Nie ma, że zaraz wracam. Jest pod górę, po schodach, bez windy. To wracanie znaczy.
Oczywiście, każdy przypadek inny, każdy, kto w tym uczestniczył ma swoje przejścia, swojego sędziego, swoje terminy. Oraz nie każdy zaraz wraca.
Jechałam z nadzieją, że to ostateczny termin, że usłyszę w końcu: jest pani wolna.
Ale nie. Sędzia szczególarz, musi wszystko wiedzieć, analizować, sprawdzać, mimo, że dowodów ma w pip. Zeznania moje, moich świadków, poprzednie papiery rozwodowe..
Wymiar sprawiedliwości (skąd taka nieadekwatna nazwa dla tej instytucji?) ma CZAS. Czasu w ch...dużo czasu. Ma długie ruchy. Niby dla dobra, tylko kogo? Dzieci? Nie sądzę. Ofiar? Nie wydaje mi się (ofiarą mimo wszystko nie czuję się wcale).
Co prawda nie mam zamiaru wychodzić za mąż, więc nie mam parcia na szybkie zakończenie sprawy, ale zaczyna mnie to irytować.
Pierwsze przesłuchanie było tak se. Teraz dopiero było takie do protokołu. Po ki grzyb? Po co ta polka? Że może zmienią się fakty? Nie zmienią.
Nie pojmuję tej drogi i nie ogarniam po co to wszystko.
Poza tym żadnych nowości. Przeżyłam mały szoczek pod salą, kiedy to usłyszałam cześć. Potem głos mu się łamał, kiedy próbował zadawać pytania na rozprawie. Byłoby to może rozczulające, gdyby te pytania nie tyczyły się pieniędzy...
Żenujące.
Jeśli ten człowiek nie zmądrzeje, dzieci będą miały szopkę z psychologami..
Poza tym, żeby nie było tak nudno, upiłam się czterema lampkami wina, po czym..a nie, bez szczegółów, bo to nic przyjemnego. Obejrzałam sobie mecz w ogródku piwnym. Jak już nie było co krzyczeć, bo Lewandowski się oklepał, co niektórzy darli się Legia piiiiiii i inne takie.
Wzbudzałam również spore zainteresowanie. Jeśli ktokolwiek z Was miał okazję poruszać się koleją w zeszły weekend, i widział przypadkiem dziwolonga (nie poprawiać!) z szydełkiem w ręku, to byłam ja.
Wszyscy patrzyli jak na okaz w zoo, bo prawie wszyscy: laptopy, tablety, smartfony, a ja.. Ale mi się to podobało :)
Ukłony :)
Na dziś:
Santana - Smooth
Taka dziś pogoda, że nic tylko zawinąć się w kocyk i przeczekać.
szydełkowanie to umiejętność, którą posiadają nieliczni :)))
OdpowiedzUsuńpodobno pomaga uspokoić nerwy :)
Tak myślisz? Że pomaga? Muszę się wkurzyć i podziergać :D
Usuńja dopiero nerwów dostaję przy takich robotach
UsuńKurcze, sprawdziłam. U mnie szlag i robótki idą dwoma osobnymi torami. Może to rozdwojenie jaźni? :D
Usuńmnie zawsze uspokajają... a jak jestem wkur**** to dopiero wtedy mi robota idzie :)
UsuńTo ja jakaś inna jestem :D
UsuńZobacz, jakie nasze państwo bogate, skoro tyle rozpraw może za nasze podatników pieniądze sobie urządzać.... Nie rozumiem, nie rozumiem....
OdpowiedzUsuńNo cóż! Cierpliwości moja droga, tylko tyle mogę życzyć.
Dziękuję..
Usuńmhm...a ja znam parę, którą sędzina rozwiodła na pierwszej rozprawie (mają dziecko!) Po niecałym roku znów są razem..zresztą tak naprawdę nie rozstali się prawie w ogóle. Zwykły kryzys, więc może sędzia jednak ostrożny? może...
UsuńZa pierwszym razem na 3-ciej miałam rozwód w garści, ale się pogodziłam.
UsuńZ tego co mówią, on potrafi 4 lata męczyć. ...
Młyny sprawiedliwości wolno mielą... choć nie dla wszystkich. A do autobusu lub pociągu najlepsze jest szydełko albo skarpetka dziergana na drutach.
OdpowiedzUsuńKłaniam się... :D
No i oczywiście Rob Thomas, i "Supernatural" w całokształcie.
OdpowiedzUsuńNo oczywiście :) Szydełeczko i kordonek :)
UsuńI Rob jak najbardziej :)
Ja nie rozumiem, co tu tyle roztrząsać. Jak jest jasna sytuacja, to klepnąć rozwód i już. Najwyraźniej "wymiar sprawiedliwości" się cholernie nudzi, skoro tak przeciągają w nieskończoność. Czyżby im roboty brakował? Wkurza mnie takie załatwianie spraw.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci cierpliwości i wytrwałości.
Buziaki!
W Szwecji może być tego samego dnia, jeśli strony się zgadzają, a pół roku czeka pozew, jeśli nie ma zgody. Nikt nie pyta dlaczego, ani nie próbuje nawracać. Wrrrrrrr...
UsuńDzięki. Uzbroję się. W cierpliwość.
toś Ty tym szydełkiem dziergała??? ja myślałam, żeś wydrapywała na peronie "Nat tu była, z mężem się rozwodziła i wino piła" :):)
OdpowiedzUsuńHahaha! To sobie taką makatkę wyszyję krzyżykami i powieszę! W kuchni!
UsuńHihihihi. A dziergam różnie :))
rozwody to nic przyjemnego... mój trwał cztery lata, tzn podział majątku
OdpowiedzUsuńJa niczego nie chcę i niczego nie dzielę, więc to mam z głowy. Ale też się ciągnie, niestety..
Usuńto było nawet zabawne - mój eks wycenił wszystko na kosmiczną kwotę i żądał zwrotu kasy. A ja chciałam mu te wszystkie kosztowności oddać, skoro takie cenne były.
UsuńDobrze, że mam to już za sobą, Ty też powinnaś do tego dążyć, dopiero wtedy odetchniesz z ulgą
Wytrwałości życzę... i nerwów ze stali:*
OdpowiedzUsuń:*
Usuń