Przydałyby mi się. Wtedy mogłabym zadzwonić do paru osób, napisać co trzeba, zrobić co zaplanowane. A tak wstaję o świcie, o 20.00 padam na twarz. O ile jestem w domu. Bo na przykład na takim przystanku, bez wzbudzania podejrzeń, spać się nie da. Nie próbowałam, ale tak przypuszczam.
Za to wiem jak to jest rozmawiać z osobą, która zasypia na stojąco. Wczoraj miałam okazję. Zadzwoniłam do koleżanki, załatwiałyśmy ważną sprawę, ale to ja ją robiłam. Potrzebowałam danych. Ponieważ robiłam to pierwszy raz, nie wiedziałam co i jak, więc zadzwoniłam.
Po drugiej stronie wesoły głos, wyluzowany, jakieś głosy w tle (myślałam, że jest na imprezie, w pubie). I rozmawiamy. Nie mogłam się zalogować do poczty. Więc ona zmieniła hasło. Pytam o dane. Wstaw swoje. Zapaliła mi się lampka. A tu co. To. I mówi: zasypiam. No to mówię: ok, jakby co zadzwonię. Doszłam do punktu, że bez niej ani rusz. Dzwonię. A ta mi coś mówi: czyipół. Pytam o coś i nic. To mówię: idź spać. Intuicyjnie pozmieniałam dane na odpowiednie, wpisałam co trzeba. Zdążyłam.
Dzisiaj ta do mnie dzwoni i mówi: tyyyyy myślałam, że mi się śniło, że z tobą rozmawiałam i aż sprawdziłam telefon. Rozmawiałam z tobą!!!! Ale o czym???  
Taaaaaaaa....

6 komentarzy:

  1. Moja lista pomysłów wisi i czeka, aż mi czucie w palcach wróci...
    Działań wymiaru sprawiedliwości komentować lepiej nie będę...
    Oraz... gdy mnie łapie takie niewyspanie, to też jestem nieprzytomna do kwadratu :)))
    Trzymaj się :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff, jesteś ... już się martwiłem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wewnętrzny spokój osiąga się ciągłym treningiem :)) pod warunkiem oczywiście, że życie nie przesadza z ilością prowokacji...

    OdpowiedzUsuń
  4. Snu ciągle mi brakuje, za wcześnie muszę wstawać, a wieczorami żal spać, a dzieje się tak, że oczywiście też czasu za mało... Nawet zaczęłam czytać bloga na ten temat - http://www.paniswojegoczasu.pl . Na pewno znajdziemy jeszcze więcej czasu i bardziej "przyziemną" kawiarnię :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. tak...
    ale o czym ja tu chciałam :DDD

    i dobrego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Też poszukuję tego czasu, którego złapać nie mogę. Jakoś ostatnio ucieka i ucieka..

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.