środa, 29 maja 2013

[184] Porządki

Koniec samowolki. Zdrowy rozsądek dobry jest, ale czasem przesadza. Wtyka nos w nie swoje sprawy i rządzi się tam, gdzie na żywioł trza iść. Czasem łatwiej mi sercem niż rozumem ogarniać świat. Może i nie wychodzę na tym za dobrze, ale przynajmniej mam co wspominać. Jak znajdować plusy, to we wszystkim.
Czasem życie kopnie w dupę. Czasem przytuli i pogłaszcze. Zawsze jest jakoś.
O to 'jakoś' walczę od jakiegoś czasu. O to, by 'jakoś' było lepsze.
Najpierw zawalczyłam o siebie. O tą schowaną gdzieś za wygładzony obrazek prawdziwą mnie. Trochę rogatą, trochę przeciwko ładowi i składowi, trochę za grzeczną, ciągle roześmianą, ciągle z nadzieją, ciągle mnie. Kobietę, która miała hasło: no problem! Taka zawsze byłam. I jestem. Czasem ze zdumieniem odkrywam w rozmowie ze znajomymi "z tamtych lat", jak byłam postrzegana. Wyraziście. A mnie wydawało się, że mdło i nijako i że za mało awangardowo, albo raczej za mało alternatywnie.
W tym wszystkim, w każdym moim kroku, wyborze, do pewnego czasu towarzyszył mi zdrowy rozsądek. Tyle, że kiedyś się zmęczył. I pozwolił na jeden zasadniczy błąd. Który efektem domina zawalił cały misternie budowany plan. I świat.
Wiecie jak trudno jest przebić się znów na powierzchnię? Odzyskać siebie po latach? Odkopać pamiątki, skrzętnie ukrywane po kątach pamięci? Dać rozwinąć się skrzydłom, które kiedyś ktoś upierniczył, bo były za kolorowe? Jak trudno się dopasować do rzeczywistości. Ale dzisiaj wiem, że to rzeczywistość trzeba dopasować do mnie.
Chciałoby się nadrobić stracony czas i dokończyć, co nieskończone. Albo kontynuować. Ale nie da się.
Bo, klasyką pojadę, już nie ma dzikich plaż...Czas mija i nie wraca. Nie czeka. Nie daje drugiej szansy. Nie pozwala naprawiać, ulepszać, ani zmieniać.
A ja się z czasem kumpluję. Negocjuję warunki. Stawiam je.
W końcu zaczynam żyć. Po swojemu. Według własnego planu i zamysłu.
Mam wypisane w punktach, na kartce, co chcę osiągnąć, czego się nauczyć, co zrobić. Swoje marzenia rozkładam na czynniki pierwsze. I będę je pomalutku realizować. Już to robię. Ale teraz, z różnych przyczyn, mam ochotę rzucić się w wir działania. Złapać kilka spraw za ogon i poprowadzić je do do końca. Bez rozdrabniania i rozmyślania. Bez analizowania i brnięcia w temat. Zająć głowę tylko pracą. Tym co lubię.
A potem odhaczyć na liście.
A może nie warto?
Może lepiej nie walczyć?
Może dalej przyjmować baty od życia i ludzi?
I uśmiechać się głupkowato, bo cóż mi pozostało...


Na dziś:
Bon Jovi - What About Now?
Tekst z przesłaniem...
Szkoda, że nie mogę pojechać na ich koncert.




18 komentarzy:

  1. się mi zdaje, że powinnam wziąć z Ciebie przykład i zacząć w końcu układać swoje życie... tylko wciąż jeszcze nie znalazłam konkretnego pomysłu, jak to zrobić... ale myślę nad tym intensywnie... a Ty, pracusiu, dziergaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziergam całą sobą prawie :)))
      Znajdziesz ten pomysł, zobaczysz. :)))

      Usuń
  2. "A może nie warto?
    Może lepiej nie walczyć?
    Może dalej przyjmować baty od życia i ludzi?
    I uśmiechać się głupkowato, bo cóż mi pozostało..."
    taaa, Nat a w doope to Ty chcesz dostać????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem :))))) Brutaluuuuuu:)))
      A tak serio, nie. Pewnie, że nie. Nigdy w życiu!

      Usuń
    2. ej, no takie czasem ta ja też lubię ;;;)))

      Usuń
  3. kibicuję Ci bardzo, bardzo. ja tez gdzies się zagubiłam, bo w pewnym momencie poddałam się tzw. realizmowi życia, żeby nie powiedzieć pesymizmowi. a kiedys byłam szalonym, ruchliwym skowronkiem... muszę do tego wrócic, mimo, że mnie boli, wkurza i męczy moje głupkowate ciało. odstawie je na bok, dam kopniaka i zajmę sie sobą. znowu mi pomogłaś :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja? Pomogłam? Jeśli tak, to się cieszę :)))
      A poddawać się nie warto. Szkoda życia.

      Usuń
  4. Walczyć, walczyć:) o siebie - zawsze!
    ...sama jestem na podobnym etapie, tyle że ładnych parę kroków za Tobą. Próbuję się do siebie dokopać, na razie tylko w głowie...:)
    Trzymam kciuki i kibicuję Ci w tej podróży:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokopanie się do siebie jest najcięższą pracą z tych wszystkich, co po drodze. Ale kiedy uda się to zrobić, sama radość. To takie osobiste oświecenie.
      Powodzenia w odnajdywaniu :*

      Usuń
  5. O batach nawet nie myśl. Przyjmuj radość od życia. Otwórz się na szczęście... a ona przyjdzie.
    Wszystko, co za nami to już historia i nie warto zajmować sobie nią głowy i szarpać nerwów. Nie walcz o szczęście, ale bierz je. Ono leży wokół Ciebie, tylko jeszcze nie dostrzegasz.
    Brawo dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem jak trudno jest wracać do siebie!!!
    Ale ta praca daje efekty i można. Naprawdę :)
    I nie wolno się poddawać, bo życie jest jedno i każdy dzień stracony dla kogoś, kto nie jest tego wart, mija bezpowrotnie.
    Powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Ja już znalazłam siebie. Teraz tylko poukładać resztę...
      :))

      Usuń
  7. Przyznaję, że sama się przekonałam, iż po odrzuceniu zdrowego rozsądku zaczyna być bardzo zabawnie i ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  8. Co Ty gadasz??? Ty i głupkowaty śmiech? Nie żartuj! :)Jakie poddawanie się? Przecież to Twój czas, twoje życie, małe o duże radości. Nigdy w życiu bez walki!!! Czarne chmury trzeba co jakiś czar przeganiać.
    Buziaki serdeczne zasyłam :) :***

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.