poniedziałek, 17 marca 2014

[262] Stało się

Pogoda się zmieniła, niż nadciągnął. Niektórych załamał, inni, jak na ten przykład ja, mają to w nosie. Nawet bym się nie bała użyć zwrotu: lubią to!
Lubię. No tak mam i już.
Wczoraj dokonałam odkrycia. Statystycznego też, ale o dalszym ciągu za chwilę. Jednak jeszcze innego.
Zawsze robiłam jabłecznik, jak mama przykazała, na kruchym spodzie o w ogóle. Nuda.
Ale zerknęłam, jak co dzień, na główną onetu, szybko sprawdziłam co na przednówku w lodówce jest i upiekłam. Taki, co się go z lodami i bitą śmietaną w kawiarni je. Normalnie oniemiałam z wrażenia, że też taki umiem i że wyszedł pyszny.
Za to dziś, zamiast pochwały, same pretensje! Wyobrażacie sobie?
- Bo ja tylko dwa kawałki zjadłam!! (to Kudłata. Ale kto wychodzi, ten se szkodzi, nie?)
- Czemu nie ma ciasta? Ja tylko dwa trzy kawałki zjadłem!!! (to Młody. Ale kto go tam wie, ile tych kawałków wpędzlował, zanim me oczy ostrość widzenia uzyskały, po podniesieniu powiek.)
No ja też zjadłam dwa. Podzielcie sobie koło na 6. Mniej więcej.
A czemuż powieki takie ciężkie miałam?
Z powodu tańcowania z miotłą o 3 nad ranem.
A czemuż to z miotłą się zabawiałam?
A bo sąsiadka z góry, co prawda nie odkurzała, ale ma krzesło, które z częstotliwością co jakieś 15 minut suwa po gołej podłodze i możecie sobie wyobrazić, jak to działa na kogoś, kto właśnie zapada w sen.
Albo coś spadało. I tak o 2.58 chwyciłam za miotłę, bo nie chciało mi się dresów szukać (dresy o tej porze zwykle śpią, pozdrawiam osiedlowych dresów, tych palących z mojej klatki nie pozdrawiam. I tak mają mnie za dyktatora. Oraz kultury im brak.) i przebierać piżamy, żeby iść i zrobić awanturę. Miotłą zaś potraktowałam sufit, trochę się bojąc, żeby mi tynk nie spadł.
Wpadłam na dwa pomysły.
Pierwszy, zaniosę im filcowe podkładki. Dam jej mamuni z zapewnieniem solennym, że jeszcze raz i będę dzwonić po policję.
Drugi, przejdę się jutro do pana Dzielnicowego i zapytam co z tym fantem zrobić.
Trzeciego pomysłu nie wdrożę, gdyż o 3 nad ranem umysł podpowiada pomysły raczej rodem z książek, po których człowiek boi się spać.

Wracając jednak do statystyki.
Otóż stało się. Nie tylko chciał przelecieć.. Zobaczcie sami...



Na dziś:
Sophie B. Hawkins - Damn I Wish I Was Your Lover
Nie dość, że mnie wsysła dziura zwana Greatest Hits 80' to jeszcze sobie przypominam takie hiciory.




18 komentarzy:

  1. nieźle się ubawiłam :)))))
    a co do filcowych podkładek, jako że sama jestem sąsiadką z góry i zdarza mi się przejechać krzesłem po panelach o godzinie drugiej w nocy (tylko że to krzesło na kółkach) zaczęłam myśleć o zakupie dywanu do sypialni :)
    Buziaki wielkie :*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ty nie robisz tego specjalnie. A tu ewidentnie szuranie jest specjalnie, zrzucanie, stukanie. Ale porozmawiałam dzisiaj z jej matką. Przeprosiła i powiedziała, że przypilnuje. Się okaże.
      :*****

      Usuń
  2. ostatnio zrobiła 25 (dwadzieścia pięć) babeczek kopca kreta lub, jak mawia Desper, kopczyków...*następny przewidywany termin na degustację - 29 marca)... 4 wzięłam do pracy, 5 na sobotnie spotkanie z Kimś, więc jak dobrze liczę, w domu zostało 16 (szesnaście..) ... nikt się nie przyznaje do ich "zniknięcia".. pewnie krasnoludki... albo teściowa ...
    statystyki bywają zabójcze w swojej szczerości, człowiekowi by czasami takie zestawienia do głowy nie przyszły :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na sobotę mam muffinki do upieczenia (Kudłata idzie na drzwi otwarte do szkoły) i jabłecznik, bo zawita do mnie koło gospodyń moich i będziem jeść i używać. Znaczy rękodzieło będzie. No cholera, jakby nie napisać źle to brzmi. Będziemy tworzyć wiekopomne dzieła. O.

      Usuń
    2. jeść, używać, rękodzieło - kolejne słowa klucze :)))))))))

      Usuń
  3. Aleś się rozpisała! Jeszcze wpadnę do Ciebie :)
    Co do niżu... nic nie mów - wywaliłam się dzisiaj na ulicy!!!! Obcasik się poślizgnął, pieprzony poryw wiatru popchnął i ..."ole, ole janko, klęknij na kolanko..." z torebką, torbą i wielką parasolką, która mi zwiewała z wiatrem :( kolanko bubu piecze i sinieje, spodnie upaciane, duma cierpi... a jeszcze do tego mam zapalenie krtani i kiepsko u mnie z gadaniem!!!!!! Łeeeeeeeeeeeeeee, wpadnę jak przestanę ryczeć :((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie piszę - źle. Piszę - jeszcze gorzej! Weź się kobieto zdecyduj. I mi tu nie oferuj usług przez telefon, bo napiszę wszystkim jakie pytanie mi zadałaś!
      :D

      Usuń
    2. tylko nie zapomnij napisać JAK Ci zadałam to pytanie ;P w jak uroczy sposób ;P

      Usuń
  4. no właśnie z takiego między innymi powodu - patrz sąsiadka z góry ale i innych wielu męczę się w chałupie zamiast wracać do kamienicy choćby... choć czasami myslę poważnie o powrocie, gdy przeliczam opał zimowy, odkladam na kolejny konieczny!! remont.. etcetera . filcowe podkładki koniecznie!! u matki Jadwigi w bloku sąsiedzi nad maja wanne z masażami i bąblami - to dopiero jest zabawa )))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja bym się chciała męczyć w chałpie. Normalnie bym się pławiła w tym męczeniu. Ja wiem, że opał i inne przyległości są jakie są, ale dzisiaj miałam mordercze myśli....
      Wannę z masażem i bąblami bym zniosła. Nikt się w niej nie kąpie przez np. 4 godziny od 23 do 3 nad ranem...

      Usuń
    2. To ja się chętnie z Teatralną zamienię. :) Poważnie - możemy sobie pomóc, tylko problem w tym, że u mnie sąsiedzi z dołu są mocno niereformowalni w godzinach od 23 do 03 rano :/

      I zgadzam się w tej kwestii z Natthi :)

      Usuń
  5. o matko kochano...o czymżeś Ty pisała kiedy mnie nie było????:)))

    mła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba było być!
      A tak serio to ja też nie wiem. Chyba przekopię się przez własne posty w poszukiwaniu latania ze szwagierką.

      :)

      Usuń
  6. Produktywna się zrobiłaś przez ten weekend. Nie ma co. Najpierw nie piszesz parę tygodni, a potem ziuuuuu - i kilka wpisów na raz! Tak się nie robi czytelnikom, bo potem nie nadążają czytać i komentować na bieżąco. Lepiej dawkować.
    Słowa kluczowe - cóż... intrygujące... sąsiadkę oskalpuj :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo piszę jak mam jakąś resztkę czasu. Ot i cała prawda.
      A sąsiadka zobaczymy. Nagadałam jej matce. Znaczy grzecznie poprosiłam o zachowanie się kulturalne w nocy.

      Usuń
  7. nie piekę, więc nie mam takiego problemu, a lody z bitą śmietaną potrafię rozmnożyć w nieskończoność :)))
    z sąsiadami na górze jest największy problem. chociaż ja mam większy z tymi na dole. potrafią tak tupać i biegac po chałupie, że chyba ich słychać we wszystkich klatkach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie sąsiedzi to taki wrzód na tylnej części ciała.
      Chciałabym zobaczyć to rozmnażanie lodów. Może jakbym się nauczyła to jakiś interes można by ukręcić :)

      Usuń
  8. O sąsiadach, to ja mogę książkę pisać. Jestem z nimi w stanie wojny od pół roku właśnie za zakłócanie spokoju i ciszy nocnej. A dzielnicowy to za wiele nie pomoże - w tej kwestii jestem pouczona, aż do bólu.
    I czekam na dalszy rozwój sytuacji.
    :*

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.