środa, 25 grudnia 2013

[244] Jak pokonał mnie katar...

Powinnam wpisać się w schemat i wszystkim życzyć wszystkiego najlepszego. Co też czynię.
Nie znoszę składać życzeń, wymyślać słów, które będą brzmiały wyjątkowo, ale znaczyć będą to samo. Ogólnie nie znoszę składać życzeń. Jeśli już to robię, to zwyczajne wszystkiego najlepszego niesie za sobą cały ładunek moich myśli, wszelkie wibracje na granicy czarów, myślenie pozytywne, tak oklepane, ale tak przeze mnie uwielbiane. Za tymi słowami kryje się wszystko to, czego nie sposób wyrazić. Bo jak życzyć zapierającego dech w piersiach widoku zachodzącego słońca, emocji związanych z czytaną książką, czy zachwytu nad ulubioną muzyką? Jak powiedzieć ciesz się życiem, pogódź się ze sobą samym, znajdź radość w codzienności?
Ja to umiem. Dlatego życzę wszystkiego najlepszego. Wybierzcie sobie z tego to, czego Wam potrzeba.

Ponieważ wszystkie moje plany wzięły w łeb, i to dosłownie, siedzę tu smętna, zamyślona i oswajam się z tym, że nie do końca jest jak być powinno.
A miało być tak pięknie...
Miałam sobie dzisiaj i jutro powędrować ulicami miasta, popałętać się po rynku, usiąść gdzieś nad filiżanką herbaty, poobserwować ludzi, porobić zdjęcia, ponacieszać się tym czasem.
Wszystko to upadło dzisiaj. Nie ustaję w wysiłkach, żeby jednak.
Zaczęło się od mega kataru. Nie miałam go od dwóch lat pewnie. Więc zemściło się w czwórnasób. Nie zatkało mnie, ale zastanawiałam się nad wykorzystaniem jakichś korków, bądź też tamponów, żeby zatamować powódź. Z tego wszystkiego, ciągle się podśmiewując(!!!) i mając nadzieję, że "jutro będzie lepiej" zaczęłam płakać. No dobra, łzawić. A tu w zamierzeniach gotowanie...
Miałam taki plan, że zrobię sobie wszystko w ciągu kilku dni, na spokojnie. Nic z tego. Przepłakałam te dni. Aż nadszedł wtorek. Zwlokłam się z łóżka, założyłam okulary przeciwsłoneczne, gdyż nadwrażliwość na światło nasilała się i stanęłam do boju. Nalepiam ze 150 uszek i pierogów z kapustą i padłam...
Potem jakoś udało nam się usiąść do stołu. Znaczy mi.
W każdym razie nie spodziewałam się dnia dzisiejszego. Walcząc z katarem i tym, żeby nie zawaliło mi zatok, zupełnie nie pomyślałam o tym, żeby zaopatrzyć się w większą ilość czegoś na migrenę, albo przeciwbólowego. Wszystko mi się dzisiaj skończyło. A żeby było weselej dzień zaczął się okropną migreną lewostronną. Apteki na tym zadupiu nie uświadczysz, takiej co by otwarta była w święta, a jechać do miasta z takim bólem nie chciało mi się zupełnie.
Rzutem na taśmę napisałam smsa do znajomej. Okazało się, że ma zapasy, że może mi nawet przynieść, ale poszłam się przewietrzyć. Fakt, jak zadzwoniła, rozpłakałam się w słuchawkę, bo...bo jakoś tak się poczułam bezradna. Ale poszłam, wróciłam, żyję. Nikomu nie życzę.
Tak więc dzisiaj siedzę w okularach przeciwsłonecznych, słucham mojej ukochanej muzyki, czytam książki, przyglądam się choince i rozmyślam.Staram się nie patrzeć w lustro, bo wyglądam jakbym piła z tydzień, takie mam podkrążone oczy i jestem blada jak ściana.
Może jutro uda mi się wyjść?
I jeszcze jedna konkluzja mojego myślenia o życiu. Dzisiaj jestem dużo dalej, niż rok temu. Jest o wiele lepiej niż było rok temu. Bagaż doświadczeń mi się powiększył i mam nadzieję, że zmniejszył poziom naiwności.
Ale zasadniczą, najważniejszą sprawą jest to, że jest lepiej.
Niech zobrazuje to fakt, że w tym roku mam choinkę.
Strzeżeniowiedźmowe drzewko :D


Na dziś:
Shinedown - Breaking Inside
Uwielbiam. Moim wielkim marzeniem jest pojechać na ich koncert....





8 komentarzy:

  1. ojej! jesteś niesamowita, że mimo takich doświadczeń i tak potrafisz myśleć jedynie o pozytywach. Życzę jak najszybszego powrotu do pełni zdrowia! Całuję :*******

    OdpowiedzUsuń
  2. No zdecydowanie zdrowia i będzie lepiej, coraz lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jako, że mnie katary nie straszne, bo i tak co chwila i z oczu, i z nosa mi kapie, więc przytulam mocno i dzielę się chusteczkami.... buziaki w czółko... :)))))) ....

    OdpowiedzUsuń
  4. To mi się jakoś zakodowało- jest lepiej niż rok temu:) Dużo... nawet bardzo dużo:):):)Furda- współczuję z całej duszy- katar- jest choinka i jest lepiej:):) Jak dobrze czytać takie słowa. Kuruj się Natti i myśl, że będzie jeszcze lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to zdrowia życzę na te święta i na ten nowy rok))))

    teatralna

    OdpowiedzUsuń
  6. najważniejsze, że jest dużo lepiej niż rok temu i dlatego żaden głupi katar Cię nie pokona :)
    buziaki, moja ty kochana dzielna kobieto :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Postanowiłam, że nie zostawię Cię samej na tym placu boju i się dołączę oraz połączę w wirusowym bólu istnienia. Chrząkając i pociągając, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdrowia ;) Mnie nic fizycznie (dzięki bogu) nie boli. Psychika to inna sprawa ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.