czwartek, 17 lipca 2014

[294] Domek

Od środy jestem kursantką.
Tworzę, a raczej odtwarzam różne obrazki i loga znanych firm. I tak mam na swym koncie znaczek Volvo, BMW, PZU i kilku innych. Bawimy się Corelem i bardzo mi się to nie podoba. Ale zaczęło się tak.
Był telefon, czy jestem dalej zainteresowana. No jak nie, jak tak. No to skierowanie. Pojechałam do urzędu. Nalatałam się jak głupia po kilku działach, odpowiedziałam na mnóstwo pytań i po raz kolejny upewniono się, że mam kwalifikacje i że się nadaję na kurs. Jakoś cudem przeżyłam.
No to w środę udałam się na miejsce, czyli, tradycyjnie, drugi koniec miasta. Bo przecież nic w centrum, gdzie jest trochę bliżej nie można zorganizować. Bo po co. Trudno. Jedyny plus, że jadę jednym autobusem z jednego końca (u mnie jest pętla), na drugi (na drugą pętlę). Wstaję więc jakby o świcie. Nawet sieciówkę kupiłam, bo bardziej mi się opłaca.
Udałam się na miejsce, znalazłam je na wyczucie i trochę wspomogłam się GPS-em. Bo wiedziałam gdzie, ale trochę zagmatwana sieć ścieżek była. Dzisiaj znalazłam proste dojście bez krążenia.
Usiadłam sobie w ławce. Poczekałam, aż dostanę sprzęt, czyli laptopa. Po czym okazało się, że, hm...
Najpierw zaczęliśmy od painta. Rysowaliśmy domek. Rozumiem, że to było pokazanie różnicy między paintem a zaawansowanym bardziej corelem. Tylko....nie wszyscy ogarniali painta. Załamałam się ździebko, bo po cholerę mi w takim razie KWALIFIKACJE, o które pytano na każdym kroku???
W każdym razie domek powstał.
Potem to samo w corelu. To już się zrobiła masakracja. Z nudów zaczęłam sobie grzebać w kompie i okazało się, że tylko ja mam net. No to bosssssko, zalogowałam się tu i ówdzie, i w czasie, kiedy współtowarzysz niedoli (równie obcykany i szybki jak ja) tłukł pasjansa pająka, ja mogłam sobie pograć w 2048. Świetny relaksik.
Potem powstawały różne rzeczy inne niż domki, a szybko okazało się, że nie działają różne funkcje w programie, gdyż nie można kopiować obiektów, nie można zapisać pliku, wgrać pliku i inne takie przydatne drobiazgi.
Dzisiaj był dzień drugi tego cyrku, ale net, po zamianie komputerów miały dwie osoby, ja i obcykany kolega. Bo on dostał mój komputer. Czyli jak się tak pozamieniamy to do końca kursu wyczaruję internet każdemu i zagramy wspólnie w jakąś strzelankę.
W każdym razie jestem zła, bo w opisie kursu był photoshop, a okazuje się, że nie będzie. A przynajmniej nie w takim zakresie jak powinien. Chyba zabawię się w donosiciela, bo dlaczego ktoś ma brać kasę za niewywiązanie się z zadania?


Na dziś:
Shinedown - Save Me


4 komentarze:

  1. No wiesz co? Chyba byłabym co najmniej oburzona... Ale po tym, jakich pracodawców urząd kwalifikuje do staży, to już mnie mało co dziwi.
    Oraz... Czy za bilet jakiś zwrocik Ci się nie należy od tej "dupowatej" instytucji państwowej? No i zawsze możesz się poskarżyć na jakość owego kursu, jeżeli zależało Ci na tym, żeby się nauczyć czegoś, a nie tylko odbębnić dla papierka.
    Trzymaj się :)
    :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Donoś! Masz rację! Ja bym złożyła "reklamację", ale wiesz.... ja jestem pyskata i mam niewyparzoną gębę...

    OdpowiedzUsuń
  3. mój boże! Ja bym się wściekła i pewnei gośno skomentowałabym, co o tym myślę. Przecież czas jest cenny. Ciekawa jestem kto zapłaci za stracony czas?

    OdpowiedzUsuń
  4. a na co Tobie kobieto, fotoszopa znać?... zdjęcia chcesz przerabiać i w sieci umieszczać?... słitfocie z kaczym dziubkiem?... :)))))))))
    a na poważnie, oczywiście, że donieś bo to są kpiny w żywe oczy, ktoś bierze kasę za nic, bo tak naprawdę i tak Was nie sprawdzą, co umiecie i czego Was "nauczono"...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.