czwartek, 14 lutego 2013

[125] Dlaczego?

No i nastał ten dzień.
Dzień jak co dzień. Nic szczególnego, kolejna data w kalendarzu. A jednak.
Wymyślono sobie różne okazje do świętowania. Na niektóre leje się jad, złość, i jakoś strasznie się męczymy.
Tylko po co?
Jeżeli kogoś nie obchodzi to święto, niech nie zwraca na nie uwagi. Nie ma obowiązku dawania serduszek, czekoladek, cmokania, nawet nie trzeba się uśmiechać. Nikt nie każe nam obligatoryjnie iść do łóżka, bo jest to święto. Fajnie, kiedy cały trok celebrujemy naszą miłość. Codziennie. Drobny gest, uśmiech, całus, przytulenie. Ale sami wiecie, że nie zawsze jest czas, życie koryguje plany, stawia nam przeszkody, humor nie zawsze dopisuje i nie zawsze jest fajnie. Owszem. Walentynki codziennie. Jak najbardziej jestem za. Celebrujmy miłość codziennie!
I Dzień Kobiet też. Bo za chwilę będą posty o nienawiści do kwiatów tego dnia. Niejedna z nas strzeli focha.
Trochę nawiążę do posta Iw i innych, które przeczytałam.
Pytania typu: kiedy znajdziesz faceta, kiedy z kimś się zwiążesz i inne, były, są i będą. Nie tylko 14 lutego. Nadmiar czerwieni? Mam to w nosie. Mam też gdzieś te wszystkie pytania. Zwyczajnie olewam i zupełnie się nie przejmuję.
Jak będę chciała to znajdę sobie adoratora, jak nie to nie. I zawsze padała taka odpowiedź z mojej strony. Nigdy nie przejmowałam się tym, co pomyśl pytający. I tak było ze wszystkim: kiedy dziecko, kiedy drugie, kiedy, kiedy, kiedy....Jak mi przyjdzie ochota.
Dlaczego wszyscy tak uciekają od stawienia czoła temu, czego nie lubimy? Dlaczego robimy dobrą minę do złej gry, kiedy wystarczy powiedzieć: nie zjem tego, bo zwyczajnie nie lubię. Nie chcemy kogoś urazić? Ale dlaczego nie myślimy o sobie? Dlaczego sobie nie robimy przyjemności?
Nauczyłam się jednego: Mam prawo podejmować takie decyzje, które będą dla mnie dobre. Nie po trupach, nie na siłę. Ale z myślą o sobie. Mam jedno życie i chcę móc powiedzieć kiedyś: szkoda, że odchodzę, ale robiłam tyle fajnych rzeczy, tyle przeżyłam, cieszę się z tego!
Życie pełne jest sytuacji, w których nie czujemy się komfortowo. Trzeba je niwelować. Wykluczać. Albo tak je obrócić, żeby nie powodowały frustracji i męki.  Ważne jest też, by nie zatracić siebie i swojej osobowości.
Czy wkurzanie się na Walentynki cokolwiek zmieni? Na Halloween? Nie.
Może lepiej zwyczajnie żyć po swojemu.
Mnie jakoś nie atakowały z wystaw serduszka i inne słodkości. A szłam główną ulicą miasta. Owszem, były tam, było ich mnóstwo. Ale...ja zwyczajnie ich nie widziałam.
Dlaczego?
Bo nie chciałam ich widzieć. I mam święty spokój.
Czego również życzę wszystkim cierpiącym z powodu dzisiejszego święta.

Na dziś:
Zabili Mi Żółwia - Kwiatek



25 komentarzy:

  1. To ja cierpię na ten sam rodzaj ślepoty. Nie widziałm tego wcześniej i nie widzę teraz. Nie dlatego, że mam za sobą to, co mam. Tylko co to za miłość, która udowadniana jednego dnia ginie na co dzień? Dzisiaj serduszko i kwiat, a jutro baty i wyzwiska?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też. Tylko jaki sens, zastanawiam się, w narzekaniu? Przecież sami się psychicznie dobijamy.

      Usuń
    2. Bo my jesteśmy narodem narzekaczy. Żeby nie wiem jak dobrze było, to niektórym, albo i większości będzie zawsze źle. A już jeśli komuś gorzej to wcale jak miód, jak wino, jak same skwarki. Na całe szczęście mnie w tym gronie nie ma. I uczyłam tego swoje dziecko. Na ile to zaowocuje to przyszłość pokaże...

      Usuń
    3. No tak, wobec tego nie mieszczę się w ramach tego narodu.

      Usuń
  2. Jestem przewrotna i chodzę wspak - szczególnie w Walentynki ;) Ale już to wiesz, bo byłaś u mnie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem wiem. Ale nie do końca jesteś wspak :)) Zrobiliście sobie dzisiaj przyjemność i o to mi chodzi. Nie trzeba komerchy, by się kochać i okazywać to sobie:)
      :*

      Usuń
    2. Przyjemność to zrobiło mi dziś moje dziecko, które podzieliło się ze mną swoją walentynką. Oddał mi pół czekolady, którą mu dała jego panna :)

      Usuń
  3. Przed chwilą o tym właśnie myślałam. Generalnie mój stosunek do życia charakteryzuje się tym, że podchodzę obojętnie do tego, czym nie jestem zainteresowana. Walentynki budzą we mnie politowanie dla tych, którzy dają się narzynać handlowej propagandzie - bo też niczym innym to pseudoświęto nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A we mnie nie budzą politowania ci ludzie. Niech sobie robią co chcą, ich wola :)

      Usuń
    2. Liebe Frau Be
      Odróżnijmy handlowe narzynanie jeleni od miłego gestu. Bez sklepowego kiczu.
      Jak podyskutowałem z moją mamą (mocno przedwojenna osoba) to on twierdzi, że dzień Św. Walentengo, może w trochę innej formie, obchodzono przed wojną. W II RP. może te sklepowe zwyczaje, z różem, czerwienią, serduszkami, itp. przyszły z juesej, ale samo święto nie jest niczym zdrożnym. Poza zwyczajem. Jak dzień matki, ojca czy dziecka. Można, ale nie trzeba obchodzić.
      MFG

      Usuń
    3. Lieber Leslie,
      to właśnie byłam uprzejma wyartykułować. O sobie napisałam, że Walentynki same w sobie są mi obojętne. A o dających się narzynać handlowi - że patrzę na nich z politowaniem. I to są właśnie te dwie oddzielne rzeczy, które zalecasz odróżniać. Być może moja wypowiedź nie była aż tak czytelna, ale to już mea culpa, gdyż potwornie nie lubię łopatologii, często wykonuję skróty myślowe, a potem wydaje mi się, że wszyscy je rozumieją.

      Usuń
  4. żadne, powtarzam, żadne świętami nie przeszkadzają)))
    czy je obchodzę, czy nie))
    a my dziś se olaliśmy z Dużym to święto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. toteż właśnie. To się nazywa wolna wola. i nie trzeba pluć na innych, że chcą i celebrują:)

      Usuń
  5. A ja świętuję święto zakochanych kiedy chcę, mogę lub jestem w humorze. A, że ostatnio jestem bardziej na tak niż na nie (co u mnie nie częste), to dobry humor wygrywa - patrz dzisiejsza modlitwa u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. A życie troczy się dalej....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może się troczyć, do kulbaki na ten przykład :) A tak serio, toczy i niech się toczy, bez nerwów, stresu, po co nam to. Są ważniejsze i poważniejsze sprawy niż czerwony kicz. :)

      Usuń
  7. Miało być "toczy" - sorrki

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze mówiąc, zapomniałam o Walntynkach i to chyba wyraża mój stosunek do tego (i nie tylko tego) święta. Kto chce niech "se" świętuje, kto nie chce, przymusu nie ma.
    Dodam tylko, że wolę zdecydowanie Walentynki, lub inne tego typu święto, od kolejnej smutnej rocznicy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż własnie to. Kto chce ma takie prawo. A dlaczego mam się zżymać, że ktoś dostał czekoladkę, czy inną kartkę? Na zdrowie im! Jeśli to komuś sprawia przyjemność i radość? Proszę bardzo :)

      Usuń
  9. Nawet specjalnie nie cierpię z powodu wszechobecnych serduszek. Pewnie dlatego, że mam takie podejście jak Ty. Nie dostrzegam i nie irytuję się.Serdeczności

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.