poniedziałek, 7 stycznia 2013

[107] Pierwszy raz

Naprawdę o tym będzie.
Ale za chwilę.
Wymyśliłam kiedyś, jakieś 13 lat temu z okładem, że zrobię sobie tablicę korkową. Zobaczyłam coś podobnego do mojego pomysłu w Poradniku Domowym u mojej macierzy i zachciałam takie mieć. Nie takie kupne. Własnoręczne. Potrzebny mi był do tego materiał. Materiał sam nie chciał się naprodukować, znaczy uzbierać, więc pomysł został zamknięty w szufladce opatrzonej etykietą: do zrobienia.
Materiał zbierał się latami. Każdy, komu mówiłam po co mi to, patrzył na mnie jak na głupią. Bo woziłam to z każdego miejsca, gdzie byłam i materiał był. Każdy kto widział moją kolekcję stukał się palcem w czoło: po co ci tyle tego?? Okazało się, że wcale nie było tego tak dużo, bo około 60 sztuk.
Otóż zaczęłam zbierać korki od wina. Tak sobie wymyśliłam, że będą używane, moje własne, i że ta tablica w końcu zawiśnie na mojej ścianie, gdziekolwiek by miała ona być. Ta ściana.
Ostatnio szukając na jednym portalu inspiracji, to tak w przerwie sprzątania, o którym trąbię od dłuższego czasu (żeby nie było, zostało mi niewiele!), trafiłam na kolejną wersję mojej tablicy wymarzonej.
Zaczęły się przymiarki. Mam takie fajne kartony po drewnianych pudłach z IKEA, takie akurat na wysokość leżącego w nich korka.
Ale. Jak się okazało, a chciałam mieć tablicę bardziej większą niż mniejszą, mam za mało korków. Załamałam się. Znaczy już się prawie pogodziłam z tym, że jednak będzie mała.
Rozmawiam sobie z moją Sis, która tak od niechcenia rzuciła: przetnij je na pół, będzie ich dwa razy więcej.
No proszę, młodsze, wyszczekane i się mądruje.
No to zabrałam się za rozcinanie....
I to był ten pierwszy raz. Pierwszy i jedyny, jak na razie, w moim życiu, kiedy tak bardzo żałowałam, że nie mam przy sobie faceta. Takiego siłacza, gotowego pociąć za mnie te korki. Po kilku sztukach musiałam odpocząć. Bolały mnie ręce. Uparłam się jednak, zupełnie jak na kozła przystało, pocięłam je wszystkie, przeklinając pod nosem i na głos, odpoczywając co chwilę i zastanawiając się, dlaczego, kiedy grałam w tenisa, tak mnie nie bolały nadgarstki.
I teraz być może narażę się wszelkim znawcom win, korków i innych utensyliów.
Mam głęboko w poważaniu oddychanie i nieoddychanie, leżakowanie, kolor, bukiet i inne takie!
Z mojego, tablicowego punktu widzenia najlepsze są korki kompaktowe (ja je tak nazwałam), czyli zmielony korek i sklejony z niego ...korek. Reszta przyprawiła mnie o nie powiem co.
Inna sprawa, że korki mam różne, z różnych win i jak już tablica osiągnie mój zamierzony, albo przynajmniej bardzo zbliżony do zamierzonego, kształt i kolor i formę, nie omieszkam się pochwalić. Podoba mi się różnorodność znaczków na nich. Są różnej wielkości i struktury.

Oraz przyjmę każdą ilość używanych, niepotrzebnych nikomu korków. I jest to apel jak najbardziej prawdziwy.

Na dziś:
Shinedown - Her Name Is Alice
Nie mogę się oderwać.....




39 komentarzy:

  1. Bardzo chętnie bym Cię wsparła,ale przy częstotliwości picia wina w ilości mniej więcej butelki na dwa lata jest to mało realne. Oraz gratuluję uporu w cięciu korków :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie długo bym czekała:) U mnie wychodziło trochę więcej, przez te 13 lat uzbierałam 74 korki, to daje prawie 6 win na rok. Cienizna:)

      Usuń
    2. a może idź do jakiegoś pubu, dadzą Ci tych korków sporo:)

      jak mi ostatnio wypadł wężyk od pralki z zbiorczego kolanka( w Wigilię) to też pierwszy raz pożałowałam, że nie mam faceta ;)))
      buziaki

      Usuń
    3. Kurcze, na coś się jednak przydają czasem :)
      buziaki :*

      Usuń
  2. A używaj sobie, ile chcesz! Nie jestem ani koneserem, ani nawet spożywcą wina, więc tym bardziej mi latają bukiety :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, czy to nie będzie znęcanie się psychiczne, ale... Moja koleżanka posiada w domu dwie ogromne miski z przezroczystego szkła załadowane z czubkiem korkami. Wraz z mężem i teściami są smakoszami win i zbierają te korki z wypitych trunków z całego świata. Z naszych wspólnych wycieczek też... To jest ozdoba ich kuchni i jednocześnie pamiątka, więc raczej nie oddadzą ani jednego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest sadyzm z Twojej strony. Ale cóż, nie wydrę nikomu siłą. Dlatego oczekuję tych, których ktoś chętnie się pozbędzie. I takie ozdoby też mi się podobają. Jedna kumpela, miała ogromną misę szklaną jednocentówek. Zbierała przez cały swój doktorancki pobyt w USA. Też fajnie wyglądało. Ja natomiast zbieram monety z różnych państw, w których byłam, albo które ktoś mi przywozi w prezencie.

      Usuń
    2. Miałam kiedyś ogromny flakon pełen jednogroszówek. Ale że nie lubię rzeczy stojących nie wiadomo po co, to po napełnieniu flakon schowałam, a jednogroszówki wymieniłam na grube i przepiłam :)

      Usuń
    3. Jednogroszówki i w ogóle groszówki chciałam ostatnio wymienić i nikt nie chciał...płaciłam więc nimi za chleb :))) Nie powiem jak się czułam. Ale cóż, to były moje jedyne pieniądze...

      Usuń
    4. Mój dziadek nieboszczyk, gdy się pańcia w aptece rzucała, że musi takie drobniaki liczyć, powiedział jej krótko i konkretnie: "dupa jest od srania, a pani od liczenia". Natomiast moje dwa ulubione sklepy (jeden osiedlowy koło domu, a drugi koło pracy) chętnie przyjmują drobne na wymianę i jeszcze się cieszą. Wręcz mówią, że przyjmą każdą ilość.

      Usuń
    5. Dziadek ma rację :) I ja się stosuję do tej zasady, a sklepy osiedlowe mają drobne zawsze, bo dbają o to. Tu zadupie jest i ciężko coś rozmienić...na moje nieszczęście. Ale reforma jakaś będzie, grosze powyrzucają z obiegu.

      Usuń
    6. Zdaje się, że wdałam się w dziadka :)

      Usuń
  4. Matko Święta...ale z Ciebie uparta koza... w kapuście:)No jakbym siebie widziała. Historia z tablicą korkową przypomniała mi jak swego czasu szukałam miesiącami wielkiego kawałka płyty czy dykty, na których mogłabym zacząć układać ogromniaste puzzle z porami roku Muchy, takie z 4 tysięcy kawałków.:)Kawał pilśni się znalazł, został docięty i sporo obrazka zdążyłam na nim ułożyć. Niestety musiałam złożyć układankę, bo ... przeprowadzaliśmy się. Myślałam, że mnie jasny szlak trafi.Do tego, w przeprowadzce zaginęła nieszczęsna płyta.Pewnie wylądowała w śmietniku.
    Nic to. Jedno wiem na pewno.:) Tylko zejście z tego świata odwiedzie mnie od pomysłu ułożenia tego puzzlowego obrazu. Nadejdzie dzień kiedy mi się uda. Przypuszczam, że na emeryturze, bo teraz nie mam na to zupełnie czasu:)

    ps. A propos korków...to bardzo dobry pomysł jest. Widziałam takie tablice, cudne są. Może zgapię od Ciebie pomysł:) Będę miała pretekst do kupowania wina:)

    serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, miałam puzzle z 5000 jakiś wściekły ogród, którego nie mogłam ułożyć z braku takiej płyty, bo na podłodze dwa razy się zwijałam w połowie. Układankę zostawiłam eksowi.
      A tablicę pokażę, mam nadzieję, ze nie rozminie się za bardzo z moją wizją. Tak natworzyłam, że klękajcie narody :)))

      Usuń
    2. ja chcę takie puzzle!!! ja, ja, mnie daj!!! ploooosię....

      Usuń
    3. chcesz? nie ma problemu :) Ale to dopiero w lutym.

      Usuń
  5. no masz gdybyś wcześniej mówiła, a ja właśnie wywaliłam.. ale może da się coś zrobić;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbym wiedziała, że jesteś posiadaczką nieprzydatnych korków to bym wcześniej się zabrała za moją tablicę. A tak,szkoda. Ale mam nadzieję, że nie będziesz tych wyrzuconych szukać....;)

      Usuń
    2. ;-) no już chyba jak to mówią po ptokach, aleeeeeeeeee popytam bo mój kol. że tak powiem "pędzi" i z tego co widzę korków u niego, że hej;-)

      Usuń
    3. Jakby ich nie potzzebował, to ja chętnie skorzystam i zrecyklinguję :)

      Usuń
    4. to ja rozeznam się w temacie;-)

      Usuń
  6. no zobaczymy, pozbieramy, poczekaj może się uzbiera troche))))
    ale mogłas wcześniej, naprawdę nooooo

    OdpowiedzUsuń
  7. bo ja juz tyle nie piję )))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakbym wiedziała, że będę je teraz wykorzystywać, to napisałabym już dawno, ale to takie nie znacie dnia ni godziny, wzięło, napadło i robię. Ale poczekam chętnie :)))

      Usuń
    2. ha ha ha, niezłe wyznanie :)))))

      Usuń
    3. no wieszszsz Fryciu)))))

      T.

      Usuń
  8. kurde, sama wina nie pije, mój organizm nie trawi, ale znajomych pogonię, jak coś uzbieram to dam znać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Żeby to ja piła jeszcze... Ale mam nadzieję, że inni coś wyślą :) No i czekam na efekty końcowy w postaci fotki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda,że wcześniej nie mówiłaś...u mnie korków bywało nawet kilka sztuk tygodniowo,z tym,że troche sfatygowanych przez moje nieumiejętne otwieranie. Zacznę Ci zbierać,ale wiedz,że ciągotek do alkoholu ostatnio nie mam więc będzie to trwało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pogadam z Tedem, wiesz, że wino i korek to u nas standard ;o)

    OdpowiedzUsuń
  12. co jakiś czas zdawaj sprawozdanie ile sztuk Ci jeszcze brakuje, będziemy zbierać. Muszę zacząć więcej pić :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie dużo mi brakuje, bo ta tablica, którą robię jest testowa:))) Im więcej uzbieram tym lepiej:) Pij na zdrowie:D

      Usuń
  13. Łeee... U mnie to ani pół korka nie uświadczysz, bo nie zbieram niepotrzebnych klamorów. Poza tym wino też jak na lekarstwo, wiec niestety... :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak możesz! Mi te korki były niezmiernie potrzebne! ;)
      Do realizacji długofalowego planu :)

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.