sobota, 3 sierpnia 2013

[205] Są na świecie rzeczy

które zwyczajnie trudno opisać. Po prostu czuje się je przez skórę, gdzieś z tyłu głowy, odbiera na granicy myśli.
Często powtarzam mojemu synowi, kiedy słyszę, że czegoś nie umie, albo mu nie wychodzi, że jeśli nie będzie próbował, to się nie nauczy. Że każda próba to postęp. Że za każdym razem nauczy się więcej. Tak samo mam ja. Próbuję różnych rzeczy, których potencjalnie nie potrafię, nastawiam się do tego "naukowo" i "doświadczeniowo". Nigdy nie myślę, że to nie dla mnie i że się nie uda. No dobrze, tylko, że nie o tym chciałam napisać. Jedyne co łączy te dwie sprawy jest częstotliwość.
Lubię wracać do spraw, które mnie nurtują. Rozmyślać, trawić i wyciągać wnioski. Szperać, grzebać, wynajdywać rozwiązania i szukać drobiazgów. Nie umiem powiedzieć, że czegoś nie lubię bez spróbowania. Tak jest ze wszystkim. Jeśli powiem, że nie lubię, to tylko przykład, muzyki poważnej, to jest to poparte wieloma próbami zrozumienia dlaczego jej nie lubię. Nie lubię poparte jest moim doświadczeniem. Próbą, którą wykonałam. Tak samo jest z lubię to. Mogę powiedzieć, że lubię od razu. Bo tak często jest. Widzę coś co mi się podoba i mówię, że to lubię. Wysłucham jednego utworu zespołu, który poleci mi Kudłata i też mówię, że lubię. Lubię wiele rzeczy od razu. Intuicja. Albo podobieństwo do już lubianych rzeczy.
Ale najbardziej lubię rzeczy, do lubienia których podchodzę stopniowo. To jest tak jak z książką. Otwieram pierwszą stronę i jeszcze nie wiem, czy wciągnie mnie jak wir w swój klimat. Przekonuję się o tym dopiero pięć, dziesięć, dwadzieścia stron później. Czasem wcale. Czasem czytam ją z rozpędu, czekając na to coś. Tak samo jest z muzyką. Słucham wielokrotnie. I jeśli jest w niej coś, co powoduje, że zasypiam nucąc jakiś fragment, albo kiedy się budzę słyszę w głowie melodię, to znaczy, że to jest to. I kiedy słucham po raz kolejny danej płyty, wychwytuję wszystko co w niej gra. Stopniowo, sukcesywnie odkrywa przede mną swoje tajemnice. Aż w końcu zaczynam siedzieć w środku, otoczona dźwiękami.
To jest dla mnie prawdziwe dojście do sedna. Wtedy, kiedy odbieram emocje z drżenia głosu, z rytmu, z dźwięku gitary. Wtedy jest pełnia. Wszystko do siebie pasuje i każdy element jest niezbędny.  
Mnie niezmiernie zaskakuje to zjawisko.
Ale nie tylko z muzyką, czy książkami, tak mam. Mam tak z ludźmi. Owszem, niektórych na wstępie skreślam, zupełnie irracjonalnie. Podświadomie blokuję się na niektóre osoby. Jest w nich coś, co powoduje, że nie potrafię się przełamać, otworzyć. I najczęściej intuicja mnie nie zawodzi. Owszem, jak w powyższych przykładach - próbuję. Rozmawiam. Słucham. Obserwuję. Obserwacja i wyciąganie wniosków szczególnie ma miejsce w internecie. Między słowami można tyle wyczytać. A jak się poskłada całe rozsypane puzzle, obraz nie zawsze jest taki, jak chciałaby dana osoba, aby był widziany. Wtedy niezmiernie mnie dziwi, po co ludzie kreują drugą osobowość. Po co udają, że są zupełnie inni, niż naprawdę. Dziwi mnie to i nie przestanie. A najbardziej dziwi mnie to, że nie zdają sobie sprawy, że tak łatwo zdemaskować oszustwo. Zupełnie natomiast nie rozumiem, jak te osoby potrafią trzymać rękę na pulsie i ciągnąć dwa równoległe światy. Ten prawdziwy i ten fałszywy. Pilnować faktów, uważać na to co komu się komentuje, co się mówi, pisze. Nie wiem, czy to czasem nie podnoszenie sztucznie swojego poczucia wartości. Pytanie jest tylko takie: po co? Skoro życie w necie jest tylko wirtualne i nie przekłada się na realne, to co daje takie sztuczne podniesienie swojej wartości? Bo przecież świat realny nic o tym nie wie. Dziwi mnie to. Bo to nie jest tylko ukrycie imienia i nazwiska, ale udawanie kogoś, kim się nawet w cząstce nie jest. Chyba tylko w marzeniach.
Ale są też takie osoby, że im dłużej je znam, im więcej słów między nami padnie, tym bardziej czuję, że to jest właśnie taka osoba, która uzupełnia mnie. Daje mi poczucie, że nie jestem sama i wiem, że mogę liczyć na potrzebną rozmowę, milczenie, opieprz i wsparcie. I to nie jest tak, że idealnie zgadzamy się co do słowa. Wcale nie. Ale jest taka sama pełnia. Po rozmowie jestem jeszcze bardziej przekonana, że wszystko jest na swoim miejscu. I Wy wiecie, że mówię o Was właśnie.

A dziś muzyka, o której pisałam wyżej.
Na dziś:
Dawid Podsiadło - Bridge
Najseksowniejszy głos tego roku. I nie tylko.






26 komentarzy:

  1. trudno rozgryźć tak do końca drugiego człowieka i tak, jak mówisz, pierwsze wrażenie czasami jest mylne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie, ja nie mówię, że pierwsze wrażenie jest mylne. Wręcz przeciwnie, raczej u mnie się sprawdza. Drążenie tematu to raczej szukanie potwierdzenia tego, co na początku sprawia, że mogę to polubić, i szukam tych wszystkich drobiazgów. Natomiast z ludźmi jest tak, że jak od razu nie będzie choćby cienia polubienia, to nic nie będzie w stanie mnie przekonać. Chociaż masz rację, czasem mi sięwydaje, że lubię, a potem jest niespodzianka. Oczywiście to wszystko odnosi się do mnie, każdy może mieć swoje odczucia i doświadczenia. :)

      Usuń
  2. Koleżanka, jeszcze gdy byłyśmy na studiach, zadała mi pytanie: "Skąd wiedziałaś?". Nie wiedziałam, skąd wiem, ale się nie pomyliłam. Chodziło o dziewczynę, której nie znosiłam, choć zupełnie nie miałam za co. Dopiero później wyszło szydło z worka. Chodzi, oczywiście, o intuicyjne "wyczucie" ludzi. Dużo o tym myślałam. Najpierw okazało się, że rzeczywiście nie mylę się co do ludzi, jednak nie zawsze. Zaczęłam drążyć, dlaczego - i po wielu latach odkryłam. We wszystkich moich pomyłkach pomijałam drobiazgi. Myślałam o ludziach na ich korzyść, gdy naprawdę nie było o co się przyczepić. Spychałam w niebyt drobne oznaki czegoś, co mi się nie podobało, mówią sama sobie: "nie czepiaj się pierdół", "nie przesadzaj", "nikt nie jest idealny, daj sobie siana". A potem życie mnie nauczyło, żeby nie lekceważyć nawet tych najmniejszych sygnałków, bo one są prawdziwe. I na koniec z padalca wyjdzie padalec, z donosiciela - donosiciel, z głupiej cipy - głupia cipa, z drobiu - drób etc.
    I jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie: jeśli kiedykolwiek się pomyliłam co do człowieka, to zawsze na moją niekorzyść ("wyceniłam" go lepiej niż okazało się w rzeczywistości) - nigdy na odwrót.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie nie o to mi chodziło w tym poście..

      Usuń
    2. Wiem, że nie o to, ale odnalazłam w nim dużo wątków, w tym ten, który zajął mi dużo miejsca w życiu. Myślę, że sporo osób odnajduje w tym poście wiele aspektów i każdy coś ważnego.

      Usuń
  3. mam nadzieję kochana, że jestem u Ciebie po tej dobrej stronie mocy :) Przynajmniej ja tak odczuwam :P I strasznie jestem ciekawa, KTO sprowokował Cię do napisania tego posta ... ale wiem, że ciekawość pierwszym stopniem do piekła :)))))))Buziaki wielkie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ponieważ ciekawość nadal mnie zżera to mam nadzieję że w przyszłym tygodniu się spikniemy :) Moja przyjaciółka niestety jutro już wyjeżdża, w poniedziałek mamy spotkanie na szczycie(!), a we wtorek muszę ogarnąć pracę, a więc wstępnie zamawiam Cię kochana na środę, żebym miała trochę energii aby pogadać a nie znowu ziewać ci w rękaw :))) Buziaczki :*

      Usuń
  4. Czyżby trolle nadojadły? Paszły na szczaw i mirabelki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Święta prawda?Doświadczyłam tego:))
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie wiem... moja intuicja jest dla mnie bardzo ważna. Na niej się głównie opieram i chyba we wszystkich obszarach życia. Natomiast poszukiwanie i stawianie pytań oraz roztrząsanie jest dla mnie codziennością. Ja muszę wiedzieć, znać, umieć, co innych niezmiernie dziwi, bo i często słyszę: nie myśl już zostaw, po co ci to...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego nie wiesz? Dokładnie o tym napisałam.

      Usuń
    2. Eeeeeeeeee taki wtręt, bo się zamyśliłam:)

      Usuń
  7. Nooo... eee... A ja mam pytanie: czy takie moje momentami "enigmatyczne" pisanie też można pod jakąś nieszczerość podciągnąć? Nooo, bo ja to chyba nie do końca umiem o sobie (a szczególnie o problemach) pisać tak wprost - kawa na ławę.

    P.S. Od tego skwaru chyba zaczynam fiksować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz jakieś podstawy, żeby brać to, co napisałam, do siebie? Enigmatyczność nie ma nic wspólnego z dwulicowością.
      PS: chyba naprawdę skwar jest za duży :)))

      Usuń
    2. Ach, o dwulicowość Ci chodziło... No, to nie mam żadnych podstaw - bo jak nie chcę o czymś pisać, to nie piszę. Ale nie wiem, jak to wygląda z drugiej strony monitora :)
      Dwulicowa nie jestem... Prędzej naiwna :) :*

      Usuń
  8. rozkminiam, drążę tematy, które mnie interesują.
    Ale ludzi nie. Po prostu albo lubię, mimo wad, albo nie lubię, mimo zalet. Nie wnikam, nie rozstrząsam. Nie staram się na siłę polubić, a jeśli pomylę się w ocenie i ktoś mi bliski okaże się łajdakiem, to trudno.... ale męczyć się też nie mam zamiaru
    Choć zawsze na wstępie każdy ma u mnie saldo dodatnie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie staram się na siłę polubić ludzi. Ale sprawdzam, czy czasem się nie pomyliłam. To mnie nic nie kosztuje, no, może odrobinę czasu i przemyśleń.
      U mnie każdy na początku ma zero. Potem zbiera lub traci :)

      Usuń
  9. Wielu ludzi kreuje się na kogoś kim nie są, a gdy warunki sprzyjają zachowaniu prawdziwego oblicza w tajemnicy to wtedy ho ho i jeszcze trochę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż... niektórzy tak mają i nic z tym nie zrobisz.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nat ja znam ))) taką osobę, co to ma bloga i wiesz mi wszystko mi opadło jak zaczęłam czytać. Teraz czasami zaglądam, gdy mam ochotę poryczeć ze śmiechu. To na kogo się kreuje, a kim jest i jak wygląda to KOSMOS!!!!! i nie kłamie przecież, nie))))))), tylko tak kreuje rzeczywistość a raczej zaklina))))żenada

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.