Ona se tak te życzenia wypowiada i rzuca w przestrzeń. Prawie że efekt jest taki, że cuda zdarzają się od razu, a na niemożliwe trzeba poczekać. Jest kilka cudów, które już się zadziały, albo lada moment będą. Ale zdarzyła się też rzecz niemożliwa. Wczoraj.
Siedziała sobie wczoraj, dziubała te swoje rzeczy, dla odmiany wycinała kółeczka. Wyobraźcie sobie te wszystkie materiały w krateczki, kropeczki, paseczki, i nożyczki, szablon z kółkiem, ołóweczek 3B (bo 8B ktoś jej podwędził) i tak siedziała i rysowała, potem wycinała na przemian z szydełkowaniem. W międzyczasie, nie wiem jak to robi, pogadała na gg z taką jedną, i z drugą, i z trzecią, aż nagle okazało się, że spełniło się życzenie.
Telefon do Kudłatej z pytaniem czy ją przenocuje. Zapaliła się lampeczka. Przenocować, nieletnią w konflikcie z matką...Decyzję podjęła szybką. Niech przyjdzie. Pogadamy.
Czasu trochę było, sytuację zna, aczkolwiek dziewczę notorycznie kłamie i nie wiadomo, która wersja jest prawdziwa. Znaczy Kudłata nauczyła się wyciągać wnioski. Oraz rozegrała kluczową rolę we wczorajszym wydarzeniu.
Tu trzeba zaznaczyć, że moja podopieczna zrobiła myk, zabezpieczając tyły. Otóż zadzwoniła do matki tejże dziołchy, informując o sytuacji i zadając pytanie, czy zgodzi się na nocowanie. Po przewidywanym nie, powiedziała, że da jej w takim razie znak, kiedy sobie porozmawia z dziewczęciem.
Trzeba też zaznaczyć, że rzekomo matka wywaliła dziecko z domu, po czym wydzwaniała po wszystkich znajomych, łącznie z Kudłatą w poszukiwaniu córki, która wszystkich oszukała.
A ta siedziała nad kółeczkami i zastanawiała się w co się pakuje, bo zupełnie nie ma pojęcia co może podziałać na słuchaczkę monologu, gdyż nie przewidywała dialogu, co zresztą sprawdziło się co do kropki. Dziewczę oględnie wyjaśniło, że chodzi o dreda, którego Kudłata jej zrobiła, a matka obcięła, gdyż jako rasowy metal nie znosi takich rzeczy. Oczywiście dno, muł i bąbelki były w sferze udawania, że ich nie ma.
Ale zanim dziewczyna przyszła, ta se ułożyła w głowie z pięć pomysłów. A zaczęła od klasycznego: co się dzieje?
Przyszła po kilkunastu minutach niecierpliwa matka. Najpierw zdawało się, że za wcześnie. Ale szybko wyszło, że terapii potrzebują obie. Potrzebują usłyszeć od kogoś parę rzeczy. Matka patrzyła ze zdziwieniem na siedzącą w dresach kobiecinę (że niby moją podopieczną), a Kudłata zapodała herbatę.
Wyszły grubo po 1 w nocy. Na koniec widziała z jakim wielkim uśmiechem córka wyściskała się z matką, w klasycznym zbiorowym niedźwiadku. To był moment, ale mam nadzieję, że ziarenko się przyjmie. Ze coś z tego zostanie.
A Kudłata zaskoczyła mnie potężnie. Kiedy Koleżanka na pytania matki odpowiadała z pretensją i aroganckim wzruszeniem ramion, Kudłata mówiła: jeszcze rok temu ja też tak robiłam. A zobacz jak jest dzisiaj. I opowiedziała jej, jak wyglądały awantury, że pakowała się i chciała się wynosić, że miała w nosie to co matka mówi, że tak samo olewała i się buntowała. Ale że dotarło do niej, że więcej zyska na szczerości, prawdzie i wysłuchaniu. I że dzisiaj rozmawiamy, dyskutujemy, każda przedstawia swoje argumenty i jest porozumienie. Owszem, są i burze, ale tak krótkie jak te czerwcowe. Mijają szybciej niż się wydaje i można sobie spojrzeć w twarz, bez długotrwałego focha.
Matka Kudłatej siedziała oniemiała chwilami. Dumna i blada. Że coś w końcu wypracowała. I to jest właśnie ta niemożliwa rzecz.
Na dziś:
Marek Jackowski - Oprócz błękitnego nieba
W hołdzie wielkiemu człowiekowi. Masz już błękit nieba na własność...
Dumna jestem z Matki Kudłatej! Ha, jeszcze jak dumna! I z Kudłatej tez jestem dumna!
OdpowiedzUsuńBrawo!
A dziękujemy. Małe sukcesy są czasem ważniejsze od spektakularnych wygranych. Wiem też, że nad tą dziewczyną jeszcze popracuję. To dopiero początek wspinaczki na Mount Everest jej problemów.
Usuńo jacie! jesteście niesamowite! matka i córka!
OdpowiedzUsuńmuszę wziąć od Ciebie numer telefonu i adres i w razie czego na terapię rodzinną zgłosimy się do Ciebie :) znaczy się do Niej :) mam rozdwojenie jaźni jeśli o Was chodzi :))))
Ona wróci, jak tylko szajba jej minie. Na razie szaleje. A numer telefonu i adres, czemu nie. Tyle, że wątpię szczerze, czy ona da radę :) Za to pogadać i wypić wspólnie kawkę, a nawet przenocować i pozwiedzać wspólnie to jak najbardziej :)))
UsuńChociaż nie. Ona woli herbatę :D
Usuńbajka..
OdpowiedzUsuńpogratulować!
Raczej orka..Co się wczoraj nagadałam...Natomiast Kudłata tak, jest czego gratulować. Całe szczęście umie myśleć.
Usuńale z sukcesem!
Usuńnajbardziej cieszy moment, kiedy jesteśmy dumne z własnych dzieci :)))
OdpowiedzUsuńTak, to jest chyba najlepsze co może nas spotkać. I najważniejsze. Puchnę z dumy :)))
Usuńa najważniejsze to rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. milczeniem nigdy nikt do niczego nie doszedł :)
OdpowiedzUsuńPowiedz to mojemu byłemu:D On jakby zaprzecza swoją osobą temu twierdzeniu:))))
Usuńodnoszę wrażenie, że faceci ogólnie nie są stworzeni do konwersacji :))))
UsuńRozmowy są najważniejsze... Przecież niewielu jest takich, co to w myślach czytają :).
OdpowiedzUsuńTo musi być zajebiste uczucie, gdy własne metody wychowawcze przynoszą pożądany skutek... Żebym i ja mogła tak kiedyś puchnąć z dumy...:))) :*
Będziesz :) Sama zobaczysz. Bo skoro wiesz, to dasz radę :):*
Usuńa bo Ona, matka tej Kudłatej, to bardzo mądra kobieta jest... możesz jej to ode mnie powiedzieć :)
OdpowiedzUsuń