czwartek, 3 stycznia 2013

[105] Nawiedzona

Tak się chwilami czuję.
Albo szurnięta.
A tak naprawdę jestem tylko pogodzona ze sobą. Nie zrezygnowana. Pogodzona.
I ze światem.
Moja droga trwa już kilka lat. Od kilku lat odkrywam siebie i życie i uczę się jak wiele zależy od nas samych. Nasze samopoczucie. Zdrowie. Sukcesy. Nasze całe życie.
Wszystko zaczęło się od tego, że znalazłam moją dawną przyjaciółkę. Chciałam ją odnaleźć. I tak się stało. Wydawało mi się, że szukam pomocy, że to dlatego ona pojawiła się na mojej drodze. Ale nie. Było zupełnie odwrotnie. To ona mnie potrzebowała. To ja miałam coś do zrobienia.
Ona poleciła mi książkę do przeczytania. Ale najpierw spotkałam się z nią. Trochę przeraziło mnie jej skłonienie się do ślepej wiary w magię, amulety, bioenergoterapię i inne taroty. Spotkałam osobę, która trajkotała o tym wszystkim, przeplatając to szaloną rozpaczą z powodu braku faceta w życiu.
Wyobraźcie sobie, że cała wizytę, dwa dni, tylko słuchałam. Ona udzielała mi mnóstwo rad, co mam zrobić, z kilku skorzystałam. Między innymi sięgnęłam po książkę, którą mi poleciła. Na początku myślałam, że śnię. Ale zaczęłam myśleć. To był impuls do działania. Wzięłam z tej książki to, co było mi na tamtym etapie potrzebne. Mianowicie w końcu otworzyłam oczy. Później, przyglądając się staczaniu psychicznemu przyjaciółki podjęłam decyzję. Powiedziałam jej co myślę na temat jej spraw. Bo pytała zawsze co ma robić. Kiedy jej córka, związana z nią psychicznie bardzo mocno zaczęła pogrążać się w depresji (siedmiolatka) powiedziałam jej, że wiem dlaczego stanęłam na jej drodze. Powiedziałam jej wtedy, że pierwsze co to musi uporządkować swoje życie. Domowe. Odzyskać spokój i równowagę wewnętrzną swoją i domu. A wtedy ten facet, którego tak pragnie pod pretekstem dania ojca dzieciakom, znajdzie się i będzie odpowiedni. Dałam jej do zrozumienia, że chyba sama nie czytała polecanej mi książki.
Wykrzyczała mi wtedy, że się nie znam, że jestem głupia i inne podobne rzeczy, po czym przestała odbierać telefony, odpisywać na maile i smsy. Wiem, że zawiozła córkę na terapię do psychologa, którego ja jej znalazłam. I wiem też, że jego zdaniem  problem tkwił w matce.
Ostatnio, a raczej rok temu napisałam do niej na facebooku o mojej sytuacji. To była czyta informacja. W zamian usłyszałam, że nic nas nie łączy, że tylko jakieś tam wspomnienia, że pojawiam się jak czegoś chcę, że zostawiłam ją w najgorszym momencie życia. Życzyłam jej więc spokoju i dobrego życia, po czym z czystym sercem i uśmiechem usunęłam z grona znajomych. Tłumaczyła się jeszcze, ale skwitowałam to tym, że w moim sercu ma miejsce zawsze, bo jest dla mnie bardzo ważna. Ale nie zamierzam się narzucać. Pożegnałam się i czuję się z tym dobrze.
To był początek mojej drogi do rozumienia. Zamknęłam pierwsze drzwi. Zrozumiałam wtedy, że tylko i wyłącznie harmonia ducha i umysłu daje siłę do życia. Ale życia takiego jakim chcemy, żeby ono było. Jak wiecie żyłam w związku, który był bardzo ciężki. Wraz z wiedzą coraz więcej rzeczy zauważałam. Gniotło i uwierało mnie wszystko.
Teraz obserwuję ludzi i zachowania. Słucham co i jak mówią. Wkurzam się, kiedy moje słowa są puszczane mimo uszu, a zaraz po tym znów rozlega się biadolenie jak to jest ciężko, źle i do doopy.
Nauczyłam się, że nie należy narzekać. Nie zazdrościć i źle  nie życzyć innym. Wszystko co wysyłamy w świat wraca do nas. I jest to dobro, ale też i zło.
Wiecie jak działa mój uśmiech? Dlaczego każdy znienawidzony urząd jest mój i umiem wszystko tam załatwić? Bo nie dopuszczam do siebie złych myśli. Jeśli mam czekać w kolejce to nie myślę o tej kolejce i że tak długo. Raczej zajmuję się czym innym. Jeśli mam przed sobą długą i męczącą podróż - skupiam się na celu do którego dążę. Kiedy coś jest niepewne zawsze myślę tylko i wyłącznie pozytywnie. I nawet jeśli się coś nie uda, zostawiam to bez żalu i mogę iść dalej. Kiedy myślę o czymś pozytywnie (głupie stwierdzenie, wiem) i to nie wyjdzie jest mi o wiele mniej żal. Kiedy ktoś jest chory, nie martwię się w takim sensie, że roztrząsam tę chorobę. Staram się myśleć, że będzie tylko lepiej.
Owszem, nie zawsze się udaje. Ja też mam dni, kiedy klnę jak szewc. Na przykład kiedy Młody rzuca we mnie zabawką i wylewa mi na moją odnowioną sofę w jasnym kolorze, cały kubek świeżo zrobionej kawy inki. Albo szlag mnie jasny trafia, bo coś jest nie tak, PMS, tudzież milion innych głupot. Też czasem mam zły dzień. Ale coraz rzadziej. Coraz częściej łapię się na tym, że nie warto skupiać się na takich drobiazgach jak sofa. Albo zgubione nożyczki w szkole. Albo jeszcze insze coś. Po prostu nie warto.
Trochę z tego co praktykuję to slow life. Trochę książek. Trochę wiary w siebie. Rozmów z ludźmi. I własnych przemyśleń i obserwacji. Nie jestem wioskową debilką, nie latam po ulicy i nie zaczepiam ludzi. Nie mówię im jak żyć, albo jak osiągnąć taki stan. Nie jestem od tego. Mogę pokazać drogę, wskazać kierunek. Ale każdy we własnym zakresie musi znaleźć w sobie to co ja znalazłam. Dla jednych jest to bóg i wiara, dla innych coś zupełnie innego. Ale zawsze jest to siła, która płynie z nas samych.
Jeszcze pewnie nie raz o tym napiszę. Bo ten rok zaczął się dla mnie właśnie tak. W harmonii i spokoju.

Ale cóż.
Czas płynie nieubłaganie. Nie dość, że kolejny rok, to jeszcze wskoczyła mi czwóreczka z przodu.
Jak się z tym czuję? Świetnie.
Oraz życzę wszystkim w dniu moich urodzin znalezienia w sobie tej mocy.


Na dziś:
Happy Birthday




45 komentarzy:

  1. Jak bym siebie widziala, tylko z przyjaciółką było inaczej. Spotkałyśmy się w szkole pomaturalnej, zawiązała się przyjaźń i wzajemne lubienie (co, moim zdaniem, jest ważne w przyjaźni), potem poszłyśmy na różne studia i tu nam się trochę drogi rozbiegły, mimo studiów w jednym mieście. Potem te drogi zbiegły nam się w tym samym szpitalu, wyjaśniłyśmy sobie (przyjaźnie!) niedomówienia, a myślałyśmy tak samo i tak trwa to do dziś. Jak dobrze policzyć, od 1979 to już 34 lata. Co do pozostałych rzeczy mam tak samo jak Ty podobne podejście do życia. Ogromnie dużo dał mi Krzysiek, nie wszystko, co chciał, ale i tak nie każda tyle dostaje. I wiesz co? Lubię Cię...
    I jeszcze dwa słowa: Wszystkiego dobrego... :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko kochana, wizja Ciebie w charakterze wioskowego głupka spowodowała u mnie niekontrolowany wytrysk. Kawy na monitor :)
    Tymczasem wszystkiego dobrego z okazji urodzin. A swoją drogą, cóż za niesmaczny pomysł, urodzić się w styczniu i to na początku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepszy z możliwych! Od sylwestra się rodziłam! Wszyscy na porodówce pili! Aż z litości jedna położna wycisnęła mnie z matki:)
      Oraz ja również się oplułam jak mi napisałaś, że kawą czyścisz monitor :)))
      No i dziękuję za życzenia :)

      Usuń
  3. A zatem witamy w gronie czterdziestolatków. Aaaaa , pamiętaj TAK JAK SIEBIE POSTRZEGASZ, TAK POSTRZEGAĆ CIĘ BĘDĄ INNI. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. a więc witaj "rycząca czterdziestko", czwórka z przodu to całkiem dobra liczba, wiem coś o tym :))))... masz bardzo dobre podejście do życia, sama chciałabym tak myśleć, ale mój wrodzony realizm (niektórzy twierdzą, że to pesymizm, hmmm) mi nie pozwala, na razie .... najlepszego!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale realizm nie ma tu nic do rzeczy. Ja też jestem realistką. I to mocno stojącą na ziemi. Co nie przeszkadza mi w całej reszcie:)
      Oraz chciałoby się tu zaryczeć ze wszystkimi czterdziestkami :)

      Usuń
  5. Tu masz wierszyk od wyjącej pięćdziesiątki :D :

    Kobieta dojrzała – jak rycząca czterdziestka:
    moc, zdecydowanie i doświadczenie.
    Dla takiej czterdziestolatek to pestka,
    lecz ja małolatę na cztedziestkę zamienię.

    Bo czterdziestolatka – kobieta gładka,
    bez złudzeń, bez dąsów, i fanaberii
    i temperamentem swym do ostatka
    mogłaby stopić lody Syberii…

    Dojrzała i smaczna jak dobre wino
    z winogron wygrzanych słonecznym lipcem,
    bo właśnie wiek dla niej wartości przyczyną,
    podobnie jak dobre stare są skrzypce.

    Tu przepraszam, że wchodzę w domenę Frąka,
    lecz kto zdanie ma inne,
    niech na cymbałkach sobie pobrzdąka.
    Ja wolę skrzypce
    wygrzane lipcem
    albo i wrześniem
    i wolę schrupać wonne jabłko jesienne
    niż jakieś wodniste czereśnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie cudowne!!!!
      Dziękuję :*

      Usuń
    2. No proszę! I co tutaj zostało powiedziane, czego nie wiedziałabym... chichichi... o sobie? :)))

      Usuń
    3. Skądeś tam wiedziałam, że i Tobie się spodoba :)

      Usuń
    4. Ciekawe, skąd! :)

      Usuń
  6. zastanawiałam się czy zamówić striptizera czy...;-) ale striptizer jest taki przewidywalny;-)

    http://www.youtube.com/watch?v=rEc8rGonrQw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To lepsze od striptizera :) Hahaha! Dziękuję :)*

      Usuń
    2. ależ proszę bardzo, i dodaję jeszcze urodzinowego buziaka:* ;-);-);-)

      Usuń
  7. Ha! Czyli teraz możesz tytułować się "rycząca czterdziestka"! Ponoć to najlepszy okres w życiu kobiety :) Dojrzałą psychicznie, wie czego chce od życia i podobno seks jest rewelacyjny! Tak więc - tego wszystkiego Ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda.
      Z tym seksem.
      Zaczyna być rewelacyjny tuż po trzydziestce i rewelacja wzrasta systematycznie z każdym rokiem. Szczyt osiąga po rozwodzie :)

      Usuń
    2. To jeszcze przede mną. Poza tym nie wiem jak to z seksem, bo od dawna nie uprawiam. Nie ma z kim :>
      Ale zastosuję się do rad i mądrych myśli i będę sprawdzać :)
      I poryczę sobie, jak lew. A co.
      Tygrysku, dziękuję:*

      Usuń
  8. NIeważne, które urodziny. Niechby i 18-te!!! Wszystkiego najlepszego!!!
    Choć zgadzam się z Frau Be. Urodzić się zaraz po imprezie sylwestrowej to jakieś nieporozumienie...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i tak lepiej niż w sylwestra :) Albo 1.01.
      Zawsze to plus, według mojej filozofii życia :)
      Oraz dziękuję za życzenia :)

      Usuń
  9. zarówno z nowym rokiem jak i z nowym krzyzykiem(cholernie paskudne określenie))
    samych mądrych wyborów, spokoju, harmonii i spełnienia jednak))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Krzyżyki to tylko w hafcie uskuteczniam :)))

      Usuń
  10. Wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin, oraz życia wyłącznie w harmonii głównie ze sobą, bo to najważniejsze ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. życzę utrzymania pogody ducha, a wiek nie ma na to wpływu. zresztą cóż to za wiek czterdziestka to ledwo przestałaś być smarkulą.
    Twoje przemyślenia i podejście do życia bardzo mi się podobają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za życzenia i cieszę się, że podoba się Tobie moje podejście do życia:)

      Usuń
  12. Nie chciałabym, żeby każdy mój komentarz zaczynał się tak samo, a znowu miałam chęć napisać: "bardzo mądre słowa" :)))

    Szkoda tylko, że zdaję sobie z tego sprawę, ale nie potrafię do końca się dostosować. Według wierzących w reinkarnację jeszcze wiele razy tu wrócę, bo sporo rzeczy mam niezałatwionych, sporo spięć się nazbierało i ludzi, którym wcale nie życzę dobrze. Człowiekowi lżej by było bez złości i rozpamiętywania, ale chyba łatwo powiedzieć, a trudniej wprowadzić w życie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie jest łatwo. Ja też nie jestem oazą spokoju i radości, bo często bliżej mi do Etny niż do anioła. Ale staram się z całych sił. I to działa:)

      Usuń
  13. Ale gópia pipka ze mnie - się rozpisałam i zapomniałam o najważniejszym. Oczywiście, dołączam się do życzeń urodzinowych :))) Niech ta harmonia wokół Ciebie i w Tobie nabiera mocy, niech nigdy nie słabnie.

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja to ostatnio chyba parę rzeczy przegapiłam :) Oczywiście wszystkiego NAJ!!! z okazji urodzin :) :*
    Oraz ten rok dla nas obu zaczął się właśnie w harmonii i spokoju :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Oby trwał w tej harmonii i spokoju aż do końca :*

      Usuń
  15. Czwórka z przodu nie boli Natu :o) Niech Ci będzie najlepiej, gdyż tego właśnie chcesz ;o)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ode mnie masz piosenkę:

    http://www.youtube.com/watch?v=gwKIC4AK-s8

    i buziaki :*:*

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszystkiego co najlepsze i najbardziej pozytywne kochana :) Piękny post napisałaś w swoje urodziny ;)
    "Wysyłasz dobrą energię, dostajesz dobrą energię" ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Więc aby ta harmonia trwała jak najdłużej!A sobie życze,abyś nauczyła się nią zarażać.Bo mi potrzebna taka bakteria haha.
    Tak,takie wewnętrzne wyciszenie się,"zbalansowanie" pozwala widzieć świat inaczej.Zaczynam praktykować ;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja jeszcze nie doszłam do tego stanu, ale jestem na najlepszej drodze.
    I witam w klubie styczniowych uparciuchów. Ja też się urodziłam 3.01 ale 36 lat temu.
    Wszystkiego dobrego, tylko trochę spóźnionego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooo, to wszystkiego najlepszego :))))) Jestem starsza troszkę, ale kto tam na to patrzy :))

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.