Ale kiedy odmówił posłuszeństwa, dalszej pracy i zaczął popiskiwać smętnie zasilacz, zaczęłam piszczeć i ja.
Dobrze, że mam jeszcze staruszka. Syrenkę z bagażnikiem od mercedesa kombi.
Tyle, że teraz mamy kolejkę społeczną i trzeba swoje odczekać...
No i niektóre kontakty są w głuchym i ciemnym. I dokumenty, wzory, zdjęcia, wszystko!
Jednak bez tego małego pudełka jest ciężko. Okno na świat.
Wiadomość z ostatniej chwili: idzie do mnie zasilacz :D
Na dziś:
Jon Bon Jovi - Blaze of Glory
Mmmmm, kawałek historii...
Zasilacz ma nóżki...???
OdpowiedzUsuńA tak po prawdzie to można kupić bardzo tanie laptopy poleasingowe. Trzeba tylko poszukać. Mają rok, dwa lata i kosztują kilkaset złotych za dość wypasione modele. To jest jakaś okazja.
Pozdrawiam
Trzeba mieć te kilkaset złotych :)
UsuńTen jest poleasingowy.
Pozdrawiam.
I to jest właśnie to, o czym mówię od dawna: komputery komputerami, ale prawdziwy człowiek, prawdziwa książka i prawdziwy papier przede wszystkim!
OdpowiedzUsuńTak, racja, ale niestety to już nie te czasy.
UsuńA dlaczego nie?
UsuńA znajdź w dzisiejszych czasach kogoś (oprócz nas trzech, oczywista), kto potrafi poprawnie napisać list... Prawdziwa książka jak najbardziej, ale chyba nie ma nic lepszego niż audiobook, kiedy się na ten przykład wyszywa obrusek...
UsuńA bardzo proszę! Prosiaczek, Tobołkowa, Kulka, moje cztery ciotki, moja babcia, moi rodzice, mój brat, Eks, Tłumok, niektóre dzieci Tłumoka, dwie ciotki z Niemiec, kupa rodziny porozrzucanej po Polsce... Wyliczać dalej?
UsuńA nie korzystają z komputerów? Nie mów. To że umiem pisać listy, piórem na dodatek, nie znaczy, że nie używam kompa i że jest mi on niezbędny. No jest i już:)))
UsuńNo i wymieniłaś ludzi z trochę innej bajki, dla których papier, pióro i książka to nic nowego. Oni żyją z tym za pan brat, komputer znają, ale żyć bez niego mogą. A młodsi? Skype, e-mail, GG i Facebook, a jak przyjdzie list zaadresować to się bieda zaczyna.
UsuńNo właśnie. Ale postęp techniczny to postęp i nic tego nie zmieni, żaden ruch na rzecz papieru, piór i, niestety, książek. Czy jest to powód do żalu? Pewnie jest, dla nas, ale tak samo myśleli nasi pra i dziadkowie o tych piekielnych maszynach: samochodach, pociągach, telewizji, komputerach...
UsuńZ tym, że pociąg ludzkości nie odmóżdżył - telewizja i komputer tak.
UsuńTak czy inaczej nie zmienisz tego. Choćbyś nie wiem co.
UsuńUżywam komputera ja, używają moje dzieci, ale wydaje mi się, że mózgi mamy...Oczywiście za innych ręczyć nie mogę :)
Wszystko jest dla ludzi, problem leży w rozważnym używaniu danego instrumentu.
UsuńŻe się tak wtrącę... Dla mnie iść z postępem nie oznacza cofania się wstecz i mam na myśli tu to wszystko, czego się kiedyś nauczyłam np. pisania listów :)
UsuńWolę książkę niż e-booka, bo... kocham zapach papieru :)
A i listy się pisało...:)
:)))
UsuńPewnie, że wszystko jest dla ludzi, byle rozsądnie.
Gdyby się upierać, że technika jest zła, to siedzielibyśmy teraz w jaskiniach, pi...ło by nam po plerach i rylcem na kamieniu byśmy sobie pisali :))))
Ja tam uważam, że postęp jest dobry i jeśli coś ma mi ułatwić życie to proszę bardzo!
Jest dobry wtedy, gdy nie szkodzi, lecz dobrze służy. Masie ludzi szkodzi, co widać gołym okiem.
UsuńGod bless allegro czy inne e-Baye:)
OdpowiedzUsuńto a propos zasilacza co idzie:)
Jasne, tylko trzeba mieć kasę :) Ja jej nie posiadam. Dlatego załatwiłam inaczej :)
Usuńsię człowiek uzależnia, to prawda, nawet nie wiadomo kiedy;)
OdpowiedzUsuńale taka wymuszona przerwa może być nawet przyjemna;))
pozdrawiam!
Przyjemna, a jakże. Nie jest u mnie tak, że komp jak powietrze. Ale dużo rzeczy tam mam...
UsuńPozdrawiam:)
no współodczuwam siostro w nieszczęściu, dobrze, że idzie)))) ku lepszemu oraz błogosławione allegro)))
OdpowiedzUsuńNa allegro nie było mnie stać, niestety...
Usuńno to jak idzie to dojedzie;-) ja dzisiaj też dzwoniłam do speca bo mój tak mnie wkur.... , że mam dosyć, internet działa, że hej a przeglądarki strajkują , 20razy muszę próbować aby się otworzyła, a później rosyjska ruletka kiedy się zawiesi, rozłączy.. dlatego w przyszłym tygodniu pakuje i wywożę, i ma być jak nowy oooooo
OdpowiedzUsuńZ przeglądarkami różnie. Niektóre nie obsługiwały mi bloggera natenprzykład. Tak więc odrzuciłam wszystkie, został mi, jak na razie, idealny chrome. Działa, huczy i buczy, oraz współpracuje ze wszystkim, np.z telefonem i powiązał mi wsio co było do powiązania, więc jedno logowanie i włala, wszystko gotowe :)))
Usuńmnie chrom też się wiesza.. dlatego ogólnie trza zrobić porządek..
UsuńTo faktycznie. Niech ktoś posprząta:)))
Usuńtaaaaaaa, ktoś już jest poinformowany, zwarty i gotowy;-) tylko ja wcześniej muszę schować to co chce zachować;-) sprzęt dostarczyć, i odebrać jak nowy, mam nadzieję;-)
UsuńSkoro zasilacz już jedzie, to tylko się cieszyć. Oraz zobacz jak to człowiek przyzwyczaja się do takiego laptopa, nie mówiąc o telefonie komórkowym, bez którego wydaje się, że nie mógłby żyć ;-)A przecież kiedyś....ale to prehistoria.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, kiedyś...czasem wspominam, a dzieci patrzą jakbym najlepsze fantasy opowiadała...:)))
UsuńPrzyzwyczaja się. Ale czemuż nie korzystać skoro jest. :)
Kiedyś się żyło bez kompa i było ok. Ale te czasy minęły i rozumiem Twój ból ;-)
OdpowiedzUsuńMi się taki przechodzony komp kiedyś spalił od środka, więc już nie kupuję takowych. I jak tak się spalił, to tego samego dnia poszłam kupić nowy na ratki, bo sobie nie wyobrażałam bez kompa. Nałóg? Oj tam ;-))
Nie nałóg - potrzeba :)
UsuńKiedyś też sobie kupię. Nowy, wypasiony, z bajerami. :)))
Mój klaptop (oj, bo się obrazi... :)) chodzi już 6 rok i nie narzekam. Dołożyłam mu tylko RAM i cacy jest. Niby nie uzależnia, ale jak się wraca z wyjazdów służbowych albo rodzinnych to ciągnie jak cholera... A, i wyczytałam, że laptop znacznie mniej prądu ciągnie z wyjętą baterią. Jak wyczytałam, tak zrobiłam. Naładowana sobie leży i mocy nabiera, a ja czekam na następne rachunki za prąd. I jako optymista w odniesieniu do wszystkich, tylko nie do siebie, powiadam Ci, że przyjdzie zasilacz, kasa i nowy kompik. Czego Ci z serca życzę... )
OdpowiedzUsuńCzy mogę prosić o jakąś optymistyczną prognozę dla mnie?
UsuńCzekam cierpliwie na spełnienie:)))
UsuńTa przepowiednia dotyczy rówcież i Ciebie, Be... :)
UsuńAle po kij mi zasilacz, kasa i nowy kompik?!
UsuńNo, ok, rozumiem, kasa przyda się zawsze, ale dostałam ostatnio nowego lapa razem z zasilaczem i mamy teraz w domu więcej komputerów niż ludzi.
Słoneczko, nie wiesz, że od przybytku głowa nie boli?
UsuńBoli, boli. Np. od przybytku dzieci!
UsuńJak to jest, że potrafisz człowieka, czyli mnie, rozbawić od samego rana?
Usuńhihihihi:) Jednych boli, innych nie :P
UsuńNo ale czym rozbawić?! Dawaj, ja też chciałabym się pośmiać :))
UsuńRozbawiłaś mnie tym przybytkiem dzieci... Bo, jak wiadomo, dzieci to kupa szczęścia z dużą przewagą kupy... :D
UsuńWyłącznie kupy :| Brrrr!
UsuńE tam, kilka lat i same się obsługują. Młody sam sobie robi kanapki. Co prawda przytula się milion razy, gada i wkurza, ale kocham go baaaaaardzo :) Kudłatą też, chociaż się nie przytula i mnie wkurza, choćby tym, że nie dopuszcza mnie do MOJEGO kompa. Ale ogólnie jest wesoło i fajnie.
Usuń"Kilka lat"! Tylko że przez te kilka lat można się wykończyć. W nocy budzenie, w ciągłe uwiązanie. I tylko czekanie - kiedy w końcu zacznie chodzić, samo jeść i w ogóle być samoobsługowe i samodzielne, kiedy wreszcie na dźwięk słowa "mama" przestanie chcieć się rzygać...
UsuńPrzez pierwsze około trzy lata macierzyństwa miałam takie bóle głowy, że żarłam po 16 tabletek przeciwbólowych dziennie, a po nocach wyłam na kiblu, że chcę umrzeć. W pracy wymiotowałam, u lekarza wymiotowałam. Skończyłam u neurologa i... okazało się, że jestem kompletnie zdrowa. I nagle, gdy skończyło się budzenie w nocy, przeszło samo, jak nożem uciął.
UsuńMój do trzeciego miesiąca życia był cyckojadem, potem butlopijem, a od 6 miesiąca przesypiał noce sam, w drugim pokoju. Szczęście było pół na pół z kupą... :D W tej chwili obsługuje się sam, co w wieku 23 lat jest raczej oczywiste. Ale zdarza się słyszeć: Mama, mogę z tobą spać? Dzidziuś... :)
UsuńA, i widzisz, jaki niepośledni materiał został użyty przy tworzeniu Twej szlachetnej osoby? Nic Cię nie zmoże!
UsuńBrrrrr... Przeczytałam o cyckojedzeniu i butlopiciu - i zadumałam się, to znaczy, sam temat wywołał powrót koszmarnych wspomnień. Mówią, że trudy macierzyństwa są wdzięczne i szybko się je zapomina. Nie, nie zapomina się nigdy! Po kilkunastu latach jeszcze straszą snami o kolejnej ciąży. Nigdy w życiu nie śnią mi się żadne koszmary - z wyjątkiem tego jednego: jestem w ciąży. I nie czuję tak potworną rozpacz, że gdy budzę się rano, to nieprzyjemne uczucie siedzi we mnie jeszcze przez cały dzień.
UsuńWedług mojego sennika sen o ciąży, swojej czy cudzej, mówi, że coś się urodzi. Nie mówi, czy dobre, czy złe. Tak, masz rację tzw. trudy macierzyństwa pozostają w pamięci na zawsze, zwłaszcza trudy porodu. Mnie to było oszczędzone, bo było cięcie cesarskie, nie z widzimisię, tylko z konkretnych wskazań lekarskich. I, co znamienne, zostają w pamięci przeważnie trudne momenty. Te dobre przelatują oprzez pamięć niemal bez śladu...
UsuńNie, poród to pikuś. U mnie to było wszystkiego 15 minut. To znaczy od 12.00 do 15.30 bolał mnie brzuch jak przy okresie, a od 15.30 do 15.45 trwała właściwa akcja porodowa. Miałam tylko i wyłącznie silne skurcze parte, ale zupełnie bezbolesne. Nie wiem, co to za mit o tych porodach, że takie straszne. Straszne to jest wszystko potem - od zmuszania do karmienia piersią po kolejne lata niewyspania i uwiązania.
UsuńNo to miałaś farta, bo byłam przy paru porodach i łatwe to nie było. Faktem jest też, że baba babie nierówna; jedna wrzeszczy wniebogłosy, druga po cichutku i pstryk! jest bobo. Pamiętam, że trudno było mi zacząć karmić, a przede wszystkim nie wiedziałam, że już mogę, bo to operacja itp.itd. Aż położna uścisnęła mi cycek, zobaczyłam niebo z bólu, a potem poszło. Do trzech miesięcy i koniec. Niewyspanie się kiedyś skończy, ale uwiązanie chyba nigdy...
UsuńA ja w ogóle nie chciałam karmić. Na szczęście Nieletnia też nie chciała załapać, a ja prawie nie miałam pokarmu i odpieprzyli się ode mnie w końcu. Z uwiązaniem się nie zgodzę - już dawno nie jestem uwiązana. Od III klasy szkoły podstawowej dziecko samo chodziło do szkoły, zaczęło zostawać samo w domu, samo sobie robić jedzenie itp. Gdy miała 13 lat i wyjeżdżałam bez niej na kilka dni, miała iść na ten do dziadków, ale nie chciała. Stanęło na codziennym meldowaniu się i oczywiście kontroli dziadków, ale została w domu. Sama sobie gotowała, robiła zakupy, opiekowała się zwierzyną.
UsuńChyba, że chodzi Ci o uwiązanie uczuciowe, to się zgodzę, ale to akurat nie boli :)
Uczuciowe tak, jak najbardziej :) i w zasadzie o to mi chodziło. Chociaż nie tylko. Moje młode z reguły przy moich wyjazdach zostawało z dziadkami, a jeśli krótko to samo (krótko - od rana do wieczora). Teraz zostaje nie sam, bo z panną, a ja i tak słyszę, że mam pilnować dzieciaka, bo on jest najważniejszy...
UsuńCałkiem a'propos zadzwoniła przed chwilą moja mama z wiadomością z ostatniej chwili: brat nieszczęsnej Mortycji, a mój kuzyn, właśnie był z narzeczoną u rodziców na obiedzie (zresztą, ugotowanym przez mojego tatę) i oświadczyli, że Mała jest w ciąży. No to teraz ich będą głowy bolały :))))
UsuńP. S. Tyle, że dużo mniej niż mnie, bo mają mnóstwo kasy i właśnie wprowadzili się do nowiutkiego domu, a ja żyłam na poziomie slumsu.
UsuńP. S. I mimo posiadania czegoś o nazwie "mąż" byłam kompletnie samotną matką.
UsuńBo mąż to czasem najbardziej obca osoba na świecie... Tak mi się zdaje, chociaż go nie miałam. Można by się zacząć zastanawiać, jak długo będą ze sobą, albo jak szybko wezmą ślub i się po nim rozwiodą. I ilość posiadanej kasy ani najbardziej nowy dom nic tu nie pomogą. O, "Chłopów" sobie przy okazji oglądam... :)
UsuńOni są ze sobą... niech policzę... 15 lat! Może już tego szlag nie trafi... Oby nie, bo są fajną parą. Baran nie był u nas w rodzinie akceptowany, a Malutka od początku jest jak nasza krew.
UsuńO, kocham "Chłopów", ale wolę wersję papierową. Byłam w Lipcach i rozmawiałam z facetką, która zagrała w filmie jako mała dziewczynka :)
A to, że nie miałaś męża, stawia Cię w rzędzie szczęśliwych osób, które zaoszczędziły na zdrowiu :))
Niech i tak będzie... :D
UsuńP.S. Przy sprzątaniu poremontowym wolę wersję telewizyjną. W Lipcach nie byłam, a szkoda. Słuchałam przy wyszywajkach audiobooka, ale jakoś mało ciekawie czytany to dałam se na spokój.
UsuńAż się boję powiedzieć, że moje spały od samego początku, całą noc. Cycka nie chciały. Luz blues. Nie wiem co to kolki. Ani marudzenie. :)
UsuńSzczęśliwy w ręku trzymający... :)
UsuńCycka trzymający? :)
UsuńTo jest standardowa odpowiedź na czyjeś stwierdzenie, że mu się coś udało. Tyczy się wszystkiego, co da się chwycić w garść, w przenośni też. Cycek, którego Twoje nie chciały mlaszczyć też. :D
UsuńJa też nie wiem, co to kolki - i co z tego? Co z tego, że nie biegała po placu zabaw ani w mieszkaniu nie wdrapywała się na meble? Co z tego, że sama się bawiła godzinami? Lanie, sranie, niewola i wszystkie plagi egipskie!
UsuńNie wmówisz mi, Natt, że Twoje dzieci od pierwszego dnia życia były samoobsługowe, że mogłaś robić, co chciałaś, że wychodziłaś z domu i wracałaś o dowolnej porze, że nie musiałaś się domyślać, o co chodzi z tym rykiem, bo już w pierwszym tygodniu umiały mówić.
UsuńNie mówię, że były samoobsługowe, ale też nie były jakoś szczególnie upierdliwe, nie wiem co to nieprzespana noc. Nie wiem co to grymaszenie i wyzysk. Mogłam wychodzić, bo eksowi jednego nie mogę zarzucić: umiał zająć się dzieciakami od pierwszego dnia. I nie ryczały. A jesli już, po daniu butli, lub smoka była cisza i spokój. Owszem, pieluchy, ubranka, i inne sprawy,ale jakoś nie pamiętam, żeby to mi ciążyło.
UsuńKurna!!!! Ale co ma to wszystko do ZASILACZA? :)))))))))
UsuńDzieweczki pytaj :)))
UsuńOj, dziewczynki... To się nazywa rozwinięcie tematu... :D
Usuń...rozwinięcie tematu nie na temat :))
UsuńHihihi! Na temat, czy nie na temat, ważne, że dialog trwa :)
UsuńMój laptok "chodzi" już tylko na zasilaczu a od niedawna wydala jakieś dziwne dźwięki,ale łudze się,że jeszcze pożyje...W sumie to mam go dopiero dwa lata.Jego poprzednik wylądował na podłodze w kawałkach,gdy mój były się zdenerwował,straciłam wtedy wszelkie pliki i zdjęcia,dlatego teraz pilnuje,żeby wszystko miało kopie na dodatkowym dysku.Nie wyobrażam sobie stracić dokumentacji z życia z kolejnych dwóch lat,a myśl o braku dostepu do sieci wywołuje u mnie bezdech.Ja bym chyba zwariowała,tutaj,na koncu świata,bez internetu...
OdpowiedzUsuńJa wytrzymuję bez netu, ale komp niezbędny mi jest. Bateria zdechła była z tydzień temu, ale i tak już dogorywała. Czekam niecierpliwie na zasilacz, bo nie lubię jak mi na plecach kolejka siedzi...A każdy sobie prawo uzurpuje do MOJEGO stacjonarnego kompa. Bezczelna ta młodzież i dzieciaki dzisiaj, normalnie nic swojego mieć nie można :>
UsuńAch ta dzisiejsza młodzież :D
OdpowiedzUsuńDostałam nagrode za poprzedni konkurs!Dziękuje :) Notes jest piękny,nie tylko dlatego,że ładny ;-)
:*
Usuńbez kompa sobie NIE WYOBRAŻAM dziś po prostu.
OdpowiedzUsuńMam do oddania czteroletniego kompa stacjonarnego, po mojej Juniorce, więc strasznie zamulonego, ale gdybyś miała znajomego informatyka, który by Ci go oczyścił, to chętnie bym go oddała w dobre ręce i dorzuciłabym jeszcze monitor.
Mam informatyka dwa piętra wyżej :))))
UsuńBardzo chętnie przyjmę :)
no to reszta na mailu :))))
Usuń