środa, 12 września 2012

[44] Ofiara

Żeby nie było, że ja taka piękna, mądra, wysportowana(!), wszechwiedząca i nieomylna.
Skupię się na piękna, wysportowana i ..autodestrukcji.
Wychodzę dzisiaj z Młodym do szkoły (a propos, ostatni raz tak często do szkoły ganiałam w liceum, kiedy pokonywałam drogę do szkoły - około 4 km, zdarzało się, cztery razy dziennie). Stoję przed blokiem, coś tam mu mówię, mokro trochę, bo mży. I ruszam dziarsko. Na tym wycieczka się skończyła. Kroku jednego nie zrobiłam!
Zahaczyłam o jakąś nierówność na betonie, nogi mi się zaplątały, but o but, dobrze, że zdążyłam plecak na kółkach oddać w ręce właściciela i wyrżnęłam jak długa.
W beżowych portkach!!!!
Musiałam wrócić do domu, bo krew mnie zalała. Dosłownie. Zdarłam sobie kolano i dłoń. Nie wiem czemu, Młody powiedział do mnie czule, patrząc na mnie uważnie: moja ty oferemko.
I od razu pomyślałam o tych co widzieli, jeśli widzieli, że pomyślą, że ta to od rana napruta.
Tak więc moja piękność ucierpiała, musiałam myć naczynia w rękawiczce, czego nigdy nie robię i nie umiem.   Wysportowana, powiedzmy, refleks nie zawiódł, asekurowałam się dałam sobie radę, nie padłam na twarz, kolano ucierpiało mniej, mam tylko zdarty naskórek.
Zawsze idzie dobrze wytłumaczyć swoja nieudolność :>
Teraz mam mega głupawkę, bo pogadałam z koleżanką na temat starości, lasek i ich ozdabiania, przeszłyśmy zaraz na zdekupażowane szklanki na ząbki i inne wizje.
Pozdrawiam serdecznie w ten piękny dżdżysty poranek :)

Na dziś:
Rezerwat - Parasolki
Zespół, który zostawił po sobie mocny ślad.



21 komentarzy:

  1. hehehehe, w zeszłym roku w jednym tygodniu zaliczyłam dwa podobne wypadki. Najpierw mijając biurowego sąsiada uśmiechnęłam się szeroko mówiąc dzień dobry i na "yyy" pierdyknęłam ze schodka. Paniusia, w sukience, w czerwonych pantofelkach, z torebką w jednej ręce, wylądowała na czworaka koło miłego pana. Kolano zdarte (bliznę mam do dzisiaj), rajtki podarte, duma w strzępach. Dwa dni potem walnęłam głową w poprzeczkę. Tak się skupiłam na pokonywaniu progu, że nie przyuważyłam pręta od bramy, w który pier....stuknęłam powyżej czoła (dobrze, że nie czołem). Dwoje idących ze mną ludzi mnie zatrzymało, pan podniósł torebkę i telefon, a pani sprawdzała, czy głowy nie rozcięłam. Taaaa.... są takie dni, kiedy lepiej zostać na kanapie :) Moja duma w tamtych dniach czołgała się po ziemi, ale głupawkę miałam taką.... że hej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wyrabiam dzisiaj:) Dzień się zaczął wesoło:) A muszę jechać do miasta... Już się obawiam:)

      Usuń
  2. Zachciało mi się czereśni. Wspięłam się na drabinkę a ta myk.Chwyciłam najbliższą gałąź i dyndałam. Piesek szczekał, ja się wściekałam a gałąź trach...Dobrze, że nie było za wysoko ale i tak kuper obiłam. Głupawki dostałam opowiadając mężowi tę historię. Widok musiał być niezły, na szczęście sąsiadów mam daleko ale i tak mojego ego ucierpiało bardziej niż kuper.Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile to ludzkie nieszczęście - własne, radości może przynieść, hihihi. Ja siedzę i zaśmiewam się w dalszym ciągu.

      Usuń
  3. dobre, fragment "napruta od rana.." rozłożył mnie dokumentnie :))) ... bo żeby tak na prostej drodze, ruszając z miejsca... nie, innego wytłumaczenia nie znajduję :)) ... udanej reszty dnia, wesoło już masz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo innego wytłumaczenia nie ma. Co powiem, że w genach mam? Hahahaha:)
      Dziękuję i wzajemnie :)

      Usuń
  4. Oj, szczerze współczuję oraz... ja swoje sprawy z dzisiaj poprzenosiłam na kiedyś tam, bo od rana zaliczam różne głupoty, więc wolę nie ryzykować. Buziaki!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dojechałam do urzędu, załatwiłam co trzeba, jutro dalsza część. Jutro 13-ty :) Który zresztą mi nie przeszkadza, bo jak widać w inne dni też chodzą po mnie przypadki :)
      Buziak :*

      Usuń
  5. Koniecznie przyłóż okład z czerwonego wina. Wewnętrznie... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz? To muszę iść do "apteki" gdyż lekarstwo mi się skończyło :)

      Usuń
  6. Widać, że bardzo młoda duchem jesteś. Jakbym się tak wyrżnęła to pierwsza moja myśl by była, czy sobie coś złamałam, bo może się już nie chcieć zrosnąć;-)))
    Naprawdę nie używasz rękawiczek do mycia garów? Ja po jednym takim seansie miałabym łapy zesztywniałe jak Frankenstein ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecąc myślałam jak uchronić twarz. I dlaczego jest mokro, bo spodnie mam beżowe!
      Nie używam. Dlatego nie mogłabym być chirurgiem, ani pielęgniarką. Zakładam tylko do mycia toalety. :)))

      Usuń
  7. U kogo dżdżysty, u tego dżdżysty, że tak ponuro zauważę. U nas ten cholerny upał mnie wykańcza dzień po dniu. Szlag by go!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wiedz, że z północy nadciąga chłód, mżawka i ogólne dobre samopoczucie. Wczoraj bolał mnie łeb przez upał, dzisiaj jestem jak nowo narodzona :) Oprócz zdartej ręki i kolana. :>

      Usuń
    2. Będziesz miała jeszcze zdartą skórę z rąk. Jak można nie myć naczyń w rękawiczkach?! A kibelek, że tak z ciekawości zahaczę...?

      Usuń
    3. Już tu skomentowałam, że jedynie do kibelka nakładam rękawiczki. Naczynia nie. Próbowałam i nie i już :)

      Usuń
  8. A tam od razu ofiara!A na takie gadżety jak laska,szklaneczka itp mamy dużo czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja od dawna wiem, ze mam kaprawe nogi, więc kiedy potykam się kilka razy dziennie, nawet tego nie zauważam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potykanie to norma. Zawsze mam zdarte czubki butów. Ale żeby rypnąć się prawie na twarz, to już przesada :>

      Usuń

Jeśli zechcesz podzielić się swoim zdaniem - będę wdzięczna. Nie obrażaj nikogo, a Ciebie również nikt nie obrazi.