W każdym razie przeskoczyłam szybko do Klary i tu, jakby na potwierdzenie uchwalonego jednoosobowo zbierania śmieci (???) na ulicach w innym kraju, znalazłam wpis o torbach, koszykach i higienie. No może przesadzam z tym powiązaniem, bo przecież nastawiam się na lepszą, znaczy czystszą i milszą pracę, ale kto to wie. Nie uda mi się do tego czasu nie usłyszeć, czy przeczytać tu i tam czegoś o (p)osłach i ich uchwałach, ale telewizorni nie kupię i nie zamierzam analizować.
Wracając do tematu.
Klara chodzi na zakupy z koszem wiklinowym.. Sama kiedyś próbowałam to robić, ale jak słusznie zauważyła jedna z komentujących mało się mieści. A i sam kosz ciężki jest. Kiedy byłam posiadaczką samochodu, w bagażniku zawsze był składany plastikowy kosz. A nawet dwa. Jeden na zakupy, w drugim były takie fajne rzeczy jak trójkąt, spryskiwacz, kable, jakieś drobiazgi oraz wypasiona apteczka. Czemu wypasiona? Bo kiedy zajrzałam w to PRZEPISOWE pudełko, które sprzedał mi aptekarz, a otworzyłam je na miejscu, zapytałam wprost, czy sobie ze mnie jaja robi. Po czym razem z moim ulubionym panem doktorem farmacji, który jako żywo był kiedyś w rozterce, czy ma sprzedawać środki antykoncepcyjne, czy jednak sumienie mu nie pozwala, ale o tym kiedy indziej, wybraliśmy wszystko co trzeba, oraz co ponad zawartość powinno się tam znaleźć, ze względu na podróże z dziećmi, a także nieprzewidziane wypadki, niekoniecznie samochodowe, różnych lajkoników biwakowych, jak choćby jedna laska, która kroiła chleb i mało nie ucięła sobie dłoni. Sama widziałam! Przydało się wtedy wszystko, a moja apteczka wywołała ogólne OOOOO!!!! Brakowało mi tylko igły i nici chirurgicznych. Oczywiście zakupione pudełko oddałam do zabawy dziecku, a całe wyposażenie umieściłam w świetnej apteczce z Ikea. Marzy mi się jednak taka. Ze względu na moją manię, bo ja lubię mieć wszystko pod ręką.
Wracając do tematu.
Koszyk jeździł ze mną. Ale czasy zmotoryzowane musiałam porzucić. Niestety bardzo. (ale jeszcze wrócą, czuję przez skórę).
Od tamtej pory w moim ekwipunku znajduje się zawsze torba. Szmaciana. A czasem nawet dwie. Uwielbiam je, bo ładuję wszystko od razu przy kasie, nie urywają się po drodze i mają takie uszy, że mogę nosić je na ramieniu. Reklamówki niestety też są, wszędzie w to pakuje się owoce i warzywa. Wykorzystuję je potem na śmieci, obierki, ścinki. Wiem, że to też nie do końca dobrze, marzy mi się miejsce na segregację totalną (śmieci, żeby nie było niedomówień), ale na razie oddzielam tylko szkło, plastik, papier i nakrętki od reszty.
W komentarzach u Klary jeden pan napisał, że namiętnie chodzi do Biedronki z reklamówką Lidla.
To Mody zrobił mi kiedyś numer i w dużej kolejce w Biedronce zaczął głośno i wyraźnie powtarzać: Lidl - mądry wybór. I tak kilka razy, bo ja udawałam, że nie słyszę, a kasjerka się uśmiechała. Zastanawiałam się, czy ochroniarz nas wyprowadzi. Kolejka natomiast rżała. Ze śmiechu.
Natomiast Kudłata, miała może ze 2-3 lata, śpiewała sobie w Biedronce: codziennie NIC nie chcemy.
Nie ma to jak szczerość.
A pamiętacie torby z plastikowymi kółkami jako trzymadełko, albo takie plecione z żyłki? Albo takie torbiszcza kwadratowe z metalowymi uchwytami?
Na dziś:
Three Days Grace - Never too late
Jak bym miała większą kuchnię, to bym wstawiła taki fajny słupek z wysuwanymi koszami właśnie do segregacji smieci. Ładne, poręczne, efektywne. Tylko po co segregować śmieci w domu, kiedy w śmietniku nie ma oddzielnych pojemników na to, co się w domu podzieliło? Gdzie sens, gdzie logika?
OdpowiedzUsuńU nas są. Segreguję jak popierdzielona, bo tak mam. Tylko co z tego, jeżeli potem przyjeżdża po to samochód i ładnie posegregowanych odpadów robi mieszankę wedlowską, wrzucając wszystko razem na jedną pakę?
UsuńTego właśnie nie zdążyłam dopisać, bo już do pracy musiałam. A jakbym chciała skompletować apteczkę wg widzimisię i potrzeb, to musiałabym za samochodem ciągać przyczepkę. Gdybym ten samochód miała.
UsuńWiem, że gdzieniegdzie robią misz-masz i wszystko ładują do jednego. Ale szkło, papier i plastik zabierają osobno. Przynajmniej u mnie.
UsuńA co do apteczki, Ty to rozumiem :) A ja zawsze ją dostosowuję do potrzeb. Inaczej na biwak, inaczej na narty, inaczej w góry, inaczej na niziny:)
A inaczej w krzaki.
UsuńTeż. Wstęga życia obowiązkowo w ekwipunku.
UsuńJa nie o tym!!
UsuńHahaha! To też :>
UsuńNie cierpię Biedronki.
OdpowiedzUsuńTej poprzedniej tak. Tam teraz trochę ładniej się zrobiło.
UsuńJa, niestety, muszę ją cierpieć, bo nawet to 50gr różnicy robi mi...różnicę. Wolę Lidla, ale mam daleko.
UsuńTo tak jak ja. Z tą różnicą. Ale za Lidlem nie przepadam Najbliżej mam Stokrotkę i Lewiatana...
UsuńA ja mam Lidla za oknem i też nie przepadam. Najbardziej lubię mój mały, osiedlowy sklepik, a potem to już Auchana. Jest rozrzucik :)
UsuńMiałam taki mały sklepik w swoim bloku, ale Lewiatan go wygryzł. Szkoda. Auchan najbliżej mam w Białymstoku. Też rozrzucik :)
UsuńNiestety, u mnie osiedlowe sklepiki mają dość mocno podbite ceny, Oszołoma mam za daleko, a nawet jak przerobią już Real na Auchan to i tak kawałek. Zostaje mi pierdonka. Niestety.
UsuńAle tam nie jest tak strasznie źle... Mleczko mają dobre, i chlebek (niekrojony), i bułeczki słodkie... :)
UsuńKobieto z rubieży, dobre mleczko to się kupuje u baby na rynku, od krowy, a nie z fabryki! A za chlebem i tak nie przepadam.
Usuń:D:D:D Prawdą jest. Sama tak kupowałam i specjalnie zostawiałam na zsiadłe. Już mi ślinka po zębach kapie na takie mleko albo chłodnik... Chlebek jadam praktycznie na śniadanie, potem już nie, ale czasem mam napust na pumpernikla i razowca ze śliwką, a tego w moim sklepiku nie było.
Usuńmleko na zsiadłe...ślinka...kapie na klawiaturę...i pieczone ziemniaczki do tego......umieram!
UsuńA chlebek, to ja sobie jutro sama upiekę! Z suszonymi pomidorami! Albo szyneczką:D
Przepis proszęęęęęęęęęęęę
UsuńZiemniaczki młode, z koperkiem...
UsuńNa co? na ziemniaki?
UsuńAaaaa, na chlebek :)
UsuńProszzzzzę...
http://www.kwestiasmaku.com/domowa_piekarnia/chleb/przepis.html
Skopiowałam, dzięki :) Teraz tylko będę musiała zawołać majstra do piekarnika, bo więcej niż 180 nie grzeje... :)
UsuńSegreguję, wpajam dzieciom i ubolewam tylko nad tym, że nie mam własnego kompostu na odpadki organiczne. Młoda była kiedyś na szkolnej wycieczce z okazji dnia ziemi na wysypisku śmieci. Początkowo miałam mieszane uczucia co do pomysłu, ale okazało się to bardzo kształcącym doświadczeniem. Nie dość, że wyedukowali dzieciaki, to na własne oczy zobaczyły, w jakich warunkach pracują tam ludzie, którzy muszą się zajmować segregacją tego, co "przychodzi" hurtem.. I ten argument przemówił chyba najmocniej:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Kompostownik będę miała jak tylko dorobię się domku z własnym ogródkiem :)Segreguję, bo dlaczego nie. Ja dzieciaki też uczę, zresztą wykorzystujemy ponownie pudełka, papier, a nawet plastik.
Usuńświetny pomysł z tą wycieczka!! serio, serio. Tak na serio segregują absolutnie od momentu przeprowadzki na wieś! wyobraź sobie w pierwszych trzech miesiącach nie mieściliśmy się w dużym koszu zewnętrznym, śmieci podrzucałam do miasta((tak wstyd mi)
OdpowiedzUsuńale powoli, zbudowaliśmy kompostownik i teraz
-plastik, butelki, słoiki puszki do pojemników we wsi
-papier osobno, częściowo do spalenia
-organiczne w kompost...
i zostaje niewiele...że mały kosz wystarcza i jeszcze miejsce zostaje))))
Wycieczki są kształcące. W inne kluczowe miejsca też powinny się odbywać.
UsuńJak ja marzę o wsi!!!!
no na przykład do rzeźni!!!!poważnie piszę!!
Usuńa wieś hmmm zimą taka sobie, załamka finansowa w związku z opałem!! wieczne remonty... ale za to latem....
a pojedziemy razem, tylko, że mnie tak tu wkurwiają, że mam ochotę jakoś reagować.. coś zrobić.. ehhh
OdpowiedzUsuńAle co zrobisz? C4 do sejmu nie wniesiesz....Jedynie co to zawał, wylew, albo insza na stresie wyhodowana przypadłość..
UsuńZabiorę Cię, a co.
Ted przywiózł mi kiedyś 'ze świata' taką torbę na zakupy, spakowana w malutkie etui etui rozkłada się do rozmiaru spadochronu. Jest kretyńsko żółta i ją uwielbiam ;o))) Oraz sekgreguję z urzędu, gdyż kontenery stoją w kolorkach, to co mi tam ;o)
OdpowiedzUsuńJa mam torbę z Ikea, taką pomarańczową składaną do małej kieszonki. Uwielbiam ją. Mam też i płócienne.
UsuńJeżu...a ja bez apteczki jeżdze!
OdpowiedzUsuńPrzyznaje się bez bicia,że zakupy ładuje w reklamówki.Jeżdze raz na jakiś czas na zakupy i do takiej szmacianej ( których posiadam sztuk dwie) niewiele się mieśći.Potem jednorazówki wykorzystuje na śmieci,które segreguje.Mam taki "luksus",że posidam dwa kosze na śmieci,jeden na recykling a drugi na to,czego nie umiem porozdzielać.Jedzeniem,które wciąż mi zostaje ( bo jak gotuje to zapominam,że jestem sama) częstuje zwierzaki-jest tu tego troche w mojej okolicy.Mam nawet stałego bywalca na czterech łapach,wabi się Markos :)
A z resztą,to nie wiem o co chodzi,bo od jakiegoś tygodnia nie oglądałam tv i nie żałuje.
Nie wyobrażam sobie bez apteczki. Na stok też zabierałam. Zawsze wszędzie ze mną jeździ.
UsuńJak zobaczyłam, że pod mój blok podjeżdża wóz z kontenerem, który wszysko posegregowane wrzuca do jednego kontenera, to mi się segregować odechciało ;-( Nie ma to jak "motywować" lud do ekologii...
OdpowiedzUsuńEkologiczna to ja nie jestem. Aż mi wstyd.
OdpowiedzUsuń