niedziela, 11 sierpnia 2013

[206] Są jeszcze insze

rzeczy na tym świecie, o których mi się nie śniło. A może nie rzeczy, a ludzie. Zostawmy już tych dwulicowych. Chociaż nie. To o nich własnie będzie.
Bo muszę podzielić się swym ostatnim przeżyciem. A nawet kilkoma.
Dziś skupię się na jednym, ważnym, najważniejszym, bo bardzo osobistym.
Tak jak pisałam poprzednio intuicja jest tym, czego słuchać należy. można z nią dyskutować, obrażać się i ignorować, ale należy wysłuchać swych przeczuć. Poobserwować siebie. Sprawdzić, kiedy włoski na rekach się jeżą i to wcale nie z podniecenia. Kiedy blokuje się narząd wydający dźwięki. Kiedy mówisz coś i w pół zdania wiesz, że to o pół zdania za dużo. Kiedy słowa drażnią i zaczynasz kipieć.
Kiedy czujesz, że przyjaźń przyjaźnią wcale nie jest, ale jeszcze się zastanawiasz.
Jestem cierpliwa. Ale wynika to raczej z tego, że jestem średnio asertywna. Raczej przeczekam, niż ruszę do boju od razu. Bo nie wypada, bo trzeba poczekać, bo...Przez to bo może i tracę, może i walczę mniej. Z jednej strony mam zaspokojona swoją stronę sumienia, bo nie rzucam się do gardła natychmiast, z drugiej mam twardą część ciała, w którą zbieram. I tak, walczę z tym.
Tylko czasem potrzeba kopa na zapęd. Słów, które są proste jak budowa cepa (a propos, niewiele osób wie jak zbudowany jest cep *). Takich, które nie pozwolą dłużej czekać. Mam kilka osób, które potrafią to dla mnie zrobić. Powiedzieć magiczne czary mary, które pcha mnie dalej.
Czekałam od maja na konkrety. Na jakieś ustalenie: tak i tak. Na rozmowę. Na jasną i przejrzystą sytuację. Ale doczekałam się dwóch propozycji, które zostały przeze mnie przyjęte z radością i mimo, że satysfakcjonujące, nie weszły w życie. Pomiędzy było tralalala, wszystko pięknie, ale poza moim poświęceniem nic za tym nie szło. Natomiast sprawy nagle przybrały kiepski obrót, mnie zjadał stres, intensywne myślenie co dalej. Wtedy nastąpił przełom. Dostałam tego swojego kopa, zebrałam się w sobie i rozpoczęłam konfrontację. Były podniesione głosy, stek bzdur, które usłyszałam, zasłanianie się troską i martwieniem o mnie, i ingerencja w moje życie. Powiedziałam dość. Powiedziałam czego oczekuję. A także czego nie chcę. Tak. Gdybym się nie odezwała, to dalej pracowałabym za darmo. Pracowałam 3 miesiące prawie, za darmo. Mimo, że były propozycje, skierowane do mnie, rozwiązujące sprawę.
upomniałam się o pieniądze, które zarobiłam. i o dalszy sposób rozliczania. Usłyszałam, że ona nie chce mi płacić, bo....nie będę dalej szukać pracy. Bo siądę na laurach. Bo moje pomysły nie są realizowane i ona nie wie co ja robię. Zapytałam więc czy mam zdawać jej raporty z szukania pracy? Informować, dlaczego coś nie wyszło? Oczywiście wyśmiałam ją i powiedziałam, że nie życzę sobie, żeby mnie odpytywała i dawała mi swoje dobre rady w kwestii pracy, bo nawet nie chcecie wiedzieć jakie były.
Powiedziałam też, że co ma piernik do wiatraka, za pracę należy się płaca i nie ważne, że siedzę u niej i robię, czy pracuję w kiosku z warzywami. Po czym zasłoniła się tym, że będzie jeszcze jedna rozmowa z jej mężem, który jest wkurzony. W międzyczasie nasłuchałam się jaka jestem niezastąpiona i potrzebna i że beze mnie to ona nie podejmie decyzji i inne takie. Rozmowa z mężem była rzeczowa, jasna i satysfakcjonująca. Zarobiłam. I będę zarabiać. Normalnie. Jak należy. Nie widziałam też, żeby był zły.
Tak więc kolejna lekcja życiowa: kiedy w grę wchodzą pieniądze, nie każdy umie sobie z tym poradzić. Dla mnie kolejny krok do asertywności.
O innych wydarzeniach nie napiszę. Bo to zbyt głupie jest, żeby opisywać, jak ktoś nie mając argumentów odwraca kota ogonem i umniejsza innym. Szkoda czasu na tłumaczenie.

* cep składa się z dzierżaka, bijaka i kapicy.

Na dziś:
Dire Straits - Communique
Jakby na czasie :)




20 komentarzy:

  1. no i nareszcie, masz jasną sytuację ... a przyjaźniami i interesami, gdzie w grę wchodzi kasa, to jest tylko jedno przysłowie: "kochajmy się jak bracia, a liczmy się jak żydzi".. i to działa w obie strony ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Spóły ze znajomymi lub rodziną- jak najdalej. Cieszę się, że wyszło na +. I ciekawa rzecz- po raz kolejny czytam/słyszę, że tą mąciwodą jest baba a z facetem można prędzej się dogadać. Solidarność jajników? Nie w interesach, nie w pracy, a jak się okazuje również nie w innych sytuacjach.
    A budowa cepa? Czasem trzeba łopatologicznie wtłuc do głowy niektóre teorie chociaż ja jestem w takich wypadkach zwolennikiem empirii i uważam, że jak ktoś dostanie takim cepem (nie bejsbolem!)po łepetynie to szybciutko zajarzy, jak to działa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajarzy, pod warunkiem, że jednak umie przyswajać wiedzę i myśli i analizuje. Inaczej szkoda cepa :)

      Usuń
    2. brawo Jaskółka, zgadzam się w 100% ... :)

      Usuń
    3. Natii, mnie cechuje optymizm pedagogiczny- poświecę cepa, żeby cepowi wtłuc do głowy krok po kroku. Nie bój, gorsze przypadki miewałam i jakoś szło:)Jednak, faktycznie, są wyjątki, kiedy po prostu nie warto- szkoda i cepa, i czasu:)

      Usuń
  3. Gdy w grę wchodzą pieniądze, tam najprędzej następuje weryfikacja znajomości, przyjaźni, koleżeństwa.
    Na tego rodzaju czyste s...syństwo, jakie opisałaś, nóż otwiera się w kieszeni w towarzystwie reszty sztućców. niestety, jest tego pełno i coraz więcej. Znak czasów...? Trochę pewnie tak, ale bez względu na czasy i sytuacje ekonomiczną człowiek powinien pozostawać człowiekiem. Bogatym się bywa, szefem się bywa - to wszystko jest ulotne i względne. A człowiekiem się albo jest, albo nie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Potwierdzasz to, ze zawsze niewyjasnione i niedogadane trzeba dogadac:)
    Tak trzymac!

    OdpowiedzUsuń
  5. praca jest towarem i jeśli pracodawca nie płaci, nazywam go tak, jak na to zasługuje - złodziejem.

    OdpowiedzUsuń
  6. trzeba mówić co się myśli:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pracuje się dla pieniędzy a nie dla idei... Takie sytuacje bywają ciężko stawne, ale warto się przełamać - asertywności życzę
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety, w biznesie nie obowiązuje pojęcie przyjaźń, i kiedyś zdaje się Ci o tym wspominałem...Dlatego w tym temacie jest jedno rozwiązanie - jeśli jeszcze będziecie współpracowały, a myślę, że zbyt dużo czasu, pracy i serca włożyłaś w ten projekt by teraz się wycofywać i dać komuś zbijać kapitał na własnych pomysłach, to tylko papier, papier, papier - wszystko poparte umowami i nawet wydaje się błahe ustalenia w formie papierowej i podpisanej przez obie zainteresowane strony. Niestety to nieco komplikuje życie, ale zawsze pozostawia szansę na jakieś rozwiązania...

    OdpowiedzUsuń
  9. Najważniejsze, że zdecydowałaś się na rozmowę:))
    Buźka

    OdpowiedzUsuń
  10. a Ty wiesz, co ja o tym myślę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na papierze - wszystko zawsze na papierze. Każde ustalenie - spisać, wysłać mailem (przynajmniej) i trzymać dla potomnych nawet, nie kasować. Wszystkie ustalenia na piśmie, nic "na gębę". Niestety. I owszem - z facetami łatwiej się ustala.

    OdpowiedzUsuń
  12. Powiem Ci tak, moja babcia mówiła: kochajmy się, jak bracia, liczmy się, jak Żydzi. I tę zasadę zastosuj, tak jak pisały wyżej dziewczyny, na papierze. A z facetem zawsze rozmawia się lepiej. I co to za tekst, że jak Ci zapłaci do stracisz motywację do szukania pracy? Przecież pracujesz dla kur... niej ;o)

    OdpowiedzUsuń
  13. dobrze, że doprowadziłaś do konfrontacji i rozmowy. W takich sprawach trzeba zapomnieć o przyjaźni, ponieważ ten właśnie "przyjaciel" zbyt często nadużywa tego pojęcia naszym kosztem. Asertywność to trudna sztuka, ale przecież uczymy się przez całe życie :)) trzeba tylko umieć wyciągać wnioski.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.